poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 5

Młody Potter stał w miejscu czekając na jakąkolwiek odpowiedź, która zdawała się nigdy nie nadejść. Zrezygnowany usiadł na pierwszym, najbliżej stojącym krześle przy stole. Siedział chwilę, patrząc ze zdenerwowania na swoje dłonie, po czym zdziwiony podniósł głowę, gdy Snape zaczął mówić.

- Potter, badamy dokładnie tę sprawę, ponieważ twoja sygnatura magiczna ulega zmianie. To może po części wyjaśniać owe zmiany. Sądzę, że magia przystosowuje twoje ciało do mocy, którą posiada i która nadal będzie rosła. - Snape wypowiedział ciąg słów takim tonem jakby mówił o pogodzie. Mężczyzna zauważając niezrozumienie na twarzy chłopca dodał: - Masz za dużo magii w sobie, Potter, przez co może dojść do różnych dziwnych fenomenów.

- Takie jak wybuch mocy jak byłem na Privet Drive i rodzaj magii, który pozwolił mi coś zrobić bez użycia różdżki? Zazwyczaj nie używam magii do takich rzeczy.  - Potter był nad wyraz spokojny, bowiem sam dowiedział się wielu faktów, a wypowiedź Snape'a tylko wypełniła luki między informacjami.

- O jakiej magii mówisz? - Snape uniósł jedną brew ze zdziwienia, co u niego wyglądało dość osobliwie.

- No, u wujostwa kilkakrotnie otwierałem i zamykałem drzwi nie używając niczego, wystarczyło, że o tym pomyślałem. W gruncie rzeczy robiłem to nieumyślnie, no... może ze strachu. - Snape był jeszcze bardziej zdziwiony tym, że bachor którego nienawidził ze względu na Pottera seniora, może się stać jednym z najpotężniejszych czarodziejów w całym Magicznym Świecie.

- Użyłeś tak zwanej magii bezróżdżkowej, jest ona bowiem bardzo rzadkim zjawiskiem i to tylko u najpotężniejszych czarodziejów. Sam Merlin jest tego nielicznym dowodem, a ostatnim znanym nam czarodziejem z taką zdolnością był niejaki Frederic Lealn*, żył on ponad sześćset lat temu. Muszę niestety przyznać, iż jestem zaintrygowany twoim przypadkiem, Potter. Jak wiesz, sam dyrektor zna ten rodzaj magii, lecz używa jej dosyć rzadko ze względu na ilość magii jaki pochłania używanie jej, więc uznajmy to jako inny przypadek. 

Harry chłonął nowe informacje jak odkurzacz. Pomimo tego, że to były dla niego nowe rzeczy, przyjął je tylko z lekkim zdziwieniem.

- A czy to ma wpływ na mój charakter?

- Co masz konkretnie na myśli, Potter?

- No nie wiem, czuje się inaczej, jakbym był inną osobą. Czuję jakbym zapomniał o cechach charakterystycznych dla mnie.

- Sądzę, iż wyzwolenie tej magii - niekoniecznie dobrej, dodał w myślach - mogło mieć swoją przyczynę... na przykład jakieś zdarzenie lub emocja, które wstrząsnęła tobą. Musisz się kontrolować, Potter, gdyż każdy wybuch gniewu lub czegokolwiek innego może być fatalny w skutkach, nie tylko dla ciebie.

- Rozumiem. Przyczyną mogła była śmierć Syriusza, albo... - urwał rumieniąc się lekko. Znów pomyślał o tym o czym nie powinien, a widząc ponaglający wzrok Snape'a dodał: - nic takiego.

Do pokoju weszła Molly Weasley ze swoimi dziećmi i Hermioną, których w gruncie rzeczy jako jedynych brakowało przy stole. Hermiona i Ginny widząc spokojnie siedzącego bruneta, najwyraźniej głęboko zamyślonego, postanowiły nie zwracać na siebie jego uwagi.

Harry rzeczywiście rozmyślał, ale widział zachowanie dziewcząt, które najwidoczniej chciały zapomnieć o tym co się działo. Zachował się nieco niegrzecznie względem nich, ale również chciał pokazać jednoznacznie (wbrew sobie), że już nie jest zainteresowany kobietami. Hermiona jest jego przyjaciółką, więc nią się nie martwił, lecz większy problem stanowiła Ginny, która - jak prawie wszystkim znajomym wiadomo - podkochuje się w nim. On stanowczo był bardziej niż niezainteresowany, tylko jak mógł to pokazać? Wrodzona nieśmiałość była jego ogranicznikiem. Wewnątrz czuł się odważniejszy, ale to była wyimaginowana odwaga. Ubolewał, iż ta jego znacząca cecha nie zniknęła, byłoby to bardzo pomocne. Chłopak czuł się inaczej, ale nadal był nieśmiałym chłopcem, teraz równie wrednym co Draco Malfoy.

- Hej! - Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy chłopaka. - Gdzie byliście?

- O cześć, Harry, cieszę się, że czujesz się dobrze, my... - Hermiona ucięła, niepewnie na niego patrząc.

- Wy..? - ponaglał brunet.

- Przepraszamy za to zdarzenie wcześniej.

- Co masz na myśli? - Harry udał zainteresowanie i zdziwienie jej przeprosinami, lecz dobrze wiedział o co chodzi. Czuł dziwną satysfakcję z patrzenia na jej skruszoną minę.

- O tym zdarzeniu rano.

- Rano? - uśmiechnął się lekko.

- Tak rano, w... - zawahała się - łazience.

- Ach... no tak. Zabawne. - Chłopak spojrzał na dziewczynę, która nadal miała tą minę, więc zlitował się nad nią i dodał: - Nic się nie stało.

- O czym mowa? - Do dyskusji przyłączył się Ron.

- Hermiony zapytaj, dla mnie to trochę hmm... - zawiesił głos szukając odpowiedniego słowa.

- Żenujące? - podrzuciła mu Ginny z lekko rozbawioną miną.

- Tak jakby - odpowiedział szorstko widząc jej uśmiech, który z pewnością był zalotny. 

Gdyby nie wtrącenie Rona, drażniłby się dalej, ale nie chciał ujawniać zbyt wielu szczegółów z tego porannego wydarzenia.

 - Więc gdzie byliście?

- Właśnie byliśmy w domu Hermiony po jej rzeczy, zostanie do końca wakacji tutaj, w Kwaterze - odpowiedziała pani Weasley podając jedzenie.

- Serio? - zapytał Harry.

- Tak, to jest dobry pomysł biorąc pod uwagę kto dołączył do Zakonu - powiedział Ron bez namysłu najwyraźniej coś, czego nie powinien.

- A kto taki? - Harry był pewien, że teraz ktoś zaprzeczy i zajmie jego uwagę jakaś inną, ciekawą wiadomością. O takich rzeczach zazwyczaj dowiaduje się ostatni.

- Ron, o czym ty mówisz? - Stało się tak jak Harry myślał, więc już nie drążył tematu. Postanowił dowiedzieć się innym razem. - Chyba miałeś na myśli, że będziemy mieli nowego nauczyciela od obrony przed czarną magią.

- Myślałem, że profesor Lupin znów nas będzie uczył. - Popatrzył na Lupina z lekkim zawodem.

- Przykro mi Harry, ale niestety nie mogę wrócić. Jeszcze nie. - Dobrotliwy uśmiech wypłynął na jego twarz, a brunet odwzajemnił go nieco niepewnie.

- Więc, kto to jest? Jakoś się nazywa, prawda?

- To niejaki Criss Doer. Jest dosyć młody i jaki przystojny! - Ginny znów zabrała głos, w którym dało się wyłapać prawdziwy podziw dla tego mężczyzny. Mówiąc to zapewne myślała, że chłopak się tym przejmie i zainteresuje, ale Harry bezbłędnie odczytał jej zamiary, a to że nie interesował się nią, pozwoliło zachować mu zimną krew.

- Fajnie, mam nadzieje, że zna się na tym co robi - powiedział beznamiętnie bawiąc się jedzeniem na swoim talerzu, który niedawno się pojawił.

- Harry, co jest? - zapytała Hermiona i spojrzała na niego ze zmartwieniem w oczach. - Wydajesz się przygnębiony.

- Przypomniałem sobie coś. To wszystko. - Po chwili zabawy jedzeniem wstał. - Nie jestem głodny. - I wyszedł przeczesując ręką włosy - jego nowo nabyty tik nerwowy.
  
Gdy wyszedł oparł się o drzwi i westchnął. 

- Cholerna Ginny, jak ona mnie denerwuje - szepnął i ruszył w stronę swojego pokoju po jakiś podręcznik, czy coś innego, czym mógłby zająć myśli. 

Nie interesują go kobiety, teraz już wiedział na pewno, ponieważ wizja Ginny, czy jakiejkolwiek innej dziewczyny przystawiającej się do niego i robiącej swoje słodkie - według nich - minki napawała go obrzydzeniem. Tak, lubi chłopców (a zwłaszcza tego jednego... może Harry jest Malfoyosekualistą?), ale sam też nie wiedział jak to jest być z chłopakiem, a to, że jego niewiedza o intymności i sprawach sercowych jest ogromna, to zupełnie inna para kaloszy. Będzie musiał jakoś dać znać, że nie chce się bawić w gierki jakiejkolwiek dziewczyny, w tym wypadku Ginny. Musiał jakoś ją do siebie zniechęcić. Myślał nad tym, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. 

Dziewczyna zawsze lubiła kiedy brunet z nią rozmawiał, więc może nie robienie tego pomoże? 

Nie zauważył kiedy był już przed drzwiami swojego pokoju. Wszedł i jego wzrok przyciągnął kawałek pergaminu z krótką notką:

Potter,
Dzięki Merlinowi nic ci nie jest. Jednak te gazety nie zawsze mówią prawdę.
M.

M? Kto to mógłby być? Na pewno ktoś kto go zna... Ale jak ta osoba zdołała się tu dostać? Nie wiadomo też co M oznacza, przecież może to być pierwsza literą imienia, nazwiska, albo nawet jakiegoś pseudonimu. Ważniejsze było to, że ta osoba użyła jego nazwiska, więc mogła być tym nowym członkiem Zakonu o którego istnieniu wymsknęło się Ronowi, a sam zainteresowany nie był zbyt zadowolony z tego co mówił. Członkiem Zakonu mogła zostać osoba, która przesłuchana pod wpływem Veritaserum nie posiada żadnych powiązań z czarną magią i Voldemortem. Coraz więcej pytań pozostawało bez odpowiedzi, a Harry czuł się coraz bardziej zagubiony. Jego zmieszanie spowodowały ciągłe zmiany i nowe zdarzenia. 

Znów spojrzał na papier. Osoba w liście najwyraźniej się cieszy, że nic mu nie jest, więc do tej pory nie mogła nic istotnego o nim wiedzieć. 

Gazety? Czyżby coś o nim pisali? Bardzo prawdopodobne. M, kim ta osoba jest? Zamyślony nad sensem tej krótkiej notatki, wziął podręczniki leżące na stoliku i ruszył w stronę, która zdawała się prowadzić do biblioteki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Postać całkowicie wymyślona przeze mnie (tak jak Nathaniel i Criss), nie istnieją nigdzie indziej. Wymyśliłam go, by ukazać nietypowy typ magii jaki ujawnił się u Harry'ego. Pisałam o tym iż Merlin używał takiej magii... to jest według mnie trafne spostrzeżenie, ponieważ zaczerpnęłam ten motyw z serialu "Przygody Merlina".

Wybaczcie! Znowu plany poszły w łeb. Kiedy miałam napisać rozdział? Miesiąc temu, cholibka! No cóż, cały czas myślałam nad sensem dalszych wydarzeń. Miałam dokładnie wszystko zaplanowane, ale jak zaczęłam uzupełniać niektóre wątki to całkowicie mi się wymknęło z pod kontroli, więc muszę znów składać wszystko do kupy, że tak powiem (napiszę etc.). Dobra, nie będę obiecywać kiedy coś się pojawi, bo naprawdę nie wiem, moja wena pojawia się jak chce a jak wiadomo na siłę lepiej nie pisać, bo wyjdzie pasztet. Ponad tydzień byłam chora i także piszę inne opowiadanie tylko że tym razem na konkurs na pewnym forum. Nie lubię pisać sama ze sobą, ale się nie poddam tak łatwo. Pisanie Drarry sprawia mi dziką przyjemność *błysk w oku*, ale... Zawsze jest ale. Szkoła też jest ważna, a przez moją chorobę mam troszkę zaległości. Tylko spokojnie. Nadal będę pisać, tego jestem pewna. W następnym rozdziale będzie trochę informacji z perspektywy innych osób, ale jakich to zostanie moją słodką tajemnicą. Bardzo proszę podróżnych czytelników o zostawienie coś po sobie w postaci komentarzy, zapewniam, że to nic nie boli. Pozdrawiam!

7 komentarzy:

  1. Boskie <333 ~ Rose Malfoy-Potter $

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy to nie jest przypadkiem "magia niewerbalna" ? :) Kocham te opowiadanie ~Alicja Liddell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magia niewerbalna to inaczej bez wypowiadania inkantacji, a tu chodzi o użycie magi bez różdżki. To może być też nazywana magia bezróżdżkowa niewerbalna, ale to brzmi trochę jakby było przekombinowane.

      Usuń
  3. Hahaha to na pewno Malfoy xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    och, Ginny, Ginny nie masz żadnych szans u Harrego, czyżby ten list był od Malfloya...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    czyżby ten list był od Malfloya? Ginny, daj sobie spokój z Harrym nie masz u niego w ogóle szansy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, czyżby ten list był od Draco? Ginny... daj sobie w końcu spokój z Harrym nie masz u niego żadnych szans...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Magical Wand Harry Potter Chibi Draco Malfoy Harry Potter Glasses