piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 6

Wydawałoby się, że dom pogrążony jest we śnie - cichy i spokojny. Nic bardziej mylnego. Wprawdzie większość prawowitych członków Zakonu była na misjach, mających na celu dowiedzenie się jakichś istotnych informacji o poczynaniach Voldemorta, bowiem Snape jako wierny szpieg (lecz nie do końca zaufany sługa), nie mógł się dowiedzieć nic konkretnego. Działo się tak, gdyż Czarny Pan mówił o swoich planach tylko kilku swoim wiernym i zaufanym sługusom, by mogli oni ewentualnie poczynić przygotowania. Reszta popleczników zostaje poinformowana w dniu wykonania planu. Skoro nikt nie potrafił niczego się dowiedzieć, to musiał być to plan przebiegły i o którym nie powinno wiedzieć za wiele osób, by nie zniszczyć postawionych w nim celów. Plany Voldemorta zazwyczaj były dosyć wyszukane jeżeli chodziło o sposób ich wykonania. Harry niejednokrotnie się o tym przekonał na własnej skórze, chociażby puchar Turnieju Trójmagicznego, który podstępem został zamieniony w świstoklik lub nawet sam fałszywy Moody, za którego podszywał się jeden ze śmierciożerców. Myśli o podstępach Czarnego Pana nawiedzały wszystkich. Te myśli były jak najbardziej mroczne, lecz najgorzej miał rzecz jasna Harry, który nie raz, ani nie dwa, musiał przechodzić przez liczne knowania Voldemorta, tylko po to, by znów wpaść w jego kolejną zastawioną pułapkę. Grze w kto kogo pierwszy pokona nie było końca. Mimo że Harry wychodził cało z owych zdarzeń to zawsze czuł się przegrany, praktycznie za każdym razem były jakieś ofiary, nie zawsze śmiertelne, ale bądź co bądź ofiary - ludzie w ogóle w żaden sposób nie powiązani z żadną ze stron. Miał już dość. Chciał normalnie żyć, bez ciągłego obawiania się o życie własne i bliskich, bez ciągłej niewytłumaczonej wrogości wielu ludzi, których nawet nie znał, bez widoku umierających ludzi. W chwili gdy zginał Syriusz, jego życie przestało mieć jakikolwiek sens...

Jego stan się pogarszał. Nadmiar magii i wahania nastrojów sprawiały, że ciągle czuł się zmęczony i obolały z niewiadomych przyczyn. Do tego jeszcze miał zmartwienia i kilka zagadek do rozwiązania. Nowy uczeń Nathaniel Felix, nowy nauczyciel OPCM, tajemniczy nowy członek Zakonu, którego obecność mogłaby się mu nie spodobać - według słów Rona.
Chciałby już móc pozwolić sobie na chwile słabości, odpoczynku... lecz na chwilę obecną było to dla niego niemożliwe.


***

Dwójka przyjaciół Pottera siedziała przy stole w kuchni. Nikogo innego nie było w pobliżu. Na twarzy dziewczyny malowała się determinacja i zaciętość, typowa dla jej osobowości, a chłopak wyglądał na zaniepokojonego, a na jego twarzy można było dostrzec rezygnację i lekkie poddenerwowanie.

- Herm, musimy mu powiedzieć! - Chłopak był wyraźnie zrezygnowany, czuł się jakby  walczył z wiatrakami.

- Wcale nie musimy, Ron. Profesor Dumbledore powiedział, że nie pojawi się póki Harry nie będzie musiał iść na Pokątną, został jeszcze...

- Tydzień... tylko tydzień. Wiesz, że będzie on na Pokątnej by go chronić? Nie ufa temu nowemu, jak mu tam...?

- Felix.

- Tak on... Przecież oni się pozabijają! - zawołał Ron zdenerwowany. - Myślisz, że Harry nic nie zauważy?

- Mam taką nadzieję - szepnęła Hermiona słabo. - On musi się trzymać od niego z daleka.

- Dlaczego?

- A dlaczego tak nagle mu ufasz? Nie pamiętasz co robił wcześniej? On przecież...

- Tak, wiem co robił... - Chłopak przerwał Hermionie rozdygotanym głosem. - Sama widziałaś, więc przestań. Nie mamy powodów by mu nie ufać. Tyle dla niego zrobił, bez naszej wiedzy... Uratował mu życie! Tego nie możemy zignorować.

- Racja, ale to jeszcze nie powód, by...

- Owszem, to jest bardzo dobry powód.

- Ron... - szepnęła. - Ja się tylko o niego martwię. Jak myślisz, co się stanie jak Harry się o wszystkim dowie?

- Pewnie będzie bardziej niż wściekły, ale też będzie musiał się z tym pogodzić. - Teraz to i Ron szeptał jakby przeczuwał, że ktoś może podsłuchać. - Tak jak my.


***

Minęła zaledwie chwila gdy zostawił wiadomość w pokoju Harry'ego. Czuł ulgę, ale także bał się konfrontacji z Dumbledore'm, bowiem obiecał dyrektorowi, że nie pojawi się w Zakonie póki z brunetem nie będzie lepiej. Sądził, że teraz był odpowiedni moment, by móc przekazać chłopakowi wiadomość o swoim istnieniu, ale nadal podpis M mógł nie zdradzać zbyt wiele. Wyjął z kieszeni zdjęcie, przystanął chwilę by spojrzeć na nie i uśmiechnął się blado z nostalgią przypominając ten czas gdy podglądał poczynania Gwardii Dumbledore'a, któremu przewodził On, sam Harry Potter. Harry..., myśli o nim wciąż zaprzątały jego głowę i sam nie był pewien dlaczego.

Idąc korytarzami, blondyn o mało nie wpadł na bliźniaków Weasley i pluł sobie w brodę, że źle obliczył powrót członków Zakonu. Uratował go refleks, bowiem zdążył ukryć się we wnęce za rogiem. Nie mógł go nikt zobaczyć, o jego przynależności tutaj wiedział tylko Dumbledore, Snape i tych dwoje pseudo-przyjaciół Pottera. Gdy zagrożenie minęło, wyszedł szybko i teraz już biegiem pognał do drzwi, cudem nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. Będąc już za drzwiami wyjął z kieszeni szaty kawałek pergaminu, który był świstoklikiem stworzonym specjalnie dla niego. Ten świstoklik był zmodyfikowany dla jego potrzeb, czyli nie zużywał się. Ten jego miał działanie w tą i z powrotem* i miał się włączać co godzinę, lecz teraz nie był jeszcze gotów do użycia. Odszedł kawałek dalej w wąską alejkę by nikt nie mógł mu przeszkodzić i przysiadł na ławce. Klął na siebie w duchu za swoją lekkomyślność. Ryzykował ujawnienie tylko po to by sprawdzić, czy z Potterem wszystko dobrze. Zmartwił się nieco widząc w ostatnich dniach nagłówki w Proroku Codziennym krzyczące: "Harry Potter, zbawca Czarodziejskiego Świata, przepadł bez śladu!", albo "Wybraniec prawdopodobnie porwany przez Czarnego Pana!" Ta druga wizja była bardziej niepokojąca niż pierwsza, a przez cholernego Zjadacza Cytrynowych Dropsów, blondyn nie mógł sam się przekonać wcześniej, gdyż ten zabraniał mu się pokazywać...

- Draco, rozumiem twoje uczucia, ale nie możesz się narażać bez powodu. - Dyrektor patrzył na niego z wielkim zrozumieniem, ale w jego głosie było słychać cichy nakaz.
- Bez powodu, co? - parsknął. - Jak pan może mówić, że bez powodu? Potter jest dla mnie ważny... - Chłopak widząc lekki uśmiech na twarzy starszego czarodzieje dodał pospiesznie rumieniąc się przy tym: - Chodzi mi oczywiście o moje zadanie ochrony go, niech pan nie myśli o czymś dziwnym...
- A skąd możesz wiedzieć, mój drogi chłopcze, o czym pomyślałem? - Dobrotliwy uśmiech nie schodził z ust Dumbledore'a.
- Racja, ale... no, nieważne, pójdę już zanim powiem coś równie głupiego. - Blondyn wstał, poprawił ubranie i nadal z lekkimi rumieńcami zażenowania ruszył w stronę drzwi.
- Draco. - Dźwięk własnego imienia zatrzymał chłopaka przy samych drzwiach, chłopak zmusił się do odwrócenia i spojrzał w niebieskie oczy dyrektora szkoły.
- Tak? - zapytał uprzejmie.
- To wcale nie było głupie, po prostu wiem, że się troszczysz i martwisz o naszego Harry'ego. On jest cudownym chłopcem, który za wiele w swoim młodym życiu przeżył. Miej to na uwadze i zaprzyjaźnij się z nim. Tobie to też wyjdzie na dobre. Teraz już zmykaj chłopcze póki nikogo tutaj nie ma i pamiętaj, musisz się powstrzymać od pokazania Harry'emu aż do jego wypadu na Pokątną. Ty będziesz jego prawdziwym ochroniarzem, młody Felix będzie go chronił tylko na pokaz. No idź już, bo sam ciebie zatrzymuję. - Dyrektor ruszył do najbliższego fotela i usiadł na nim, gdy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi dodał cicho: - I bądź dzielny, Draco.

Gdy Draco zaprzestał wspominania dość krótkiej rozmowy z dyrektorem, westchnął cicho. Bądź co bądź zniknięcie Pottera mogło tłumaczyć wszystko, ale porwanie przez Czarnego Pana to by była prawdziwa tragedia. Biedny Harry nie wyszedłby stamtąd żywy. A co blondyn by zrobił bez niego?

Chłopak widząc lekkie błyśnięcie świstoklika, co oznaczało, że jest gotów do użycia, wstał i przygotował się na podróż. Szarpnięcie w okolicach pępka było równoznaczne z prawidłowym działaniem przedmiotu. Gdy jego stopy znów dotknęły ziemi rozejrzał się wokoło, a nikogo nie widząc, ruszył w stronę bramy domu, niedaleko którego się pojawił; jego domu.

~~~~~~~~~~~~
* To wymyśliłam sama. Nazwałam to świstoklik w tą i z powrotem, bo to oznacza że, w pamięci świstoklika zapisane są punkty docelowe. Jeden punkt docelowy to pobliże domu Draco, a drugi to pobliże Kwatery. Coś takiego...


To na razie tyle. Jakoś ciężko mi się modyfikuje to co napisałam wcześniej pod wpływem chwili, co teraz w zupełności nie pasuje, ale chronologia niektórych zdarzeń została zachowana. Yyy... piszę chyba ses bensu czy bez sensu... Cóż, jakoś nie miałam czasu na wiele myślenia nad fabułą, więc się cieszę, że kończę to co pisałam wcześniej. Nowy rozdział? Może w ferie, tj. od 11 lutego. Ujmijmy to tak: w ferie postaram się napisać rozdział trochę większy i za razem wyjaśnić kilka zaplatanych przypadkiem wątków. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Pozdrawiam.

9 komentarzy:

  1. Kurteczka, widzę, że u ciebie nikt komentuje, no to ja będę inna : D
    Jak ja pokochałam te opo.. mmm.
    Rozdział omomomo! Chciałabym wciągnąć całość niczym odkurzacz ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe opowiadanie . bardzo mnie zaciekawilo.
    Jak ja lubie takie opowiadania - wiesz jak zadowolić czytelnika. Haha
    Zaciekawiła mnie zmiana harrego .
    Licze na dobra wene. Jeśli chodI o rozdziały to pisz jak masz pomysl. Ja tez doznalam olsnienia i napisze opowiadnie w zeszycie hehhe

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam sugestie do tego swistoklika. Wydaje mi sie ze nie trzeba tego tak utrudniac. Jak wiadomo swistoklik dziala dzieki zakleciu teleportujacemu ktorefo wymowe wszyscy znamy. (Nie chce zamienic przypadkiem swojego telefonu w swistoklik) Nasz Malfoy mogl bez problemu opanowac zaklecie. Moze go rowniez uzywac poza szkola w miejscu gdzie sa czarodzieje. Namiar nie jest dokladny wiec w tak magicznym domu nie wiadomo kto magii uzywa. :) czas na kolejny rozdzial. Piszesz coraz lepiej moja droga...

    Jak tak sobie to czytam, to chyba jednak wole kobiety od chlopcow heh.

    OdpowiedzUsuń
  4. jej <333 ~ Rose Malfoy-Potter $

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    więc to jednak Draco napisał ten liścik, i ma zostać ochroniarzem Harrego, a ten cały Felix tak tylko na pokaz, wieć tak jak podejrzewałam to on był wtedy u Voldemorta...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. O jej! Draco zakochany w... Harrym? teraz na pewno nie odpuszczę sobie tego opowiadanka :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    to Draco napisał ten liścik, i ma teraz zostać ochroniarzem Harewgo, a ten cały Felix to tylko na pokaz, to on był u Voldemorta...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale ocho to Draco napisał ten liścik... i teraz ma zostać ochroniarzem Harrego, a Felix jest tylko na pokaz, to on był u Voldemorta...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Magical Wand Harry Potter Chibi Draco Malfoy Harry Potter Glasses