Przed nami ostatni fragment! Chciałam wszystko zmieścić w tym rozdziale, więc nie krzyczcie, że przyspieszyłam fabułę. Wiem, że można by było rozciągnąć to w więcej rozdziałów, ale opisywanie dzień po dniu, tygodniu po tygodniu po jakimś czasie stałoby się męczące i nudne. A do tego nie mogę pozwolić. O nie :D
Zapraszam!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To nie był żart. Harry naprawdę mógł zajść w ciążę, co nawet nikogo nie zdziwiło w św. Mungu. Chyba to była ta lekarska otwartość. Draco przez cały czas trwania badań zabijał wzrokiem każdego mężczyznę, który dotykał jego ukochanego męża. Był czujny, by dotyk nie był zbyt poufały i nie trwał dłużej niż kilka sekund.
Wracając, postanowili się przejść, zamiast teleportować. Było duże prawdopodobieństwo, że Harry jest w ciąży więc tak jak lekarz mówił: Pierwsze dni są niebywale ważne. Zarodek musi się zagnieździć. Teleportacja temu nie sprzyja, więc proszę się oszczędzać.
Draco nie potrafił tego zrozumieć bo przecież wiele kobiet w ciąży używało teleportacji i jakoś nic im się nie działo. Wtedy Harry wysnuł wniosek: sądził, że to dlatego, bo jego ciało tylko przez tydzień może zostać zapłodnione. Narcyza miała rację, że w noc pełni możliwe jest poczęcie, ale nie powiedziała im, że to początek tak zwanego okresu płodnego. Trwał on okrągły tydzień.
Byli pewni, że ciągle zwracali na siebie uwagę. Przechodzili mugolskimi ulicami, więc Harry był pewien, że uwagę czarodziei zwracał na siebie. Tak, był pewien, że to na niego patrzyli. A on czuł jak się rumieni.
- Draco... dlaczego tak na mnie patrzą? - zapytał chowając twarz w jego ramieniu, by nikt na niego nie patrzył. Wiedział, że i tak go widać, liczył się fakt i próba ukrycia.
- Bo jesteś najpiękniejszy - powiedział blondyn bez wahania i do tego z dumnym uśmiechem, bo tym samym zawstydził Harry'ego bardziej. Długo się nie cieszył, gdy poczuł łokieć między żebrami. Brunet doskonale wiedział gdzie uderzyć, by bolało. - Uch...
Młoda para weszła już do magicznej części Londynu, więc wielkie było ich zdziwienie, gdy zobaczyli pewną parę na zakupach. Harry zaśmiał się z widoku jaki mieli przed sobą, a Draco uniósł elegancko brew.
Przy witrynie sklepu z pluszakami młody Felix entuzjastycznie pokazywał dużego misia. Pewnie bardzo chciał go posiadać. Prosił swojego partnera by mu go kupił, a Severus kładąc dłoń na czole, głęboko wzdychał, a gdy znów spojrzał na chłopaka, otwierając już usta w proteście, dochodziła do jego uszu kolejna prośba. Przewrócił oczami.
Harry podszedł bliżej, a Draco za nim.
- Dzień dobry - przywitał się uprzejmie i skinął głową profesorowi, a Natanielowi posłał uśmiech.
- Harry! Wyglądasz olśniewająco! - zawołał chłopak i wpadł w objęcia brunetowi. Draco żyłka zapulsowała na skroni. Co ten Felix taki uczuciowy? A Harry? Uśmiechał się i dawał się temu gówniarzowi do siebie tulić. I co z tego, że byli w tym samym wieku?
- Dobra, dobra. Puść mojego męża - powiedział Draco widząc, że dłużej już tego nie wytrzyma. Złapał Harry'ego za ramię i pociągnął, że ten wpadł na jego tors mrugając, bo to był naprawdę szybki i dezorientujący ruch.
Felix wydął wargę i prychnął jak kot, łapiąc za szaty Snape'a. Harry odwrócił się w stronę Draco ze zmarszczonym czołem.
- Co ty, dzieciak jesteś? - zapytał przywracając oczami. Nagle usłyszeli pisk Nataniela, a gdy odwrócili się w jego stronę ten wskazywał palcem w kierunku ucha bruneta. Ten nie rozumiał o co chodzi, więc dotknął ucha i poczuł pod palcami kolczyk.
- Och! Zapomniałem o nim. Nie mogę go w żaden sposób zdjąć - wyjaśnił z długim westchnieniem i zerknął na młodego partnera profesora. - Co to za reakcja?
- Kolczyk potomka! - wyjaśnił mrugając szybko.
- Że co? - zapytali chórem Harry i Draco.
- Nie wiecie?! - zdziwił się Felix. - Sev! Oni... nic nie wiedzą.
Mężczyzna westchnął i położył dłoń na głowie swojego partnera.
- Ten kolczyk otrzymuje się w trakcie ślubu i pokazuje on zdolność do poczęcia dziecka. U kobiet pokazują się zazwyczaj dwa, a u mężczyzn... cóż... widocznie jeden.
- Czyli jednak naprawdę mogę mieć dziecko? - zapytał Harry trzymając swoje ucho.
- Dokładnie tak. Jest jeszcze jeden fakt związany z nim. Czasem znika.
- Może tak... trochę jaśniej? Nie mów zagadkami no... - zirytował się Draco, a Snape uśmiechnął się złośliwie. Od kiedy młody Malfoy stał się taki niecierpliwy?
- Znika gdy dojdzie do zapłodnienia i pojawi się znów po porodzie. A jak zniknie i się nie pojawi, logiczne jest, że zapłodnienie nie jest już możliwe - wyznał wreszcie mężczyzna, dobierając bardzo ostrożnie i powoli każde ze słów. Widok zszokowanych twarzy sprawił mu ogromną przyjemność. Uwielbiał wiedzieć coś czego ktoś inny nie.
- Skoro tak jest... to dlaczego nic o tym nie wiedziałem? - zapytał Draco.
- To musi być ślub magiczny i ten fakt jest czymś oczywistym. Większość mężatek nosi kolczyki, nic nadzwyczajnego - wzruszył ramionami Felix, tym razem zabierając głos. Wyprzedził Severusa, przez to ten zacisnął dłoń na jego ramieniu. Chłopak tylko się na to uśmiechnął.
- Niesamowite - powiedział tylko Harry i zerknął na Draco. Ten również na niego patrzył. Czyli będą wiedzieć, czy doszło do poczęcia. Będą musieli o tym porozmawiać.
- Dzięki za informację. - Draco uśmiechnął się lekko i skinął im głową nim odszedł dalej, ciągnąc za sobą Harry'ego.
Ale ten zatrzymał się, podchodząc do Felixa i szepcząc mu coś do ucha. Ten zarumienił się mocno i skinął głową. Brunet uśmiechnął się szeroko i zerknął przelotnie na Severusa, nim dał pociągnąć się dalej.
- Co mu powiedziałeś? - zapytał Draco zerkając na parę, która została w tyle. Felix zarumieniony gryzł wargę, wstydząc się spojrzeć na Severusa. Ten jednak bez problemu uniósł jego podbródek, by na niego spojrzał. Chłopak coś powiedział, a mężczyzna wyglądając na zadowolonego pocałował go w usta. Po francusku.
- Och nic, kochanie. Wracajmy - poprosił Harry z chichotem, a Draco spojrzał na niego z niezrozumieniem.
***
- Używasz zaklęć antykoncepcyjnych!
Blondyn wyglądał na zszokowanego, a potem na zdziwionego. Na koniec Harry wyczytał z jego twarzy poczucie winy.
- Harry... nie denerwuj się...
Ale ten patrzył na niego ze smutkiem i tłumionym płaczem.
- Ty... nie chcesz dziecka...
- Kochanie... rozmawialiśmy o tym... - próbował go uspokoić Draco.
- Mogłeś chociaż powiedzieć mi prosto w twarz, że używasz zaklęć! Jak mężczyzna! A ja... codziennie się łudziłem... i stresowałem, że mimo wszystko nie mam dziecka! - powiedział Harry trzęsąc się ze złości. - Jesteś... jesteś... Jesteś najgorszy! - krzyknął brunet i wrócił do ich wspólnych komnat. Po drodze przestraszył skrzata, który chciał go o coś zapytać.
Draco siedząc w bibliotece głęboko odetchnął.
- A właśnie chciałem mu powiedzieć, że od ostatniej pełni ich nie używałem...
***
Pierwszy września oznaczał początek kolejnego, już ostaniego, siódmego roku. Harry tak bardzo wszystkim zaabsorbowany zapominał sprawdzać obecność kolczyka. Chyba też już przestał się łudzić, że zajdzie w ciążę. Draco nie zamierzał mu o tym przypominać, póki sam tego nie zauważy. Harry był uparciuchem, jak już się zdążył Draco dowiedzieć. Nadal się na niego dąsał, ale już nie tak bardzo jak wcześniej. Blondyn wielokrotnie chciał próbował zacząć temat antykoncepcji, a raczej jego zaprzestania, ale za każdym razem jego małżonek ucinał temat i na nowo się dąsał. Draco postanowił więc zaprzestać kolejnych prób i skupić się na swojej pracy, to znaczy na zapłodnieniu męża, który nawet jeśli się na niego gniewał, nie potrafił przejść obojętnie obok jego nagiego ciała.
Październik był czasem, gdy brunet nie czuł się za dobrze. Mówił wszystkim, że nic mu nie jest, do czasu, gdy będąc na lekcjach eliksirów poczuł się wyjątkowo źle. Starał się wytrzymać chociaż do końca, ale zapach jaki buchał z kociołka przed nim sprawił, że natychmiastowo zbladł i zakrywając usta czym prędzej wybiegł z klasy. Zdezorientowani uczniowie spojrzeli za nim i potem na Draco, który jakby wiedząc co się stało ruszył za mężem z uśmiechem zwycięzcy.
Zastał Harry'ego pochylającego się nad muszlą. Ten zwrócił śniadanie, które jadł dzisiejszego poranka. Miał wrażenie, że również i śniadanie z zeszłego miesiąca, bo mdłości były niesamowicie mocne. Czuł na plecach dłoń Draco, który niewiadomo kiedy się tu pojawił. A może był tu od początku? Niemniej, jednak cieszył się, że tu był i go wspierał.
- Wszystko w porządku? - odezwał się blondyn miękko.
Harry skinął głową.
Harry skinął głową.
- Chyba zjadłem coś, czego nie powinienem.
- Jesteś pewien, że to właśnie jest powodem? - zapytał spokojnie młody Malfoy, podając mu chusteczkę. Harry ją przyjął i podszedł do umywalki, by sobie przepłukać usta.
- A jaki może być inny powód?
- A może byś łaskawie sprawdził swój kolczyk?
- Kolczyk? - Urocza zmarszczka pojawiła się między brwiami chłopaka, więc Draco palcem ją wygładził. Harry posłusznie dotknął ucha, które było nieco zimne i gładkie. Chwila... Gładkie?! Spojrzał w lustro i zbladł nie widząc żadnego kolczyka. A może i nie zbladł. Był taki blady przez mdłości - Nie ma go?
- Sądziłem, że twój wzrok się poprawił jakiś czas temu.
Harry uderzył go w ramię.
- Pytam poważnie. Nie zwariowałem, prawda?
- Zależy o co pytasz - droczył się Malfoy, ale po wpływem ostrego wzroku małżonka zaśmiał się. - Nie, kochanie. Nie zwariowałeś. Nie masz na swoim uszku kolczyka, a to oznacza tylko jedno...
- Jestem... w ciąży?
- Tak... nosisz w sobie moje dziecko.
Harry pisnął i uścisnął swojego małżonka mocno. Ten schował go w swoich ramionach. Był szczęśliwy. Istota tak piękna jak jego druga połówka wyda na świat jego potomka.
- Będziemy mieć dziecko! - wykrzyknął brunet, czując jak łzy cisną się do jego oczu.
- Tak. Jestem podekscytowany. Chodźmy zrobić ci badania. Musisz być pod kontrolą maga-ginekologa.
- Madame Pomfrey może nią zostać? Jakoś nie uśmiecha mi się chodzenie co kilka tygodni do świętego Munga.
- Dowiemy się na miejscu. Chodź - powiedział i z uśmiechem poprowadził ukochanego w stronę Skrzydła Szpitalnego.
***
- Przyj panie Po... Malfoy - zachęcała go pielęgniarka.
Chłopak wrzeszczał wniebogłosy. Bolało jak cholera! Żałował, że Draco nie był razem z nim, ale niestety został przegoniony przez pielęgniarki, gdy przyprowadził rodzącego męża do Skrzydła. Nadal byli w Hogwarcie. Egzaminy kończące szkołę miały być wkrótce. Harry postanowił, że urodzi i zda je w późniejszym terminie. Teraz jednak sądził, że nie przeżyje tego porodu, więc zmartwienie egzaminami nie było już takie naglące.
Blondyn kręcił się pod drzwiami wejściowymi do miejsca, gdzie jego ukochany krzyczał z bólu. Za każdym razem już miał wchodzić do środka, ale jedno spojrzenie Granger w jego stronę sprawiło, że zaniechał czynu.
Minęła cała wieczność nim usłyszał płacz dziecka. Uśmiechnął się szeroko i już miał wejść, ale nagle usłyszał kolejny płacz. Zdezorientowany zatrzymał się i po chwili wszedł, nie czekając już dłużej. Od razu odnalazł odpowiednie miejsce i wsunął się za kotary. Jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki najlepszego serwisu herbacianego z domu Malfoyów. Spojrzał na Pomfrey zdezorientowany. Harry oddychał głęboko, zmęczony i spocony. Otworzył swoje zielone oczka i uśmiechnął się widząc minę męża. Na jego torsie leżał śliczny niemowlak, a kolejny został podany Draco przez drugą pielęgniarkę.
- Gratuluję, panie Malfoy. Ma pan zdrowe, piękne bliźniaki.
- B-b-bliźniaki?! - wykrzyknął i spojrzał na Harry'ego, który zachichotał i mimo zmęczenia wyglądał dla Draco bardzo pięknie. I do tego z dzieckiem w ramionach.
- Niespodzianka - podsumował brunet i ucałował główkę dziewczynki jaką miał w ramionach. - To Lily Narcyza Malfoy, a maluch jakiego trzymasz to...
- Przepiękny Luis Malfoy - powiedział z uśmiechem dotykając maleńkiej rączki.
- Luis Draco Malfoy - poprawił go Harry i spojrzał z uczuciem na małżonka, który patrzył z fascynacją na swoje własne dziecko.
- Wspaniały prezent - stwierdził i podszedł bliżej łóżka Harry'ego, siadając na krzesełku obok. - Dziękuję kochanie. - Ucałował go w miękki policzek i uścisnął dłoń.
- Dla ciebie wszystko - stwierdził brunet.
To był jeden z najpiękniejszych dni jego życia. A miało być ich jeszcze więcej.
To był jeden z najpiękniejszych dni jego życia. A miało być ich jeszcze więcej.
Wiele, wiele więcej.