sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 10

Harry szedł szybkim krokiem w stronę banku Gringotta starając się nikogo nie potracić i nie zwracać na siebie uwagi. O ile tak można, gdy się idzie jak rozpędzony jedenastolatek z wózkiem, przechodzący przez przejście na peron 9 i 3/4. Nagle chłopak zatrzymał się i począł rozglądać, lecz nic jakoś specjalnie nie rzuciło mu się w oczy. Czego szukał? Za czym się rozglądał? Za właściwą drogą czy może szukał... Jego? Zaciskając dłoń w pięść ruszył znów energicznym krokiem, by za chwilę przystanąć, gdy znalazł się u celu. 

Bank wyglądał tak samo jak zawsze. Największy budynek na całej ulicy Pokątnej. Podchodząc do drzwi wejściowych usłyszał jak ktoś go woła.

- Harry Potter! - Chłopak jak na komendę odwrócił się by dostrzec osobę, z ust której padło jego nazwisko.

- Tak? - zapytał uprzejmie patrząc na kobietę w średnim wieku o czarnych, długich, sięgających do pasa prostych włosach i bystrym zielonym spojrzeniu. Chłopak nie znał jej, a przynajmniej nie przypominał sobie.

- Jednak to naprawdę ty chłopcze! - Uradowana kobieta klasnęła w dłonie ukazując przy tym blade dłonie. 

- Gdzie się podziały twoje okulary?

Potter nadal nie wiedział kim kobieta mogła być i skąd go zna. Chcąc się przekonać podszedł do niej bliżej, uśmiechnął się i odpowiedział na zadane pytanie:

- Przestały być potrzebne.

- Twój kolor oczu jest piękny. Zieleń młodej trawy. Doprawdy piękne - oznajmiła odwzajemniając uśmiech.

- Proszę mi wybaczyć moje złe zachowanie, ale... kim pani jest?

- Jak ja głupia... - Kobieta pacnęła się otwartą dłonią w czoło w geście zażenowania. - Wybacz, że się nie przedstawiłam. Jestem Alona Doer. W tej chwili pewnie nie kojarzysz tego nazwiska, ale pewnie niedługo zrozumiesz. Jestem także lekarzem szpitala św. Munga od Urazów Pozaklęciowych.

- Miło mi było panią poznać, ale spieszę się.

- Do banku? - Kobieta spojrzała znacząco na wejście do budynku.

- Tak.

- Więc idziemy w tą samą stronę. - Zachwycona takim obrotem spraw ruszyła w stronę drzwi, a Harry za nią. - Szósty rok?

- Hę? - Kobieta zachichotała słysząc odpowiedź chłopca.

- Zapytałam, czy teraz zaczniesz szósty rok nauki w Hogwarcie?

- Aha... - westchnął i szybko dodał: - Tak.

- Nie jesteś zbyt rozmowny. - Pożaliła się Alona i spojrzała na chłopaka kątem oka.

- Dziwi się pani?

- Trochę. - Tym razem kobieta westchnęła i zapytała z widocznym błyskiem w oku: - Mogę zobaczyć bliznę?

- Słucham?

- Bliznę. Chciałabym ją zobaczyć, masz długą grzywkę, która ją zasłania.

- Ech... - westchnąwszy podniósł rękę i odsłonił swoją osławioną bliznę.

- Wow. Naprawdę wygląda jak błyskawica. 

- To trochę dziwne prosić o coś takiego przy pierwszym spotkaniu.

- Racja. - Po tym słowie kobieta zamilkła, a Harry przyłapał się na tym, że się w nią wpatruje. Kobieta była naprawdę ładna.

Idąc przez hol dotarli do miejsc, z których można się dostać do własnych skrytek. Kobieta dotknęła ramienia chłopaka, by zwrócić na siebie jego uwagę.

- Więc teraz się rozchodzimy, położenie mojej skrytki to tajemnica. -  Alona puściła oczko do chłopaka i ruszyła przed siebie.

- Tak jak każdego. - Harry mruknął do siebie pod nosem i po raz trzeci w ciągu niedługiego czasu westchnął.

Po sprawdzeniu tożsamości, prawdziwości różdżki i złożeniu kilku podpisów, Harry mógł dostać się do własnej skrytki. Dziwiło go to, że mógł wszystkie formalności załatwić sam, bo przecież jeszcze nie miał skończonych siedemnastu lat. Po krótkiej chwili znalazł się w swojej skrytce, wziął sakiewkę galeonów i wyszedł. Tą samą drogą powrócił do głównego holu, lecz tym razem było inaczej. Hol był pusty, a drzwi zamknięte. Zdezorientowany Harry, wyjął różdżkę i rozejrzał się uważnie, kątem oka dostrzegł ciemny cień, który równie szybko zniknął. Chłopak podążył za cieniem, gdy nagle usłyszał skrzekliwy, znajomy głos dochodzący zza jego pleców. Rozpoznawszy owy głos, Pottera przebiegł dreszcz, a jego ciało zesztywniało z przerażenia.

- No kto by przypuszczał, że ciebie tu znajdę, Potter?

Chłopak nadal stojący w tym samym miejscu i w tej samej pozie, zapytał cicho:

- Jak...?

- Mamy swoje sposoby, mały chłopcze. - Kobieta wydała gardłowy dźwięk, który miał uchodzić za śmiech. 

Jego uszu nie umknęło, że użyła zwrotu mamy, co oznaczało, że nie była sama, albo ktoś pomógł jej go podejść tak, by nie rzucać się w oczy. 

- Co tam u ojca chrzestnego...? - przerwała robiąc wymowną ciszę. - No tak... nie żyje. Sama go zabiłam, jak mogłam o tym zapomnieć?

Szaleńczy śmiech poniósł się echem po wielkim holu przyprawiając bruneta o mdłości.

- Bellatrix, ty wiedźmo - wysyczał Harry odwracając się w końcu i rzucając przy tym kobiecie groźne spojrzenie.

- Ojoj, chłopiec się zdenerwował?

- Co tu robisz? - wycedził przez zęby starając się przybrać wypowiedzi szyderczy wydźwięk. - Bo raczej nie przyszłaś po pieniądze, prawda? Widać po twoim... odzieniu, że stanowczo nie dbasz o to w co się ubierasz, czyż nie? - Tak Harry, denerwuj ją jeszcze bardziej, to w odpowiedzi cię zabije, pomyślał Harry, wymierzając sobie przy tym mentalnego kopniaka za głupie gryfońskie zachowanie. Najpierw robi, potem myśli, cały Harry...

- Radziłabym być grzecznym, gówniarzu! - wrzasnęła na niego, na co Harry lekko drgnął i skurczył się w sobie. - Nasz Pan kazał mi cię do siebie przyprowadzić żywego, ale sądzę, że nie powinien mieć mi za złe jak zrobię coś innego? - Udała zadumę, by po chwili ciągnąć dalej. - Lepiej się poddaj, nie masz ze mną żadnych szans.

- Jesteś tego pewna... wiedźmo? - Ręka, w której trzymał różdżkę drgnęła i dźwignęła się do góry, celując prosto w serce kobiety. - Dziwne, że jeszcze cię nie złapali.

- Cóż za przejaw odwagi. Mały, głupi gówniarz, uważany za Wybrańca stara się dogadać z wrogiem! - Śmiała się i parskała na przemian, co przypominało Harry'emu starego, schorowanego konia. - Jakie to słodkie.

Harry szukał sposobu, by ujść z tej konfrontacji w miarę cało i bez zbędnego rozlewu krwi. Kątem oka starał się wypatrzyć jakąś osobę, czarodzieja, goblina, kogokolwiek, kto mógłby odwrócić uwagę kobiety, gdy on będzie starał się umknąć. Wielkie było jego zdziwienie, kiedy nikogo takiego nie znalazł. Panująca wokół cisza aż dzwoniła w uszach, tylko jego serce waliło w rytm jakiejś szalonej piosenki i był prawie pewien, że dźwięk jego uderzeń odbija się echem w przestronnym holu. Holu niezwykle pustym, co było po prostu nieprawdopodobne. Zawsze było pełno ludzi chcących wejść do własnych skrytek, Harry doskonale widział ogrom chętnych, gdy szedł do swojej własnej. Jakieś dwadzieścia minut zajęła mu droga do i ze skrytki, więc ktoś musiał wiedzieć, że tu właśnie jest i przygotować zawczasu pułapkę. Pytanie tylko: kto? Pytanie rodzi pytanie, a on czuł się zagubiony i jak nigdy wcześniej potrzebował czyjejś pomocy. Nie panował nad swoją magią i bał się starcia, które praktycznie uderzyło go w twarz w postaci spotkania z morderczynią Syriusza i zwolenniczką Voldemorta w jednym.

- Nic nie wymyślisz, więc sobie daruj, wszystko zostało dokładnie zaplanowane, a ty jak zawsze trafiłeś w naszą pułapkę niczym zwierzę. Zawsze się tak dzieje, niczego się nie nauczyłeś. - Spojrzała na niego z pogardą, a w kącikach ust tlił się ironiczny uśmiech.

Brunet, który teraz spojrzał na nią, miał nieobecny wzrok jakby się już poddał. Wola walki gasła, bo tej walce nie byłoby końca. Czy ma dla kogo walczyć? Nagle w jego umyśle pojawił się uśmiech chłopaka ze swoich snów i czuł rozgrzewającą go od środka odwagę i coś jeszcze innego, trudnego do opisania. Może warto spróbować? 

Harry wypuścił różdżkę z ręki, która z głuchym odgłosem uderzyła o ziemię, zwracając na siebie uwagę wiedźmy.

- Dobry wybór, a teraz cię zwiążę, nie ruszaj się. Incarcerous. - Wielkie było zdziwienie kobiety, gdy zaklęcie nie odniosło skutku. - Co jest...?! - warknęła i krzyknęła: - Incarcerous!

- Chwilowo zablokowałem twoją magię, a teraz moja kolej. - Chłopak podniósł różdżkę, jakby od niechcenia i wyszeptał: - Crucio.

Fala bólu ogarnęła ciało kobiety, a ona sama runęła na ziemię. Czuła jakby ból trawił ją od wewnątrz, a czar był o wiele silniejszy niż ten którym raczył ją i innych Śmierciożerców sam Czarny Pan. Jedyną myślą na jaką mogła się skupić przez ból to ta, że nie doceniła możliwości Pottera, co było od początku wielkim błędem, gdyż Czarny Pan mówił im o Potterze i jego uaktywniającej się Mrocznej Magii.

- Po.,.tter... ty... - Starała się wycharczeć jakieś sensowne zdanie, lecz potęgujący ból skutecznie jej to uniemożliwiał.

- Słucham? - Brunet przerwał zaklęcie i pochylił się nad kobietą. - Coś mówiłaś, Lastrange?

- Jesteś... sukin...synem. - Jedno krótkie zdanie z ust kobiety przelało czarę goryczy.

- Nie obrażaj mojej matki! 

Gwałtowne uczucie nienawiści wezbrało się w sercu chłopca, co spowodowało wzrost mocy magicznej w powietrzu. Szyby zatrzeszczały w ramach, by za chwilę pęknąć na milion błyszczących kryształków. Wszystko wirowało wokół chłopca, który patrzył z pogardą na kobietę. Wyciągnął rękę w stronę różdżki, nadal trzymanej w rękach leżącej i zwijającej się w konwulsjach kobiety łypiącej na niego złowrogo i zmusił ją do poddania się jego mocy. Gdy już różdżka znalazła się w jego dłoni wszystko ucichło, a moc stała się bardziej wyczuwalna.

- Avada Kedevra! - Chłopak krzyknął celując różdżką kobiety w nią samą. 

Potter stał i patrzył jak wydobywający się z końca różdżki strumień zielonego światła uderzył w Bellatrix z cała swoją mocą, ją samą odrzucając aż na sam koniec pomieszczenia. Martwe już ciało uderzyło w przeciwległą ścianę z chrupiącym, ohydnym odgłosem. W miejscu uderzenia głowy kobiety ze ścianą widniała szkarłatna posoka. Morderstwo czy wypadek? To będzie jedno z pytań osób, które znajdą ciało. Chłopak zdawał sobie sprawę, że Avada zostawia ślady na trupie, ale chociaż ludzie będą dociekać co stało się pierwsze.

Różdżka nadal trzymana w ręce chłopaka uniosła się lekko na jego życzenie i zaczęła się łamać na wiele małych, drewnianych kawałków. Gdy pozbył się różdżki spojrzał na martwe kobiece ciało i jakby ocknąwszy z amoku, cofnął się kilka kroków w tył przerażony.

- Co...? Co ja zrobiłem? - Spanikowany chłopak pobiegł w stronę drzwi wyjściowych, znajdujących się zaledwie kilka kroków od miejsca w którym stał on sam, by w nich natknąć się na osobę, o której cały dzień myślał. Przed nim stał najprawdziwszy Draco Malfoy. 

Blondyn zlustrował wzrokiem bruneta i rozejrzał się wokół, a gdy jego spojrzenie padło na martwe ciało kobiety, która na domiar złego była zwolenniczkę Czarnego Pana jak i również jego ciotką otworzył szeroko oczy z przerażenia. Znów spojrzał na Pottera i ze zdławionym głosem zapytał:

- Co tu się do cholery stało?

 ~~~~~~~~~~~~

Lubię kończyć w niespodziewanych momentach, gdyż to buduje napięcie. Pozdrawiam moich czytelników (o ile takowi są, bo coś się wierzyć nie chce :P) i zachęcam do ujawnienia. Komentarze bardzo pomagają i dają motywację by ciągnąć dalej opowiadanie. Byłabym niezwykle szczęśliwa widząc nawet jeden komentarz pod nowym rozdziałem, nie ważne jaki :D.
Co do kolejnego rozdziału to sadzę, że skoro koniec roku już się zbliża to jakoś niedługo powinnam zacząć pracę na nim. Tyle ode mnie.
Pozdrawiam!

11 komentarzy:

  1. Niee. Mam nadzieję, że Malfoy i Harry nie będą mieli kłopotów

    OdpowiedzUsuń
  2. o nie taki moment przerzucam rozdział musze przeczytac dalej

    J.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczesniej anonim..

    Ja osobiście zakończonym na zwrocie Avada Kedavra. Coraz ciekawiej to wyglada moja droga. Coraz to ciekawiej. Kolejny rozdzial.
    do zobaczenia w komentarzach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Te momenty xD ~ Rose Malfoy-Potter $

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne to twoje opowiadanie. Biorę się do czytania reszty :>
    ~Arashi~

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaa ryje psyche Nyks swieta Persefona przenajswietrza i Lilith przeubustwiona zmiluj sie

    Cały podziwu
    Lucyfer (lys)

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha, Bellatrix nie żyje
    #Natka

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    cały czas zastanawiałam się gdzie podziewa się Felix, który miał go chronić i Draco z ukrycia, czyżby ta moc zapanowała nad Harrym, i ciekawe jak zareaguje Draco
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    czyżby ta moc zapanowała nad Harrym, i ciekawe jak zareaguje Draco... ale zastanawia mnie też gdzie podziewa się Felix, który miał go chronić i Draco...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    cudnie, ale czyżby ta moc zapanowała nad Harrym? zastanawiam się gdzie podziewa się Felix, który miał chronić Harrego i Draco...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Magical Wand Harry Potter Chibi Draco Malfoy Harry Potter Glasses