sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 18

- Wybacz, ale niestety by wejść do pokoju prefekta musisz przejść przez pokój wspólny.

- Dam radę.

- Oczywiście - prychnął blondyn. - Rozumiesz swoje obowiązki?

- Tak i cieszę się z jednego. - Chytry uśmiech pojawił się na ustach Pottera.

- Domyślam się z czego, ale nie przeginaj, jasne? Teraz jesteś w domu Węża.

- Trudno o tym zapomnieć, ale zastanawia mnie jedno.

- Co znowu? - Blondyn westchnął zmęczony wchodząc do swojego pokoju, a Potter za nim.

- Dlaczego mi pomagasz?

- To jest dobre pytanie, ale odpowiedzi na razie nie poznasz.

- Dureń. - Brunet zirytował się.

- Właśnie. Twój pokój sąsiaduje z moim.

- Serio? - Zainteresował się brunet.

- Tak. Widziałeś jak przechodziliśmy przez mały korytarz w drodze do tego pokoju?

- Eee... chyba.

- Rany... chodź. - Pociągnął bruneta za rękaw i poprowadził do małego korytarza. - Widzisz? Te drzwi otwarte to przedsionek mojego pokoju, a te obok - Wskazał ręką po swojej prawej stronie - do twojego. Teraz, gdy masz już tę funkcję, nikt poza prefektem nie może ich otworzyć.

- To na serio moja skóra jest bezpieczna.

- Ale nie wiem czy tyłek też - mruknął blondyn pod nosem.

- Coś mówiłeś, Malfoy? - Chłopak z zainteresowaniem patrzył na blondyna.

- Nic, Harry.

- C-co? - Speszony cofnął się o krok.

- No co? To twoje imię, prawda? - Chłopak zaśmiał się cicho z reakcji Pottera.

- No przecież wiem, ale czemu ty je wymawiasz?

- Oj przestań. Jesteśmy teraz w jednym domu, będziemy się częściej widywać i... - Podszedł 
bliżej, by nikt nie podsłuchał. - Jesteśmy razem w Zakonie Feniksa. To o czymś świadczy, prawda?

- R-racja... Ma... Draco. - Brzmienie z jakim wymówił imię blondyna, sprawiło, że Malfoyowi przebiegły dreszcze wzdłuż kręgosłupa i zastanowił się z jaką intonacją ten wołałby jego imię, kiedy wiłby się pod nim z rozkoszy w łóżku. - Ziemia do Dracona. - Chłopak pomachał blondynowi ręką przed oczami. Draco niewiele myśląc złapał ją.

- Przecież nie jestem głuchy, Harry. - Wymówił imię chłopaka z pasją, widoczną również w jego oczach. Nadal trzymając chłopaka za dłoń wplótł swoje palce w palce Harry'ego i przyciągnął go bliżej.

- Puść... mnie. - Brunet zaczął oddychać coraz szybciej, a jego serce równie szybko biło, jakby miało zaraz wyskoczyć. - C-co ty... robisz?

- Sam nie wiem.

Blondyn przybliżył twarz do twarzy zielonookiego i dotknął delikatnie jego czerwonych, lekko drżących ust, swoimi. Powoli, żeby nie spłoszyć chłopaka zaczął lizać jego dolną wargę, a niespieszny ruch własnych ust sprawił, że wargi teraz tak bardzo dopasowane do jego własnych, zaczęły również uczestniczyć w pocałunku. Brunet nieśmiało otworzył usta pozwalając drugiemu chłopakowi pogłębić pocałunek, który używając teraz i języka zaczął penetrować ich wnętrze. W odpowiedzi na tak intensywne doznanie brunet tylko westchnął cicho. Delikatny i czuły pocałunek zamienił się w pożądliwy i pełen pasji jakby był ich ostatnim, albo wręcz przeciwnie, pierwszym od bardzo dawna. W tym było coś pięknego, co wręcz ich przerażało, ale też i zachęcało do kontynuowania. Po dobrej chwili, nabrzmiałe od intensywności pocałunku wargi rozłączyły się dając wytchnienie ich właścicielom.

- Harry... - zaczął blondyn, ale brunet odwrócił się słysząc jakiś łomot. Spojrzał na miejsce gdzie dopiero stał Malfoy i zdziwił się nie widząc go tam, a łomoczący dźwięk stał się nieznośny i Harry... obudził się.

Otwierał swoje oczy powoli, gdyż były niezwykle ociężałe po takim głębokim śnie. Przetarł szybko oczy, by odzyskać ostrość, ponaglany intensywnym łomotem w okno przez... sowę, nieznaną Harry'emu. Otworzył okno i pozwolił puszystemu ptakowi wlecieć do środka swojego nowego pokoju. Pokój był większy niż jego poprzenie dormitorium, które na takiej przestrzeni mieściło pięć osób, a nie jedną. Ściany były oczywiście w kolorze zieleni i srebra, lecz o dziwo Harry'emu to nie przeszkadzało. Uważał, że to ładne kolory i w pewien sposób pasowały do siebie, nie rażąc przy tym w oczy intensywnością jak to w zwyczaju miały kolory domu Gryffinfora. Duże, wyglądające na dwuosobowe, łóżko z baldachimem znajdowało się w samym centrum pokoju w towarzystwie stolika nocnego ulokowanego po jego prawej stronie. Do swojego użytku miał także biurko z ciemnego drewna i sporej wielkości łazienkę, z której był najbardziej zadowolony, bo już nie będzie musiał się spieszyć, by zdążyć się umyć przed śniadaniem. Pohukiwanie sowy zwróciło jego uwagę z powrotem do przesyłki, którą przyniosła. W paczce znajdował się jego nowy, teraz w kolorze zielonym i znakiem domu Węża na piersi, mundurek. No tak... stworzony w  ekspresowym tempie dla samego Harry'ego Pottera. Spojrzał na zegarek i zauważył, że była godzina lekko po piątej. Pierwszą lekcją były eliksiry z Gryffindorem. Harry nie mógł już na nie chodzić. Teraz jako Ślizgon nie zamierzał wdawać się w kłótnie z własnym domem i także z żadnym innym jak to mają w zwyczaju mieszkańcy domu Węża. Chłopak niechętnie ruszył w stronę łazienki z zamiarem przygotowania się do zejścia na dół, bo nie wiedział o której budzą się Ślizgoni. 

Teraz gdy był gotów, czyli umyty, uczesany, w miarę możliwości, i ubrany w nowy mundurek, wyszedł szybko za drzwi pokoju od razu w kogoś wpadając.

- Rany... - westchnął Harry. - Co robisz pod moimi drzwiami... - Podniósł wzrok zbierając się z podłogi. - Malfoy?

- To już jest nawyk, Potter - prychnął blondyn pomagając wstać Harry'emu, zadowolony, że ten przyjął pomoc.

- Ta... - mruknął i ruszył przed siebie mając dziwne uczucie deja vu w związku z tym korytarzem.

Blondyn najwyraźniej nie miał nic do dodania i ruszył za Harrym do pokoju wspólnego. Ku zdziwieniu byłego Gryfona pokój wspólny był praktycznie zapełniony uczniami. Jedni rozmawiali, drudzy coś czytali, a jeszcze inni drzemali na wygodnie wyglądających fotelach z ciemnozielonym obiciem... do czasu. Gdy tylko Harry wszedł do pokoju z idącym za nim Malfoyem wszyscy zaczęli się na nich gapić, a ci co spali, zostali brutalnie obudzeni przez innych, tylko po to, by mogli popatrzeć na Wybrańca-Który-Został-Ślizgonem.

- Więc teraz, Draco, dołączyłeś do bandy Pottera? - zapytała jakaś Ślizgonka, zdaje się, z piątego roku.

- Absurd. - Blondyn zamaszystym krokiem ruszył do jednego z foteli rzucając przy tym owej dziewczynie piorunujące spojrzenie.

- Harry! - Ktoś krzyknął, a brunet nie zdążył zareagować gdy został objęty przez ciemnowłosego chłopaka o nazwisku:

- Felix. - Harry odsunął chłopaka na wyciągnięcie ręki, a widząc uśmiech chłopaka dodał: - Dzień dobry.

- Mam nadzieję, że będzie dobry. - Felix znów się uśmiechnął łapiąc przy tym bruneta za rękę i ciągnął go do dormitorium, najpewniej swojego własnego. - Chodź, pokażę ci coś.

- Wątpię - wtrącił Malfoy. - Potter ma iść na spotkanie z profesorem Snape'm jeszcze przed śniadaniem.

- Ale to tylko na chwilę, zaraz go zwrócę, Draco. - Posłał w stronę blondyna udawany uśmiech, który nie sięgał oczu.

- Nadal tu jestem. - Naburmuszył się Harry czując się pominiętym. - Co chcesz mi pokazać?

- Ojciec przysłał mi pewną rzecz.

- A co to ma ze mną wspólnego? - zapytał Harry marszcząc brwi, gdy znaleźli się już w pustym dormitorium.

- To była wymówka, Harry, ale rzeczywiście dostałem paczkę od ojca.

- Wymówka? 

- Tak, by z tobą pogadać.

- O czym? - Harry zaczął się powoli irytować. 

- Rozumiem, że wiesz o niebezpieczeństwach ze strony Czarne... znaczy się Sam-Wiesz-Kogo, lecz ja jako twój ochroniarz muszę mieć cię na oku, więc załóż to. - Podał Harry'emu pierścień, który po zetknięcie z jego palcami zaczął się świecić i sam wpełznął na jego palec. - Dzięki temu, że nie można go zdjąć bez mojej zgody, nie zgubisz go.

- Zdejmij to - warknął Harry teraz już zdenerwowany.

- To dla twojego dobra, Harry. Zobaczysz, zaraz zniknie, a ty zapomnisz, że go masz.

- Co? - Brunet spojrzał zamglonym wzrokiem na Nathaniela, a ten uśmiechając się patrzył jak oczom Harry'ego wraca stary, znajomy blask.

- Widzisz? Tak działa ten pierścień.

- Pierścień? - Zdziwiony chłopak popatrzył na swoje i na Felixa ręce niczego nie widząc.

- Właśnie, o tym mówiłem. - Zaśmiał się lekko widząc zdezorientowanie bruneta.

- O czym? - Zainteresował się chłopak. - Gadasz od rzeczy, Felix.

- Rany... - westchnął chłopak urażony - mów mi po imieniu, Harry. Będziemy razem mieszkać i spędzać większość czasu razem na zajęciach - chłopak celowo powtarzał słowo razem by podkreślić słuszność tego co mówi. - Może się zaprzyjaźnimy.

- Jak na razie niezwykle mnie irytujesz... i co chciałeś mi pokazać?

- A... - przypomniał sobie - to nic ważnego... dostałem od ojca... przypominajkę.

- Przyprowadziłeś mnie po to by pokazać przypominajkę? - Brunet zmarszczył brwi. - Nigdy cię nie zrozumiem... - westchnął i otworzył drzwi.

- Będziemy mieli na poznanie się duuużo czasu. - Chłopak uśmiechnął się i popchnął Harry'ego z powrotem do pokoju wspólnego po raz kolejny przyciągając uwagę uczniów, a on sam wrócił do dormitorium.

- Dziwnie mieć Pottera we własnym domu - prychnęła jedna z dziewczyn, w której Harry rozpoznał Pansy Parkinson.

- Zielony pasuje mi do oczu - powiedział wyniosłym głosem brunet przechodząc do drzwi, które zostały szybko zagrodzone przez uczniów nie dając mu przejść. Rozglądając się nigdzie nie widział Draco... znaczy Malfoya, który mógłby... pomóc?

- Z drogi - warknął. - Nie chcecie mieć we mnie wroga, uwierzcie.

- Za późno - odezwał się Zabini stając za Harrym i wbijając mu różdżkę w plecy. - Nikt cię tu nie chce, więc nie panosz się tak, Potter.

- Uwierz, Blaise - Brunet celowo użył jego imienia by spotęgować złość ciemnoskórego chłopaka - przebywanie z wami w jedynym pomieszczeniu na co dzień, także nie napawa mnie entuzjazmem, więc nalegam byście zeszli z drogi dopóki się kontroluję.

- I co nam zrobisz? - Jakiś chłopak przed nim przemówił mierząc go groźnym wzrokiem. - Powalisz nas spojrzeniem?

- Blisko - odpowiedział niechętnie. - Ale raczej nie chcecie się narazić profesorowi Snape'owi, prawda?

- A co do tego ma profesor Snape? 

- Ej...

- Przecież nie dowie się, kto zrobił ci to i owo... - ciągnął chłopak dalej.

- Zamknij się... - Ktoś warknął.

- ... zawsze może to wyglądać na nieszczęśliwy wypadek, prawda?

- Doprawdy, panie Thomas? - Za plecami chłopaka stał nie kto inny jak profesor Snape z obojętnym wyrazem twarzy, lecz błyszczącym dziwnie spojrzeniem.

- Eee... to był taki żart, prawda? - Chłopak rzucił błagalne spojrzenie w stronę innych uczniów, lecz gdy nikt nie potwierdził opuścił wzrok na dywan.

- Tak też sądziłem, a pan, panie Potter do mojego gabinetu. Teraz.

- Oczywiście, sir - odpowiedział potulnie za wychodzącym profesorem i zamachnął kilka razy dłonią przyprawiając przy tym chłopakowi kociego ogona. Większość uczniów się zaśmiała, lecz kilku patrzyło z niedowierzaniem i także przerażeniem na Harry'ego. - Ostrzegałem. - Zaśmiał się cicho. - To do zobaczenia na lekcjach.

Harry bardzo zadowolony z siebie ruszył za, powoli oddalającym się, profesorem Snape'm. Chwilę później byli przed drzwiami do gabinetu, do którego wszedł pierwszy pod naglącym wzrokiem profesora.

- Siadaj, Potter. - Chłopak usiadł i spojrzał pytająco na Snape'a. - Wiesz, co narobiłeś?

- Nie rozumiem... - Zdziwił się chłopak markotniejąc.

- Duża liczba uczniów z mojego domu to dzieci śmierciożerców. Nie jesteś bezpieczny gdy sam szlajasz się po pokoju wspólnym.

- Z całym szacunkiem profesorze, ale nie zamierzam się chować, nie jestem tchórzem. - Spojrzał na profesora poważnie.

- Chciałbym, pana poinformować, że ma pan moją zgodę na uczestnictwo w zajęciach z zaawansowanych eliksirów - mruknął Snape ignorując poprzednią wypowiedź chłopaka. - Nie napawa mnie to entuzjazmem, znów męczyć się z panem przez kolejne dwa lata, ale zostałem wręcz namówiony przez dyrektora, bym to uczynił. Jest jeden warunek. - Snape wstał, cedząc słowa i z góry spojrzał na chłopaka. - Gdy w tym semestrze nie wykażesz, chodź odrobiny wiedzy w zakresie zaawansowanych eliksirów, Potter, wtedy będziesz mógł się pożegnać raz na zawsze z karierą aurora, co oczywiście mnie mało obchodzi, ale czy wyrażam się jasno?

- T-tak, sir. - Wstał lekko zdenerwowany. - Ja... eee... będę się starał, naprawdę.

- Idź już. Eliksiry po śniadaniu, nie spóźnij się. - Ostrzegł chłopaka i usiadł z powrotem patrząc jak kieruje się do drzwi.

- Do zobaczenia, profesorze.

Za drzwiami do gabinetu zobaczył chłopaka z blond włosami opartego, niby niedbale, o przeciwległą ścianę. Brunet zmrużył oczy, gdy owładnął nim chwilowy ból głowy.

- Co jest? - zapytał Malfoy niedbale nie patrząc brunetowi w oczy.

- Dziwnie się czuję, pewnie przejdzie. - Mówiąc to otrzymał przeciągłe spojrzenie szarych oczu z mieszaniną zdziwienia i, czegoś podobnego jak, niepokoju, lecz po chwili wyraz twarzy Malfoya znów był nieczytelny. - Czemu tu jesteś?

- O czym gadałeś z Felixem? - zapytał od razu beznamiętnym tonem.

- Właściwie to... nie wiem. - Podrapał się po głowie próbując coś sobie przypomnieć, lecz w głowie brzęczało dziwne zdanie: Tak działa ten pierścień, które na pozór mogło znaczyć cokolwiek. - Coś o przypominajce mówił, zdaje się - dodał Harry wyrzucając poprzednie myśli bezpowrotnie z głowy. - Rany... niedawno wstałem a już mam dość tego dnia.

- To znaczy?

- Nieważne. - Zaczął iść w stronę Wielkiej Sali na śniadanie, a za nim szedł powolnym krokiem Malfoy, który ze ściągniętymi brwiami przypatrywał się brunetowi.

Gdy Harry wchodził do Wielkiej Sali znów wszyscy się na niego patrzyli jak dzień wcześniej, tylko, że tym razem Snape niczym się nie krztusił, znaczy nie krztusiłby się, gdyby był... prawdopodobnie. Za stojącym głupio Harrym pojawił się Draco i zaczął ciągnąc go do stołu. Widząc taki gest ze strony Malfoya wszyscy zainteresowani wytrzeszczali oczy.

- Nie musisz tego robić - powiedział Harry cicho, patrząc na swój talerz.

- Co takiego? - zapytał Draco spoglądając na niego z ukosa.

- Niszczyć sobie przeze mnie reputacji... ja... cóż... przepraszam? 

- Przestań, Potter. To moja sprawa co robię i nic ci do tego jasne? Teraz jesteś postrzegany jako zdrajca tych dobrych - powiedział pewnie.

- Taa... eee... znaczy, przecież nadal jestem tym dobrym - obruszył się.

- Ja to wiem, ty to wiesz i kilka innych osób. I niech tak na razie zostanie.

- Hej, Harry. - Ktoś do niego zawołał z tyłu.

- O, cześć wam - odpowiedział ponuro odwracając się na krześle.

- Jak się czujesz, stary? - spytał Ron klepiąc bruneta po ramieniu.

- A jak wyglądam?

- Strasznie - mruknął rudzielec i po uprzednim łokciu w żebra od Hermiony dodał: - Znaczy 
się, jakby stado Hipogryfów przebiegło ci po głowie.

- Ronald! - Teraz dziewczyna uderzyła go książką Historii Hogwartu po głowie. - Nie słuchaj go, Harry. Wiemy, że jest ci ciężko.

- Ależ nie. Ron nieźle trafił, właśnie tak się czuję. - Uśmiechnął się wymuszenie i wstał.

- Gdzie idziesz, Potter? - Malfoy złapał go za rękaw szaty. - Zaraz eliksiry.

- Eliksiry? Przecież Harry nie chodzi na zaawansowane eliksiry.

- Masz stare informacje, Granger. Dziś rano Potter otrzymał osobiste pozwolenie od profesora Snape'a na uczęszczanie na zajęcia.

- A ty skąd wiesz? - Brunet spojrzał na blondyna, który nie wiedział co powiedzieć. - Podsłuchiwałeś?

Nie podsłuchiwałem... to robi plebs. My, arystokraci, tylko zdobywamy informacje nawet wtedy, gdy nie są przeznaczone dla naszych uszu. - Uśmiechnął się krzywym uśmieszkiem.

- Przecież to to samo - prychnął brunet, który nagle usiadł z sykiem.

- Co ci jest, Harry? - zapytała Hermiona przyklękając przy jego krześle i łapiąc go za rękę w geście zmartwienia.

- Głowa nagle zaczęła mnie boleć.

- Blizna? - zapytał Ron.

- Nie, Ron. Po prostu głowa...

- Powinieneś pójść do Dumbledore'a. - Gryfonka wyszeptała i pociągnęła Harry'ego tak, że prawie upadł.

- Przestań. - Machnął ręką. - Przecież nie będę zawracał głowy dyrektorowi każdym moim bólem nie?

- Więc gdzie chciałeś iść? Do Pomfrey?

- Co...? A nie... ja... eee... nie pamiętam. - Zmarszczył brwi wstając i idąc przed siebie.

- Czy on czasem nie zachowuje się dziwnie? - zapytała Ginny podchodząc do Rona i Hermiony.

- Taa... - westchnął Ron. - Co poradzić? Teraz jest Ślizgonem.

- Masz coś do Ślizgonów, Wiewiór? - powiedział beznamiętnie Malfoy.

- Są irytującymi, napuszonymi dupkami, ale to już wiesz. - Spojrzał na Malfoya, który tylko w odpowiedzi podniósł brew.

- Znów Harry nie je - szepnęła Hermiona Ronowi do ucha pokazując czysty talerz, przy którym niedawno siedział brunet. - Martwię się o niego.
   
Malfoy nie słuchając już konwersacji Gryfonów stojących przy ich stole, także wstał i ruszył szukać Pottera. Nikogo nie obchodziło wyjście Malfoya, lecz tylko jeden ciemnowłosy chłopak patrzył i przysłuchiwał się wszystkiemu uśmiechając się pod nosem, do czasu gdy ktoś wciągnął go w rozmowę.
   
***

Harry szedł już w kierunku sali do eliksirów. Znów nie miał apetytu i to go martwiło, bo gdy tylko myślał o jedzeniu, jego żołądek kurczył się w proteście. Nawet nie pamiętał, gdzie miał zamiar iść wtedy jak wstał nagle przy śniadaniu. Wiedział, że takim zachowaniem tylko martwił przyjaciół, ale ostatnio niewiele go to obchodziło. Gdy doszedł do sali eliksirów zostało jeszcze trochę czasu do lekcji, więc oparł się o ścianę i powoli po niej zsunął siadając na zimnej, kamiennej podłodze. Wzdrygnął się czując przeszywający chłód od podłoża, lecz nie zrobił nic by temu zaradzić. Podsunął kolana tak, że jego broda na nich spoczywała. Udawał, że podziwia nierówną fakturę kamiennej ściany naprzeciw niego, a tak naprawdę rozmyślał nad tym, co czuł. Uważał, że lada chwila stanie się coś złego, czuł to we wszystkich członkach i to go przerażało. Strach przed nieznanym, przed czymś równie mrocznym jak sam Voldemort starający się go dopaść za wszelką cenę. Był bliski załamania, ale... starał się grać wesołego i pełnego entuzjazmu. Nie potrafił wykrzesać z siebie, ostatnimi czasy, ani grama prawdziwej radości. Podły, zmienny nastrój było mu coraz ciężej ukryć, a całe jego ciało zachowywało się jak chciało, jakby bez udziału jego woli. 

Całe jego przerażenie i strach zniknęły na widok jasnowłosego chłopaka idącego powoli, ale gdy zauważył bruneta lekko przyspieszył kroku. Harry zmarszczył brwi. Jego ponure myśli minęły, zostawiając po sobie dziwne uczucie. Brunet zamrugał i znów popatrzył na przeciwległą ścianę. Zamyślił się starając sobie przypomnieć o czym myślał, ale bezskutecznie. Ukrył twarz w ramionach by zagłuszyć jęk frustracji, która niespodziewanie go ogarnęła. Po chwili poczuł ciepłą dłoń na swojej głowie. Blondyn, który klękał przed Harrym nic nie mówił, tylko lekko czochrał jego, już i tak poczochrane, włosy. Ten gest był taki czuły i dodający otuchy, że chłopak prawie zaszlochał czując się zagubiony, jakby na powrót był małym dzieckiem zamkniętym w komórce pod 
schodami.

- Nie traktuj mnie jak dziecka - powiedział  z wyrzutem nawet się nie poruszając.

- Co mam poradzić, jak sam się tak zachowujesz? - Wyrzut w głosie Pottera nie zadziałał na Malfoya.

- Dlaczego zawsze się pojawiasz jak ja wyglądam tak żałośnie? Śledzisz mnie, czy co? - Blondyn milczał, więc brunet podniósł głowę i na niego spojrzał unosząc brwi.

- Oczywiście, że nie! - zaprzeczył Malfoy gorąco. - Niby po co miałbym to robić?

- Dobre pytanie, a teraz zabierz tę rękę z mojej głowy, bo sobie ludzie pomyślą Merlin wie co... ale chyba już za późno. - Westchnął, odwrócił wzrok od twarzy chłopaka i spojrzał na innych, gapiących się uczniów z Gryffindoru jak i Slytherinu.

- I co, Malfoy? - powiedział jakiś Gryfon. - Doprowadziłeś Pottera do płaczu i teraz przepraszasz? Czy ty w ogóle znasz to słowo? - zapytał i zaniósł się śmiechem.

- Nie płaczę, baranie. - Harry wstał gwałtownie patrząc z oburzeniem na chłopaka, którego niedawno uważał za kolegę.

- Widzę, że Slytherin robi swoje - burknął Gryfon. - Może i ty Potter chcesz zostać jednym ze śmierciożerców, co? Zmieniasz fronty?

- Przecież podział na domy o niczym nie świadczy! - krzyknęła oburzona Hermiona zwracając na siebie uwagę Harry'ego.

- Widzę, że i ty popierasz Ślizgonów. - Zów odezwał się chłopak.

- Co za brednie opowiadasz? Kto jest w jakim domu o niczym tak naprawdę nie świadczy. Liczy się jak uczeń sobie z tym poradzi i jak wykorzysta swoje talenty. To słowa Harry'ego sprzed przydziału do Slytherinu. Zaślepia cię nienawiść tylko dlatego, że Sam-Wiesz-Kto był Ślizgonem! - Teraz już Hermiona krzyczała, wprawiając wszystkich obecnych, łącznie z Harrym, w konsternację.

- Sama-Wiesz-Kto i Harry Potter. Dwie sławne osoby, stojące po przeciwnych stronach, starające się zabić jeden drugiego i obaj Ślizgoni. To daje do myślenia, nie? - przedstawił Gryfon głośno.

- Jak śmiesz mnie porównywać do tego Gada?! Ty nawet boisz się wymówić jego imienia - warknął Harry autentycznie wkurzony podchodząc do chłopaka.

- Mogę mówić, co mi się żywnie podoba! - krzyknął, lekko przestraszony widząc minę Pottera.

- Jęzlep - powiedział Harry głośno. - Już nie - podsumował  i cofnął się o krok, a widząc jak chłopak wyciąga różdżkę stanął jak wryty i czekał.

- Finite. - Ktoś powiedział szybko, wskazując na chłopaka, na którego Harry rzucił zaklęcie.

- Drętwota. - Teraz już wolny Gryfon rzucił zaklęcie na przygotowanego Harry'ego, który tylko stał i patrzył jak zaklęcie odbija się od jego tarczy. - Incarcerous - Chłopak znów spróbował i znów z takim samym skutkiem. - Duro! Incendio! Obscuro! 

- Expelliarmus! - Różdżka chłopaka wyrwała się z jego ręki i poleciała w stronę Harry'ego, który nawet nie kłopotał się z jej złapaniem, gdyż zawisła w powietrzu obok niego i zaczęła się wyginać. - Mam ją połamać? Dużo kosztowała?

- Jak ty to...? - Gryfon patrzył jak głupi i nie rozumiał, co się w tej chwili dzieje.

- Przestań, Potter. - Jak na komendę każdy z uczniów odwrócił się by spojrzeć na nikogo innego jak Severusa Snape'a. - Proszę oddać - spojrzał na Gryfona - panu White jego różdżkę.

Kiedy różdżka pofrunęła do jej właściciela, Snape przeszedł przez korytarz i z łoskotem otworzył drzwi do sali eliksirów.

- Dziesięć punktów od Gryffindoru, pan Potter i pan White szlaban dzisiaj o ósmej wieczorem.

- Ja się tylko broniłem - burknął Potter, a Snape mruknął coś pod nosem co brzmiało dziwnie jak banda bachorów.

- Potter, będziesz razem z panem Malfoyem przy jednym stole na eliksirach od teraz, a reszta niech dobiera się jak chce. Dzisiaj będziecie warzyć Eliksir Słodkiego Snu. Instrukcje, strona dwudziesta pierwsza.
  
Uczniowie zabrali się do warzenia, a w sali było tylko słychać odgłosy siekania, miażdżenia i mieszania. Harry który uczył się tego lata, radził sobie całkiem nieźle. Dodał to co trzeba w odpowiedniej kolejności, a kolor jak na razie był odpowiedni. Wziął teraz kolejny składnik chcąc go posiekać, lecz czyjaś blada dłoń, łapiąca za jego, skutecznie mu to uniemożliwiła.

- Co jest? - zapytał stojącego obok Malfoya szeptem.

- Nie siekaj, popatrz do książki. Trzeba wrzucić cały.

- Rany, racja. - Spojrzał do książki i rzeczywiście tak było. - Dzięki, Malfoy - powiedział i skrzywił się.

- Co? - zapytał zdezorientowany chłopak. 

- Dziwnie to zabrzmiało.

- Idiota - prychnął i uśmiechnął się swoim sławnym krzywym uśmiechem.
  
Reszta lekcji eliksirów upłynęła całkiem szybko, na koniec, ku zdziwieniu wszystkich i samego profesora, Potter i Malfoy zrobili najlepsze eliksiry i otrzymali po pięć punktów, przy czym profesor mówiący: Potter, pięć punktów dla Gryff... Slytherinu, o mało nie padł trupem... dosłownie. To było nawet jak dla niego za wiele w ciągu dwóch dni. Zadowolenie Harry'ego nawet o odrobinę nie zmalało, gdy otrzymał od większości uczniów Gryffindoru oburzone spojrzenie gdy odpowiadał:

- Uczyłem się w lecie, a przecież nie spodziewałem się, że trafię do Slytherinu.
  
Większość lekcji odbywała się w podobnym klimacie, a Harry jak nigdy wcześniej, wykazał się znajomością materiału. Dzięki temu wieczorem przy kolacji spoglądając na licznik punktów domów uśmiechnął się widząc, że dom którego nienawidził, a stał się jego nowym schronieniem, prowadzi. 

Potter żuł jedną z kanapek na kolacji w Wielkiej Sali, gdy nagle podszedł do niego Snape z zaciętym wyrazem twarzy.

- Panie Potter - zaczął powoli. - Dyrektor prosi do siebie, do gabinetu. - I po tych słowach odszedł.
  
Harry skończywszy jeść, wstał i wyszedł z Wielkiej Sali kierując kroki do gabinetu Dumbledore'a.

~~~~~~~~~~~~
Teraz macie rozdział nieco dłuższy od poprzedniego i się cieszcie :).
Dziękuję bardzo za komentarze i zachęcam innych, niewidocznych czytelników (o ile takowi są), do ujawnienia się.
Pozdrawiam!

11 komentarzy:

  1. CO ON MU DAŁ!
    Ja się tylko grzecznie pytam :) Myślałam, że Potter ma większy instynkt samozachowawczy. Serio nawet dziecko wie, że nie przyjmuję się rzeczy od nieznajomych i grozie wyglądających osób. Voldzio mu zrobił pranie mózgu ( jeszcze nie zdecydowałam się kto to jest, ale chyba tyczy się to Felixa i Pottera.)
    Och, rozpływałam się nad sceną pocałunku a tu klops. Sen taki piękny sen a przerwała go głupia sowa. Jeny.
    Ha! Felix się potknął. Ja wiedziałam, że on jest sługą Lorda.
    Ten pierścień to seryjnie jakaś klątwa z opóźnionym zapłonem czy pluska działająca na umysł? Biedny Harry :( Niech Draco go uratuję! Obudziła się we mnie drarrystka. :D
    Snape mnie rozwala. Raz mówi do Pottera per pan a raz po nazwisku. Fajnie to wygląda. Jakby nie mógł się zdecydować.
    Piękna scena na korytarzu. Dobrze mu tak.
    I tak powala system akcja w PW Ślizgonów.
    Zgaduj, zgadula w następnym rozdziale znowu pokłócą się na szlabanie a Harry będzie miał atak i trafi do Skrzydła Szpitalnego. :P Zgadłam?
    Pozdrawiam, weny życzę i zapraszam na uciekajac-przed-prawda.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Cię kobieto! Gdy czytam twoje komentarze to mam tylko wytrzeszcz i banan na twarzy. Tak, coś mu dał i to jest... nie powiem, ale łączy się z czymś o czym już pisałam. Tylko wstyd mi, że aż tak przewidywalne są moje pomysły :(
      Pozdrawiam.
      P.S - a z tym jak Snape go nazywa to jest tak: zawsze mówił do niego tylko "Potter", a teraz kiedy jest w Slytherinie musi mu (według swojego systemu wartości, a wiadomo, iż on jest przewrotnym i ciężkim do zrozumienia człowiekiem) okazać chociaż namiastkę szacunku i się niestety biedaczek gubi ^.^

      Usuń
    2. Cieszę się :D te wyszczerzę są zaraźliwe hahah.
      Wcale nie są przewidywalne tylko ja za dużo ff przeczytałam by mogło nie coś zaskoczyć.
      Anoś. Do swoim podopiecznych jak nie jest wkurzony to zawsze mówi per pan. Przynajmniej w kanonie. I ta jego pomyłka kiedy chciał dać punkty, miodzio. :)
      Zaciekawiłaś mnie z tym pierścieniem. Och, chyba zamiast szukać podręczników to przeczytam to wszystko jeszcze raz.

      Usuń
  2. To był sen?! Kurczę, a myślałam, że to na realu było. Kurczę. No ale nic... Malfoy chyba myśli zbyt dużo o Potterze. Kurczę, a on nawet się zaczął uczyć i zdobywać punkty dla Slytherinu. Haha.. teraz mina Snape'a z pewnością wygląda ciekawie. Narzekał, a teraz ma dobrego ucznia u siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Scena ze snem mnie powaliła :) Pogubienie się Snape'a w nazywaniu Harrego fajnie ujęte. Hm, ale ruch Felixa z pierścieniem intrygujący... Potter nieźle się wpasowuje w Slytherin, a uwaga, że barwy domu pasują mu do oczu - świetna :)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się uśmiałam!! Piękny rozdział. Pisz tak dalej!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Co chce Dumbledore? Świetny rozdział :D Pełen niespodzianek xD
    ~ Rose Malfoy-Potter $

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, bardzo mi się podoba
    #Natka

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    świetny rozdział, mam bardzo złe przeczucia co do tego pierścienia, moze w tych dnach on będzie widoczny, Severus Snape jeszcze nie zapamiętał, ze teraz Harry jest w slytherinie, którego jest opiekunem, och Harry pokazał trochę swoich zdolności szkoda tylko, że ten otrzymał tylko koci ogonek... to był tylko sen o tym pocałunku z Draco
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ty? W ogóle tego nie wiedziałam. Po co piszesz komentarze, które tylko uświadamiają autorce o tym co napisała? Basiu, mogłabyś napisać jakiś komentarz motywujące do pisania, a nie tylko twoje słynne "dużo weny życzę tobie". Ludzie serio się cieszą po otrzymaniu chociażby jednego komentarza, a ty to psujesz.

      Usuń
  8. Hej,
    och yo było super, ciekawi mnie sprawa tego pierścień, bo pod skórą czuję, że coś się będzie działo złego... Harry pokazał trochę swoich zdolności szkoda tylko, że ten otrzymał tylko koci ogonek... buu to był tylko sen o tym pocałunku z Draco... a może jednak i prawdziwy się pojawi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Magical Wand Harry Potter Chibi Draco Malfoy Harry Potter Glasses