- Harry - odezwał się starszy czarodziej - jak się dzisiaj czujesz?
- Całkiem dobrze, profesorze. - Harry odpowiedział nawet nie patrząc na dyrektora.
- Dobrze to słyszeć. Harry, dzisiaj powinieneś się wybrać na ulicę Pokątną po potrzebne na ten rok rzeczy do szkoły. Tak jak wspominałem wcześniej, będzie ci towarzyszył młody Felix.
- Tak... wiem o tym. O której ma się on zjawić?
- Licząc od teraz za jakieś trzy godziny, więc możesz w międzyczasie zająć się czymś.
- Więc pójdę do biblioteki. - Chłopak wstał i przeciągnął się mocno, jakby dopiero się obudził z długiego snu, pokazując przy tym kawałek umięśnionego, opalonego brzucha.
- Harry? - Dyrektor zawołał chłopaka, który w tym momencie spojrzał na niego pierwszy raz tego ranka.
- Tak? - Chłopak stał przez chwilę z zainteresowaniem patrząc na dyrektora, po czym jego własne dłonie okazały się bardziej interesującym obiektem do obserwowania.
- Nic takiego. - Dyrektor również wstał i ruszył w stronę wyjścia, przy którym właśnie stał chłopak. Gdy starszy czarodziej mijał chłopaka dodał cicho: - Lepiej ci bez okularów, lecz nie powiem, że nie będę za nimi tęsknić. - Mężczyzna powiedziawszy to, poklepał lekko zdziwionego chłopaka po ramieniu i uśmiechnął się w swój typowy sposób.
Chyba nigdy nie zrozumiem tego człowieka, pomyślał Harry, westchnął lekko i nie zwlekając dłużej, wyszedł z kuchni kierując swoje kroki do własnego pokoju.
Przed drzwiami pokoju przystanął i począł rozmyślać nad planem dnia. Za niecałe trzy godziny pojawi się Felix, który miał za zadanie towarzyszyć mu w wyprawie na ulicę Pokątną. Gdy pierwszy raz Harry go zobaczył ten chłopak zwrócił na siebie jego uwagę, gdyż wydawał się przejęty jego losem, a w sumie nie powinien. Dopiero poznana osoba (i do tego chłopak!) raczej nie powinna interesować się życiem innej osoby... Nie powinna, ale to raczej w moim przypadku niemożliwe... Czarodziejski świat wie o mnie całkiem dużo..., pomyślał Harry w międzyczasie. W końcu, wszedłszy do pokoju od razu skierował się w stronę leżących na stole książek, jedna z nich była otwarta. Była to książka traktująca o historii zaklęć oraz ludziach, którzy są autorami i twórcami ich, a była otwarta na rozdziale "Zaklęcia i uroki używane za dawnych dziejów". Harry nie przypominał sobie by zostawił ją otwartą. Rozglądając się dookoła speszony, trafił wzrokiem na leżącą niby niedbale karteczkę pergaminu z zapisanym jednym zdaniem, które wprawiło go w lekki przestrach graniczący z lękiem. Na kartce było napisane: "Wiem o Tobie wszystko, Harry". Czytając po raz kolejny jedno krótkie zdanie zdał sobie sprawę, że ostatnimi czasy czuł się swobodnie, aż za bardzo, jego zdaniem, gdyż w szkole i na Privet Drive takiej możliwości nie miał. Kartka, którą miał w ręce zmieniła się w kuleczkę i poleciała przez pokój gdzie odbiwszy się od ściany z oknem upadła na podłogę.
- Ej... nie śmieć!
- Co? - Zdezorientowany obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i tuż przed jego oczami pojawiła się twarz ciemnowłosego chłopaka. Stojąc tuż przy nim wprawił Harry'ego w zdziwienie, a gdy jego twarz zbliżyła się jeszcze, że aż stykali się nosami odepchnął go na wyciągnięcie ręki tym razem zirytowany. - Co ty do diabła wyprawiasz?
- Aktualnie zwracam ci uwagę za śmiecenie. - Chłopak ruszył w stronę śmieciowej kulki chcąc ją podnieść. Gdy papierek był tuż przed jego palcami ten podźwignął się do góry, przelewitował w stronę ręki Harry'ego i w powietrzu spalił się niebieskim płomieniem.
- Wow.
- Felix, tak?
- Tak.
- Nie miałeś być czasem za jakieś... - zerknął na zegar ścienny sprawdzając szybko godzinę, była aktualnie dziewiąta trzydzieści - dwie i pół godziny?
- Taaa... przyszedłem wcześniej. - uśmiechnął się wesoło, nie szczędząc przy tym ukazania szeregu śnieżnobiałych zębów. - Hej, Harry...
- Potter. - Brunet mówiąc to obrzucił go szybkim spojrzeniem i ruszył w stronę drzwi.
- Hę? - Chłopak nie zrozumiał.
- Dla ciebie jestem Potter. Nie znasz mnie, więc nie spoufalaj się. - Harry przystanął tuż przy drzwiach i dodał: - Idziemy?
- Hę...? Ach, tak... idziemy. - Ciemnowłosemu zrzedła mina, bowiem wiedział, że droga zbliżenia się do chłopaka nie będzie usłana różami.
***
- Ej no! Ha... Potter! Co jest? Wstawaj! - Do jego uszu dotarł głos zdenerwowanego i zaniepokojonego ciemnowłosego chłopaka.
- Nie nic, ja tylko... poczułem się słabo. - Starał się wstać, lecz kolana ugięły się pod jego ciężarem i omal by nie upadł gdyby nie para nathanielowych rąk podtrzymujących go.
- Taaa... wyglądało to jakbyś kogoś szukał. Ktoś znajomy?
- Nie powinno cię to interesować. Puść mnie, dam rade sam stać - mruknął pod nosem brunet pąsowiejąc.
- Tak, tak. Łapię. - Nathaniel postawił go na dwóch nogach i stanął obok. - Chodźmy już.
***
- Harry... - szepnął i nie udało mu się zapanować nad mimowolnym westchnieniem, które arystokracie nie przystoi!
- Hoho, kogo mu to mamy? - Jadowity uśmieszek wypełznął na usta przybysza.
- Ty... - syknął blondyn i drgnął na myśl, że ten mógł zobaczyć go w takim stanie. W stanie totalnej rozsypki emocjonalnej.
- Hejo, Dracuś. - Uśmieszek nic nie tracił ze swojej jadowitości, lecz wręcz stał się bardziej jadowity niż przedtem.
- Czemu tu jesteś, co? Nie miałeś się opiekować Potterem?
- Nic się nie bój, poszedł do Gringotta po więcej pieniędzy. Upatrzył sobie całkiem niezłą miotłę.
- To, że Dumbledore nie poznał się na tobie, nie znaczy, że ja tego nie zrobiłem...
- O czym ty mówisz? - Udał zdziwienie ciemnowłosy.
- Bardzo dobrze wiesz o czym ty ś... mhla... - ręka drugiego chłopaka zakryła usta blondynowi.
- Szzz... zamknij się, nic nie mów! Nie masz żadnych dowodów - syknął do Draco niebezpiecznie niskim szeptem.
- Może nie, ale je zbiorę. Mam cały rok. - Tym razem to Draco uśmiechnął się jadowicie.
- Nie bądź taki pewien, Malfoy. - Przybysz spojrzał na niego z obłędem w oczach i odepchnął mocno, po czym odwrócił się i odszedł.
- Okaże się, kto wygra - szepnął Draco do siebie, otrzepując ubrania z niewidzialnych pyłków i ruszył w stronę banku Gringotta, miał złe przeczucia.
~~~~~~~~~~~~~~~
Ta-dam! W końcu znalazłam czas na napisanie. Rozdział jest pisany pod natchnieniem bowiem mam przygotowany zawsze tylko zarys fabuły. Dziękuję pewnym osobom wspierającym mnie i pomagającym. Teraz, gdy już pewne hamujące mnie sprawy mam za sobą, mogę pisać.
Kolejny rozdział będzie moim ulubionym, bowiem bardzo długo przygotowywałam go. Tak! Może się wydawać, że mój Harry jest dziwny... ale on ma taki być... mniej więcej. Ok. Tyle.
Pozdrawiam!
Świetnie piszesz ,rozdział genialny........jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńBrawo!! Podoba mi się wszystko poza Felixem
OdpowiedzUsuńja na co dzień nienawidzę czytać ale zmieniam zdanie
OdpowiedzUsuńJ.
Wczesniej anonim..
OdpowiedzUsuńWiesz co?
...
..
Nie nawidze Cie :)
czytam to jak lektor od siodmej rano bodaj, rozdzial po rozdziale.. nie spalem cala noc.. Jestem heteroseksualnie ustawiony do zycia. Naprawde podziwiam Cie za ten pomysl. Gratulacje. No to kolejny rozdzial. :)
<333
OdpowiedzUsuń~ Rose Malfoy-Potter $
Grry zepsulas tym Feliksem juz go nie lubie ale kocham Harrego hehe w sumie podeslalem tego bloga swojemu chlopakowi. Zaczal go czytac i ma zamiar przeczytac cala serie hp. Jestem z niego taki dumny
OdpowiedzUsuńDziekuje ci
Twoj
Lys :*
Witam,
OdpowiedzUsuńDraco wchodzi Harremu do snów, a to zachowanie Felixa jest bardzo podejrzane...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńco? Draco wchodzi Harremu do snów, coś to zachowanie Felixa jest bardzo podejrzane...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale ale że co? Draco "wchodzi" Harremu do snów? zachowanie Felixa jest jak dla mnie bardzo podejrzane...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza