***
Zanim skończył jedenaście lat, dużo czytał w gazetach o pewnym chłopcu, który jako niemowlę - zaledwie roczne - pozbawił mocy Czarnego Pana. Był tym zdarzeniem niezwykle zaaprobowany i chciał owego chłopca poznać.
Odrzucenie jego przyjaźni przez Pottera nieco nim wstrząsnęło, lecz nadal zwracał na niego większą uwagę niżeli chciał. Młody Malfoy w ciągu tych pięciu lat nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart, zaczął zwracać uwagę na innych, szukających wśród nich wyjątkowych osób, które mogłyby zmienić jego życie.
Któregoś dnia w czasie trwania czwartego roku nauki w Hogwarcie, Draco jak zawsze przeczesywał wzrokiem Wielką Salę, lecz tym razem oceniając atrakcyjność uczniów. Jego wzrok wędrował od twarzy do twarzy, nie omieszkając również ocenić atrakcyjności ciała obserwowanego obiektu. Dziwną rzeczą było, że według niego ciała dziewcząt nie były interesujące.
- I co to ma być? Kupa mięsa na klatce piersiowej... też coś! - prychnął z arystokratyczną gracją w swoje jedzenie, jednocześnie nadal skanując kątem oka uczniów, dłużej zatrzymując wzrok na coraz to przystojniejszych chłopcach. - Nie to, że jestem gejem czy coś. Po prostu sądzę, czemu miałbym na starcie odrzucać połowę społeczności dlatego, że są tej samej płci?
- Co ty tam mamroczesz? - Zabini, świetnie. Ciekawe czy słyszał, pomyślał Draco. - Wiesz, że to oznaka starzenia się?
- Otóż czytałem, że osoby niezwykle inteligentne prowadzą dialogi z samym sobą, ponieważ sądzą, że nie ma godnej osoby do przeprowadzenia konwersacji na poziomie. - Draco powiedział co wiedział, a widział, że tym doskonale zamknie usta Zabiniemu... i się nie mylił. Czarnoskóry chłopak otworzył kilkakrotnie usta chcąc coś powiedzieć, lecz najwidoczniej nie mając nic sensownego do przekazanie, zamknął je i zajął się tym czym zwykł się zajmować, a mianowicie staraniami przypodobania się pewnej dziewczynie.
Draco wrócił do poprzednio wykonywanej czynności, gdy jego oczom ukazał się ten-któremu-poprzysiągł-zatruwać-życie i którego tak bardzo nienawidził, idący do swojego zwykłego miejsca przy stole Gryffindoru. Nienawidził go za to, że właśnie on stał na czele uczniów niezwykle atrakcyjnych i ciągle był w centrum zainteresowania całej szkoły, włącznie z Draco i oczywiście Malfoy nienawidził go też za to, że odrzucił jego przyjaźń. Tak, właśnie! Jak mógł o tym zapomnieć...?
Rozmyślaniom Draco, na temat jego spostrzeżeń pewnego dnia czwartego roku nauki w Hogwarcie, nie byłoby końca, gdyby nie głośne pukanie do drzwi jego sypialni. Szybkie spojrzenie na zegarek utwierdziło go w przekonaniu, że już minął czas na śniadanie, a rodzicie nigdy nie lubili i co ważniejsze, nie tolerowali nie stawania się na wspólnych posiłkach.
- Proszę - odpowiedział na pukanie i wstał z łóżka zakładając szybko satynowy szlafrok w identycznym kolorze co jego oczy.
- Draco, coś się stało, że nie stawiłeś się na śniadaniu? - Głos matki był dostojny i pełen melodyjnych nutek. Teraz już wiedział po kim je odziedziczył. Do niedawna nie był tego świadom. Póki nie zaczął miewać snów z Potterem w dwuznacznych sytuacjach, gdzie dominującą rzeczą były ich głosy. - ...szysz, co mówię, Draco?
- Słucham? - Chłopak zwrócił twarz w stronę matki, nadal stojącej nie dalej niż krok od progu drzwi.
- Przepraszam. Zamyśliłem się.
- Chodzisz z głową w chmurach, synu. Coś się stało? - W głosie matki można było wyczuć nutki zmartwienia.
- To nic takiego, mam tylko... dziwne sny.
- Sny? To te, które możesz...
- Nie! - wykrzyknął pospiesznie, lecz wiedział, że matka była świadoma jego kłamstwa, nic jednak nie odpowiedziała. - Ja... Coś ze mną nie tak. Te uczucia są... dziwne. Nigdy się tak nie czułem...
- Kim ona jest? Znam ją?
- Tak znasz i to nie ona. - Draco dziwił się, jak jego matka samym swoim tonem potrafiła wyciągnąć istotne informacje.
- Ach tak. Zapomniałam. Zejdź na dół proszę i zjedz coś, dzisiaj jest ten dzień.
- Ten dzień?
- Twoje pierwsze i najważniejsze zadanie w Zakonie, prawda?
- Ach... tak. Mam... Ha... znaczy Pottera... - urwał zdezorientowany. - Jak ty to robisz, mamo?
- Mam swoje sposoby i lata praktyki z twoim ojcem. - Kobieta zaśmiała się cicho, mruknęła coś pod nosem, dziwnie podobnego do: Więc to Harry Potter i wyszła, nie odwracając się.
- Zadziwiająca kobieta - westchnął i ruszył do łazienki w celu przygotowania się do zejścia na dół.
***
Osoba, o którą było tyle zamieszania, leżała w łóżku we własnym pokoju pogrążona w śnie. Został mu dany poprzedniego wieczoru Eliksir Słodkiego Snu. Powoli chłopak budził się, otwierając swoje zasłonięte przez powieki zielone oczęta. Od kilku dni jego ciało było w kiepskim stanie, lecz dzięki Severusowi i jego wielkiemu planowi, Potter zaczął wyglądać lepiej i czuć się w miarę normalnie. Od wypadku przed drzwiami biblioteki minęło kilka dni, a on poprzez częste przebywanie w bibliotece wiele się nauczył, jeżeli chodziło o przedmioty szkolne i starał się zapanować nad tą dziwną, agresywną stroną swojego charakteru. Znów zachowywał się jak on sam, sprzed pojawienia się w swoim ciele pokładów Mrocznej Magii, a używanie jego magii bezróżdżkowej zostało zakazane przez tego podłego Nietoperza, który uzasadniał to tym, że najpierw Harry ma za zadanie pokonać Czarnego Pana, a potem może robić sobie co chce, lecz do tego czasu będzie musiał się powstrzymywać i nawet nie wspominać o tej magii. Czuł się z tym źle, bo bądź co bądź ta magia była częścią niego, ale nie pozostało mu nic innego jak pogodzić się ze słowami Snape'a i tylko w tajemnicy ćwiczyć. Nadal używanie jej powodowało ataki kaszlu, lecz już nie tak intensywne jak przedtem. Dzisiaj był dzień w którym w końcu mógł wyjść na zewnątrz, lecz oczywiście nie sam. Jego towarzyszem (tj. ochroniarzem) ma być ten jak mu tam... Felix? Chyba coś takiego. Znów jego samodzielność została podważona słowami Dumbledore'a: On nie będzie cię niańczyć, tak jak to ująłeś Harry, on po prostu będzie ci towarzyszył.
- Też coś... - sarknął pod nosem ruszając w pełni ubrany do drzwi na śniadanie, poinformowany przez Syriusza, że Dumbledore czeka na dole. - Może się czegoś dowiem?
Z tymi słowami, Harry wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi i ruszył schodami na dół. Jego kroki były ciche i delikatne. Dodatkowo kierując się instynktem szepnął zaklęcie, dzięki któremu jego kroków w ogóle nie było słychać. Przystanął przy drzwiach kuchni i sięgając do klamki usłyszał ciche rozmowy na... swój temat.
- Wiesz co robić. Harry, ma o niczym nie wiedzieć, zrozumiałeś? - Dumbledore powiedział do jakiejś osoby, lecz brunet nie słysząc odpowiedzi założył, że osoba musiała dać odpowiedź gestem. - A teraz zmykaj.
Powinienem teraz się wtrącić?, pomyślał Harry i pchnął drzwi bez udziału woli. Od razu wszystkie spojrzenia skierowały się w jego stronę. Mina Harry'ego przez moment wyrażała zawiedzenie, gdyż znów posiadano przed nim tajemnice. Zanim się odezwał, do jego twarzy wrócił zwyczajowy, może tym razem lekko wymuszony uśmiech.
- Dzień dobry - powiedział i ruszył niespiesznym krokiem do jak najbardziej oddalonego krzesła i sięgnął po leżącą na stole gazetę.
Usiadł i zaczął przeglądać artykuły nie zwracając uwagi na pytające spojrzenia kierowane przez innych obecnych do niego i siebie nawzajem. Pierwszą osobą jaka się odezwała była pani Weasley.
- Dzień dobre, kochaneczku. Zaraz będzie śniadanie, przyszedłeś w samą porę. - Harry podniósł wzrok znad artykułu gazety który czytał o tytule "Harry Potter - zaginiony?" i uśmiechnął się do kobiety jednym ze swoich uśmiechów. Nie powiedział jednak nic, a widząc lekki rumieniec na twarzy matki Rona, wrócił do czytania artykułu. Kobiety..., pomyślał tylko i przewrócił stronę gazety z artykułem zaopatrzonym w jego podobiznę.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się być długim i męczącym, a jego imię wypowiedziane przez dyrektora przypomniało mu, że ten człowiek posiada więcej tajemnic przed nim niż był świadom.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pierwszy raz mam szansę dedykować komuś rozdział. Tą szczęściarą jest - Nique, ponieważ jako pierwsza napisała komentarz na tym blogu i wprawiła mnie w niemałe zaskoczenie i uczyniła wielką radość. Wielkie dzięki! A teraz do rzeczy...Rozdział nic wielkiego nie wnosi, ale za to trochę wyjaśnia... chyba. Następny rozdział nie wiem kiedy się pojawi, bo obecnie jestem przeziębiona i ciężko mi się myśli, ale być będzie, to jest pewne. Będę pisać mimo wszystko! Okey dość tych bredni. Czytanie książek pomaga mi i uczy jak mam pisać. Dzięki Bogu, że lubię czytać. Znów zbaczam z tematu, więc kończę...
Pozdrawiam!
Yukiko, widzę, że pustki, więc najlepiej jeśli zrobisz, reklamując się w Rejestrze Blogów. Tą drogą można pokazać swojego bloga i wiele osób zachęcić do czytania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Phoe
A no pustki. Sklejam fabułę, zamierzam pisać i pisać, ale motywacji zero, bo komentarzy zero :D
UsuńSuper opowiadania, uwielbiam je :x
OdpowiedzUsuń- Cersei
Jeden z moich ulubionych blogów :-)
OdpowiedzUsuńJa tam będe pisać komentarze
OdpowiedzUsuńJ.
Od trzech rozdziałów chciałem zrezygnować. Jakoś dennie mi to wychodzi. No to kolejny rozdzial.
OdpowiedzUsuńA tym razem się podpisze..
Wcześniej anonim.
Ciekawe jak to się skończy xD I LOVE DRARRY <3333333333 ~ Rose Malfoy-Potter $
OdpowiedzUsuńŚwietne! Bardzo miło się czyta
OdpowiedzUsuń#Natka
Witam,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Harremu uda się opanować tą magię, cóż cały czas mają przed nim tajemnice....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwierzę, że Harremu uda się opanować tą magię, cały czas mają przed nim tajemnice....
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, wierzę, że Harremu uda się opanować tą magię, to takie wkurzające... cały czas mają przed nim tajemnice....
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza