wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 7

Korytarze domu wydawały się nie mieć końca i prowadzić do ślepych zaułków. Harry idąc jednym z nich zastanawiał się, czy dotrze w końcu do jakichś drzwi i czy te będą prowadziły tam gdzie chciałby się znaleźć. Z naręczem, już ciążących w rękach, grubych książek, dotarł do pierwszych, w tym zawiłym labiryncie korytarzy, drzwi. Brunet rozejrzał się wokół, by móc w razie czego zapamiętać szczegóły gdyby się pomylił, a wiedział, że jego intuicja nie była przecież niezawodna. Wyciągnął dłoń w stronę miejsca, gdzie miała widnieć klamka, ale żadnej jednakowoż nie było. Zdziwiony tym faktem instynktownie sięgnął po różdżkę dziękując w duchu, że w tym magicznym domu może używać magii dobrowolnie, lecz wielkie było jego zdziwienie gdy w kieszeni, w której zwykł trzymać owy przedmiot, nie znalazł jej. 

Jego radość szybko prysnęła, niczym bańka mydlana i wpatrując się w miejsce klamki powtarzał w myślach słowa: pojaw się, pojaw się niczym mantrę. Coś wiedział o swoim rodzaju magii, ale nie zdawał sobie sprawy jak jej używać. Z wielkim skupieniem wypowiedział inkantację zaklęcia, do tej pory nawet sobie nieznanego i w dziurze w drzwiach pojawiła się złota klamka. Chłopak cofnął się o krok z wyrazem niedowierzania na twarzy i poczuł lekki skurcz w gardle jakby zaraz miał zwymiotować. Upuścił książki, by móc obiema rękoma zakryć usta by nic się z nich nie wydostało wprost na podłogę. Pomylił się. Zaczął intensywnie kaszleć, a z zza palców sączyła mu się krew. Zostawiwszy książki porozrzucane przy drzwiach, puścił się biegiem korytarzem do miejsca, które zdawało się być łazienką. Tym razem się nie pomylił, dotarł do wyłożonej ciemnozielonymi kafelkami łazienki z dwoma umywalkami i przestronną wanną. Pochylił się nad umywalką od razu odkręcając kran z ciepłą wodą. Kaszel ustał, lecz nadal czuł krew w ustach. Harry z paniką zerknął na swoje pokryte krwią ręce. Nie wiedział dlaczego nagle zaczął kaszleć, a nie wspominając, że do tego krwią. Nagle drzwi do łazienki otworzyły się lekko i chłopak stanął twarzą w twarz z człowiekiem, którego nienawidził, ale z głębi serca był mu wdzięczny za wielokrotną pomoc. W drzwiach stał nikt inny jak sam Severus Snape w swoich sławnych, czarnych szatach z wyrazem lekkiego zdziwienia na twarzy, które szybko zmieniło się w ironiczny grymas. Harry widząc na co spogląda profesor, począł szybko zmywać krew z rąk wiedząc jednak, że już i tak było za późno. Gdy ręce były już czyste, usłyszał niewyrażający niczego głos Snape'a: 

- Masz jeszcze krew na twarzy, Potter. - Odbiorca tych słów podniósł wzrok i spojrzał w dopiero co zauważone lustro i rzeczywiście, miał stróżki krwi w kącikach ust, które zaczął szybko zmywać. - Co się stało, Potter? Znów wpakowałeś się w kłopoty?

- N-nic z tych rzeczy, p-profesorze. - Chłopak dygotał na całym ciele, ni to ze strachu nad tym,  że kaszlał krwią, ni to ze spotkania w tej chwili właśnie Jego.

- Czyżby? - Ironiczna nutka w głosie profesora była ledwo wyczuwalna, ale nadal była.

- T-tak. Ja... - Pod Potterem ugięły się kolana i przysiadł na podłodze zauważając kątem oka lekkie drgnięcie profesora na ten gest. - Ja tylko chciałem się pouczyć. Szukałem biblioteki, a-ale nie wiedziałem gdzie ona jest, więc p-poszedłem tam gdzie zdawało mi się widziałem drzwi. Gdy do nich dotarłem, n-nie było w nich klamki, więc chciałem... chciałem wyczarować ją, ale nie miałem przy sobie różdżki, więc... użyłem tej mojej magii b-bezróżdżkowej i ją wyczarowałem używając jakiegoś zaklęcia, którego do tej pory wydawało mi się nieznane. Gdy klamka była już wyczarowana poczułem się słabo i z-zacząłem kaszleć... - Chłopak skończył swoją wypowiedź stopniowo przyciszając głos i dziwiąc się, że sam z siebie bez przymusu powiedział swojemu profesorowi co się zdarzyło.

- Chodź za mną, Potter. Będę zmuszony zrobić ci kilka badań... - Mistrz Eliksirów westchnął ciężko, a Harry zdał sobie sprawę, że w szkole profesor nigdy tego nie robił, a przynajmniej nie przy nim. - No na co czekasz?
  
Chłopak jeszcze raz spojrzał uważnie na profesora i zaczął się podnosić przytrzymując się przy tym brzegu umywalki, której kran nadal był odkręcony. Otworzył usta i szepnął:

- Cerrar*. - Wypowiedziane zaklęcie sprawiło, że kran się sam zakręcił. Snape widząc to już otwierał usta z pytaniem na języku, gdy nagle Potter znów zaczął kaszleć. Być może gorzej niżeli wcześniej.

- Do cholery, Potter. Nie używaj tej magii, twój magiczny rdzeń nie jest stabilny. Ty naprawdę nie masz mózgu! - Snape w jednej chwili znalazł się przy Harry'm wyjmując z szaty różdżkę i szepcząc kilka nieskomplikowanych zaklęć sprawił, że kaszel chłopaka ustał.

- Dziękuję, profesorze. - Chłopak szepnął cicho lecz na tyle głośno by mężczyzna mógł dosłyszeć.

- Przestań gadać Potter i chodźmy do mojej pracowni. Muszę wiedzieć dlaczego tak działa na ciebie ta magia.

- Wolę... żeby nikt się nie dowiedział... o tym. - Zielonooki chłopak wysapał w desperacji. - Nie chcę ich... już martwić.

- Bohaterski jak zawsze, co, Potter? Naraża siebie by nie martwić swoich przyjaciół. - Profesor nałożył nacisk na ostatnie słowo, a jego głos przybrał znów ironiczny ton. - Dumbledore musi wiedzieć.

- W porządku. - Słaby głos jakim zostały wypowiedziane słowa stał się zrezygnowany a sam chłopak ze zmęczenia przymknął oczy.

- Potter, bądź tak łaskaw i nie wieszaj się na mnie, masz chyba swoje nogi, prawda?
  
Profesor nie słysząc żadnej odpowiedzi zdał sobie sprawę, że chłopak stracił przytomność i był bledszy niż zwykle. Z westchnieniem zrezygnowania Snape wziął chłopaka na ręce zdziwiony, że na szesnastoletniego chłopaka Potter ważył mniej niż się spodziewał. Wyszedł z łazienki z chłopakiem na rękach i praktycznie w drzwiach wpadł na najmniej spodziewaną osobę, której w ogóle nie powinno tu być.

- Co ty tu...

- Co mu jest? - Osoba podeszła szybko do profesora i spojrzała na nieprzytomnego chłopaka.

- Myślałem, że mało cię interesuje Potter.

- Bo tak jest! - wykrzyknął szybko w odpowiedzi przybysz.

- Skoro tak mówisz, co ty tu robisz?

- Nikogo praktycznie nie ma w całym domu poza Dumbledore'm. Pozwolił mi skorzystać z tutejszej biblioteki, ale jak tam szedłem to leżały tam jakieś książki, a jak je obejrzałem zauważyłem, że były Pottera. Zaniepokoiłem się trochę... - widząc minę opiekuna domu Slytherina dodał: -  o te jakże bezczelnie porzucone książki. Tak więc, co z nim? Tak tylko pytam. Potrzebny jest nam, prawda?

- Jak już to profesor Dumbledore. - Snape spojrzał na chłopaka z przymrużonymi oczyma, po czym dodał jakby od niechcenia: - Kaszlał krwią po użyciu magii bezróżdżkowej.

- Co?! - wykrzyknął tak głośno, że aż sam profesor się skrzywił. - Przepraszam. Czemu tak na niego działa ta magia i czemu on ją ma? To stara magia... - patrząc na profesora dodał: -prawda?

- Dokładnie. Uważano tą magię za zapomnianą. Dyrektor używa jej tylko wybiórczo, a wygląda na to, że Potter - tu spojrzał przelotnie na nieprzytomnego chłopaka - będzie mógł korzystać z całego aspektu tejże mocy. A działa tak na niego, bo jego magiczny rdzeń nie jest do końca ukształtowany.
  
Chłopak stojący przed Snape'm drgnął lekko z niewiadomych dla niego przyczyn, wmawiał sobie, że z zimna. Profesor nie czekając na jakąkolwiek reakcje ze strony chłopaka ruszył w stronę swojej pracowni. Bez chwili zastanowienia chłopak ruszył za profesorem.

- Czemu idziesz za mną?

- Z czystej ciekawości.

- To domena Gryfona, nie Ślizgona. - Profesor przystanął na chwilę i spojrzał wymownie na chłopaka jakby już znał odpowiedź na pytanie, które zada. - O co chodzi?

- O nic takiego.

- Draco... - Zawsze gdy Snape używa imienia swojego chrześniaka to chłopak wiedział, że mężczyzna nie odpuści. Bo przecież lepiej wiedzieć więcej niż za mało.

- No dobra, jest coś, sam nie wiem co dokładnie, ale chyba zależy mi na nim.

- Co masz na myśli? - Mężczyzna doznał chwilowego szoku po czym wyraz jego twarzy znów był nieczytelny.

- Właśnie to co powiedziałem. - Chłopak westchnął. - Zależy mi na Potterze.

~~~~~~~~~~~~~~~~
*Cerrar (z hiszp.  zamknąć) - zaklęcie wymyślone przeze mnie na potrzeby tego opowiadania.

To na chwilę obecną tyle. Powoli będą wyjaśniane niektóre wątki. Teraz będę musiała dogłębnie przemyśleć fabułę, bo zaczyna się coś dziać, a chcę by wyszło cóż... normalnie i czytelnie? Hehe... Tyle. Nie mam pomysłu co tu pisać, więc już skończę. 
Pozdrawiam!

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Można wiedzieć kiedy kolejny?
    Nique.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro jednak ktoś czyta tego bloga, to przyspieszę prace nad rozdziałem, ale jak to bywa, wena przychodzi kiedy chce.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Czyta czyta i powiem Ci że to bardzo ciekawe opowiadanie będę tu stałą bywalczynią
    pozdrawiam i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  3. ja szukałam i czytałam wiele opowiadań o tej tematyce ale tamte miały po trzy cztery rozdziały a te jest fantastyczne !
    J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moze Cerraro? Te bardziej popularne zaklecia jak i te mniej znane bardzo czesto maja tendencje do konczenia sie na samogloskach o, i, a, jusli sa dwusylabowe. W kazdym razie slowotworstwo lacinskie, hiszpanskie jest najleprze. Dobry wybor i kolejny raz gratulacje checi i wytrwalosci. Pora na kolejny rozdzial.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten Draco xD sweetaśnie ;333 ~ Rose Malfoy-Potter $

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    Draco w jakimś stopniu zależy na Harrym, można powiedzieć, że Snape w jakimś stopniu się przejął Harrym..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    świetny rozdział, Severus w jakimś stopniu przejął się Harrym, i jak widać Draco zalezy na Harrym...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Severus przejął się Harrym, i Draco bardzo zależało na Harrym...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Magical Wand Harry Potter Chibi Draco Malfoy Harry Potter Glasses