sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 20

Ciemność. Gdy zdał sobie sprawę, że miał zamknięte oczy, natychmiast je otworzył, lecz nie zobaczył zbyt wiele, tylko drzewa. Stał najprawdopodobniej w środku lasu i nie wiedział jak tu się dostał. Gdziekolwiek okiem sięgał widział drzewa, a jedynym światłem były błyszczące na nocnym niebie gwiazdy. Wszechogarniający mrok i chłód przeszywał chłopaka wprawiając jego ciało w drżenie. Objął się rękoma dając przy tym odrobinę ciepła i nie wiedząc gdzie iść, ruszył przed siebie powoli, ostrożnie stawiając kolejne kroki. Lekki szum za nim sprawił, że gwałtownie się odwrócił i zamarł widząc czarny, zamazany kształt. Nieznana istota, o ile można ów kształt tak określić, poruszyła się w stronę chłopaka, na co on cofnął się nieznacznie, nie chcąc przy tym okazywać strachu jaki go nagle opanował.

- Harry... - Czarna, wielka plama przemówiła z syczącym, cichym odgłosem. - Nie opieraj się mi...

- C-czego.... ode mnie chcesz? - Chłopak cofnął się bardziej, gdy istota zaczęła przybierać bardziej ludzkie kształty. Panika zaczęła w nim zbierać, a instynkt podpowiadać, by uciekał tak szybko jak to możliwe. Słuchając instynktu, puścił się biegiem przez las nawet nie czekając na odpowiedź na swoje pytanie.

- Harry... - Tym razem głos mimo tego, że chłopak biegł, rozległ się tuż przy jego uchu.

- Odejdź! - krzyknął w przestrzeń.

- Poddaj się... tak będzie dla nas lepiej...
  
Brunet biegł ile sił w nogach starając się nie potykać o wystające korzenie drzew, gdy nagle jedna z gałęzi przed nim zaszeleściła i poruszyła się, zagradzając mu drogę. Chłopak zwinnie ominął przeszkodę, szukając z każdej strony jakiejś luki czy wyjścia z tego cholernego lasu. Korzenie pod nogami chłopaka oderwały się tak, że potknięcie się o nie stało się nieuniknione. Z głośnym sykiem brunet upadł na brudną ziemię kalecząc się przy tym w dłoń i kilku innych miejscach. Pod sobą zauważył ciernie, które go poraniły. Wstał szybko i już chciał pobiec, gdy coś złapało go za rękę uniemożliwiając ruch. Dziwny dotyk, który przetrzymywał jego dłoń, parzył i chłopak wrzasnął z bólu starając się wyrwać. Szarpaniem się sprawił, że jakby macki, owinęły się wokół niego całego, parząc go. Nie miał jak się uwolnić. Krzyczał, błagał, wołał, lecz nic nie skutkowało.

- Potter! - Usłyszał znajomy głos i lekkie szturchanie. Już chciał krzyknąć, że go to boli, ale nie potrafił wydobyć z siebie żadnego dźwięku. - Obudź się do cholery, Potter.

- Co się dzieje, panie Malfoy? - Brunet usłyszał kolejny głos i znów znajomy.

- Ha...rry... zos...tań ze mną... - Niewyraźny szept tuż przy uchu sprawił, że chłopak drgnął, a jego poparzone ciało zabolało jeszcze bardziej. 


Macki nadal paliły, lecz powoli jakby puszczały, gdy poczuł przy ustach coś chłodnego, jakby buteleczkę z płynem wlewającym się do jego ust. W tej samej chwili, gdy płyn lał mu się do gardła chłopak nabrał powietrza. To sprawiło, że zaczął się krztusić.

- Przełknij to, idioto. - Czyjś zaniepokojony głęboki głos rozległ się w jego głowie z bolesnym echem. Jawa mieszała się ze snem, ale wykonał poleconą czynność i zaczął się uspokajać.


- Dra...co - wyszeptał powoli pierwsze słowo jakie mu przyszło na myśl chcąc się upewnić, że na pewno kogoś słyszał.


- Co on mówi? - zapytał jakiś mężczyzna, a brunet poczuł jak ktoś się nad nim pochyla, więc wyciągnął powoli poranioną dłoń. Gdy poczuł ciepłe palce łapiące delikatnie jego, świadomość wracała. Ktoś tu jest, przeszło mu przez myśl. Macki puściły całkowicie, a chłopak wyczerpany osunął się bezwładnie. Otworzył powoli oczy, nie pamiętając kiedy dokładnie je zamknął i zamrugał kilka razy.

- Panie Potter? - Kobiecy głos dochodzący z boku przywołał bruneta do rzeczywistości. Znajdował się w jakimś pomieszczeniu.

- Co... się stało? - Brunet powoli chwycił się wolną dłonią za gardło, gdy poczuł jego ból. Przypomniał sobie, że krzyczał, ale nie wiedział, że naprawdę.

- Ty mi powiedz, Potter. - Ironiczny głos należący do Severusa Snape'a otrząsnął już zupełnie chłopaka z sennego amoku.

- Ja... nie wiem...

- Profesorze. - Chłopak, który trzymał dłoń bruneta popatrzył na ciemnowłosego mężczyznę, który jakby rozumiejąc co chce mu przekazać wyszedł bez słowa.

- Panie Potter. - Kobieta odezwała się ponownie, a chłopak starał się skupić na niej rozbiegany wzrok. - Sądzę, że powinien pan pójść ze mną do skrzydła szpitalnego.

- Pani Pomfrey. - Blondwłosy chłopak spojrzał na kobietę hardo. - Ja się tym zajmę. Niech pani zostawi mi tylko wszystkie potrzebne rzeczy.

- Panie Malfoy, pan Potter jest ranny, powinien iść do skrzydła szpitalnego.

- Nic mi nie jest... - wyszeptał Potter cicho. Jego gardło nie było w najlepszym stanie.

- Bzdura, panie Potter. Przez ten koszmar cały się poraniłeś.

- C-co...? - zapytał niedowierzająco podnosząc dłoń, która na wewnętrznej stronie była zraniona tak, jak to zrobił we śnie. - Jak... to możliwe?

- Tego nie wiem, chłopcze - powiedziała kobieta smutno. - Więc dobrze. Panie Potter, zostawiam pana w rękach pana Malfoya. Muszę wracać do skrzydła szpitalnego... Pewnemu Krukonowi zachciało się latać na miotle w środku nocy i wpadł na wierzbę bijącą... co za dzieciak! - oburzyła się i wyszła z pokoju zostawiając chłopców samych.
  
Blondyn milcząc wziął gazik nasączony eliksirem odkażającym i przyłożył do zadrapań na twarzy chłopaka, który lekko syknął na ten gest.

- Malfoy? - zaryzykował brunet.

- Hm?

- Czemu to robisz?

- A co konkretnie? - Grał na zwłokę Malfoy.

- No to - wychrypiał brunet i kaszlnął, gdy głos chwilowo odmówił mu posłuszeństwa. - Mogłem przecież iść do skrzydła szpitalnego.

- Sądzę, że to nie byłby dobry pomysł. Musisz być wyleczony do następnych lekcji, jak gdyby nigdy nic się nie stało.

- Aaa... dlaczego?

- Bo tak jest, że gdy Harry Potter kichnie, cały świat chce mu podsunąć chusteczkę.

- Eee... nie wiem, czy rozumiem...

- Czego się spodziewałem? - mruknął do siebie blondyn.

- Słyszałem...

- Chociaż jedna dobra wiadomość -sarknął Draco uśmiechając się lekko.


- Dlaczego tu jesteś? - Ręka Draco zatrzymała się na chwilę nad szyją chłopaka, po czym wznowiła swoją czynność.


- Poczułem aktywność twojej sygnatury.


- Co? - Spojrzał mimowolnie na swój nadgarstek z bransoletką, która wyglądała jak zawsze. - Pokaż swoją.


- Co? - Blondyn spojrzał prosto w zielone, poważne spojrzenie, nie rozumiejąc co chłopak miał na myśli.


- Bransoletkę - powiedział brunet i chwycił dłoń chłopaka odsuwając rękaw. To co zobaczył bardzo go zdziwiło, a mianowicie to, że nadgarstek chłopaka był zawinięty bandażem, który był już lekko nasączony krwią. - Czemu krew? Coś ci się stało?


- Nic się nie stało. Bransoletka... czasem mnie rani.


- Dlaczego?


- Poprzez więź Czarny Pan rani ciebie swoją szalejącą sygnaturą, a twoja rani mnie. Proste. 


- No nie do końca. Nie chcę byś przeze mnie cierpiał. - Chłopak odwrócił pełen poczucia winy wzrok.


- Więc nie poddawaj się. - Blondyn wstał, wziął nowy gazik i spojrzał na koszulkę chłopaka. Była w kilku miejscach zakrwawiona. - Ściągaj koszulkę. 


- C-co? - Chłopak poderwał się szybko aż mu w oczach pociemniało.


- Powoli. - Podszedł do chłopaka i szarpnął za koszulkę, lecz Harry robił wszystko by blondyn jej nie zdjął. - Przestań, Potter, przecież nic ci nie zrobię,  przynajmniej nie w takich okolicznościach. Jesteś wszędzie ranny, a ja zaoferowałem, że się tobą zajmę.


- Ja... eee... przepraszam. - Brunet poczuł się głupio i posłusznie zdjął koszulkę. - Auć...


- Co jest?


- Plecy... - syknął.


- Siedź tak. Najpierw przód. - Malfoy podszedł i zaczął wcierać gazikiem płyn w rany.


- Wiesz... sam mogę to zrobić.


- Oj zamknij się - powiedział blondyn i pochylił się tak, by włosy zasłaniały różowe od zawstydzenia policzki. - Gotowe. Teraz jak możesz połóż się na brzuchu. Plecy wyglądają gorzej.


- D-dobra. - Harry posłusznie się odwrócił i położył na brzuchu krzywiąc się lekko przy tym, gdy ból pleców zaczął dokuczać.


- O rany... - szepnął cicho Malfoy patrząc na poranione plecy. - Będzie trochę boleć. - Mówiąc to blondyn wylał eliksir wprost na plecy i zaczął powoli go wcierać. Głośny syk utwierdził Draco w przekonaniu, że raczej musi boleć bardziej niż trochę. - Pamiętasz co ci się śniło?


- Niebardzo... - zaczął brunet. - Jeszcze chwilę temu pamiętałem, a teraz nie jestem pewien czy w ogóle śniłem. Właśnie... skąd te rany?


- Na to wygląda, że posiadasz dosyć realistyczne sny. - Podsumował Draco. - Skończone. Teraz możesz iść dalej spać, jest jeszcze wcześnie. - Chłopak zaczął chować wszystkie rzeczy do niewielkiej torby zostawionej mu przez panią Pomfrey, a Harry z lekkim wysiłkiem położył się na plecach. 


Draco przez chwilę przyglądał się torsowi Pottera, który był niezwykle wyrzeźbiony. Nie to, że Potter był jakiś bardzo umięśniony, ale można było poznać, że regularnie jego ciało było poddawane ćwiczeniom.


- Malfoy... twój wzrok aż parzy - powiedział Harry, nieśmiało mrużąc oczy.


- Nie wiedziałem, że takie ciało chowasz pod szatami - wypalił blondyn zanim zdążył ugryźć 

się w język. - Ee... zapomnij co mówiłem.

- Ja... co? 


- Nieważne. Idź spać - powiedział Malfoy podciągając kołdrę chłopaka, by móc go przykryć. Gdy zabierał już rękę został niespodziewanie za nią złapany. - Czego chcesz, Potter?


- Nie rób tego.


- A czego konkretnie, Potter? - zironizował chłopak wiedząc, że to była jego najlepsza obrona przed wszystkim.


- Nie chowaj się za maską - szepnął sennie Potter i odsłaniając zabandażowany nadgarstek blondyna złożył na nim lekki pocałunek. - Przepraszam za to - dodał i zamykając oczy uwolnił rękę Malfoya, który wpatrywał się w osłupieniu w byłego Gryfona z wypiekamy na twarzy. To co Potter zrobił było niezwykle intymnym gestem, czego oczywiście sam zainteresowany nie był świadom... chyba.


- Nie mogę zrozumieć... - szepnął do siebie blondyn. - Jak on może tak nieświadomie mnie uwodzić?


***


Tuż przed śniadaniem blondyn siedział w pokoju wspólnym, czekając aż Harry Cholerny Potter zaszczyci go swoją obecnością. Postanowieniem Draco było ochranianie Pottera za wszelką cenę, zwłaszcza teraz, gdy pojawiały się zaburzenia jego sygnatury, a koszmary pojawiały się przez nieuchronne, jak na razie, łączenie sygnatury tej mrocznej z tą potterową. Blondyn zaniepokojony po dziwnym zachowaniu bruneta poprzedniego wieczoru, chciał na ten temat z nim porozmawiać, lecz jak na razie postanowił udawać, że nic się nie stało... do pewnej chwili. Drzwi prowadzące do pokoi prefektów stanęły otworem a w nich stanął On. Najcudowniejsza, najpiękniejsza istota jaką kiedykolwiek Draco widział... No dobra, lekko przesadzał, ale widok ożywionego, zdrowego Pottera napawał go swego rodzaju szczęściem, które ledwo powstrzymał przed wypłynięciem na wierz w postaci głupkowatego uśmiechu.

- Wybacz... coś dzisiaj mi to wszystko długo zajęło - powiedział brunet podchodząc do Draco.


- Żebym musiał na ciebie tyle czasu czekać... - westchnął chłopak przeciągając się po dosyć 

długim siedzeniu na kanapie. 

- Draco... - zaczął Harry niepewnie, a Draco zdębiał. Potter powiedział do niego po imieniu i do tego cholernie niewinnym, niepewnym głosem!


- Co? - Odburknął chowając za tym swoje prawdziwe odczucia.


- Co do wczoraj... - nie... nic nie mów... proszę..., błagał w myślach Draco. - Przypomniałem sobie treść koszmaru.


- Ach... - To trochę Dracona zdziwiło. - Więc?


- Uciekałem przed czymś... i to coś mnie chyba złapało.


- Po tym jak wyszedłem znów ci się to śniło? - zaniepokoił się chłopak.


- Nie, ja... - Brunet spiekł raka, z niewiadomych dla Draco przyczyn - śniłem o czym innym.


- Hm? - Malfoy starał się ukryć zaciekawienie, ale najwidoczniej z marnym skutkiem, bo Potter teraz bał mu się spojrzeć w oczy. - No, no, no... coś niestosownego?


- C-co? - zaperzył się Potter.


- Ha! Zgadłem? - Podszedł bliżej bruneta. - Kto z kim co robił?


- Nie mam obowiązku ci... o tym mówić.


- Czyli miałem rację, a ty to teraz potwierdziłeś. Czyżbym to był ja? - Rumieniec chłopaka pogłębił się, ale żadnego werbalnego potwierdzenia nie otrzymał, więc mógł tylko zgadywać. - Trafiłem? Oj, Harry, Harry... Dlatego od razu wyskoczyłeś do mnie z moim imieniem! - Zatriumfował blondyn. - Ale skoro ty to imię wypowiedziałeś, więc ktoś w twoim śnie je wypowiadał, a sam bym raczej tego nie robił. Więc ktoś ze mną, tak? - Zapytał niewinnie z krzywym uśmieszkiem. 


- D-dobrze się bawisz? - zapytał brunet urażony taką postawą Malfoya, ale czego mógł się po nim innego spodziewać. - Skoro już wszystko wiesz, to idę na śniadanie.


- Ej, Potter nie unoś się tak... to tylko żarty.


- Mnie one nie bawią, jak widzisz...


- Nie wiedziałem żeś taki drażliwy. To tylko sen, nie bierz ich na poważnie. - Gdy to powiedział otrzymał dziwne spojrzenie zielonych oczu. - No co?


- Nic takiego. Irytujesz jak zawsze... - Na to tylko Draco prychnął oburzony. - Aż tak bardzo przeszkadza ci zwracanie się do ciebie po imieniu? - zapytał brunet niepewnie.


- Zależy, kto je wypowiada i jak to robi.


- Nie rozumiem... - Między brwiami Pottera pojawiła się mała zmarszczka, a Draco zauważył, że to wygląda całkiem... uroczo. Chciałby dotknąć palcem tej bruzdy by ją wygładzić. - Malfoy?


- Hm? - mruknął nadal błądząc myślami daleko stąd.


- Jesteśmy w Wielkiej Sali. Uważaj na... - zaczął, lecz nie zdążył. Blondyn przydzwonił czołem w na wpół otwarte drzwi do sali -  na drzwi. O czym ty tak ciągle myślisz?


- Serio chcesz wiedzieć? - zapytał trąc czoło, na co brunet tylko wzruszył ramionami chcąc pokazać, że mu to obojętne, ale z marnym skutkiem, gdyż z jego twarzy można było czytać jak z otwartej księgi. - Cały czas myślę o pewnej intrygującej... osobie.


- O-osobie? - Widząc dziwne spojrzenie szarych oczu Harry odwrócił wzrok.


- Tak - mruknął przeciągle. - O pewnym Gryfonie, który w rzeczywistości Gryfonem nigdy tak naprawdę nie był.


- Znam tę osobę? - zapytał Harry niepewnie, nie chcąc okazać co przeszło mu przez myśl.


- Pewnie. Nawet całkiem dobrze. - Blondyn zaczął nakładać sobie na talerz jedzenie.


- Hm... - Brunet zamyślił się szukając innych kandydatów na ten opis, ale nikt nie pasował poza... poza nim samym. Gryfon, który tak naprawdę Gryfonem nigdy nie był. To zdecydowanie pasowało do niego samego. Gdy zdał sobie z tego sprawę, jego serce podskoczyło i zaczęło tańczyć ze szczęścia, ale nie mógł się także pozbyć lekkiego niepokoju związanego z tym oświadczeniem... Czy Malfoy go kiedyś... podrywał? Czy okazał zainteresowanie? Czy f-flirtował z nim?! W myślach Harry'ego huczało od krzyków: Tak! Tak! Tak! - Tak... - Mruknął pod nosem nie zdając sobie sprawy, że powiedział to na głos.


- Świetnie, że się zgodziłeś.


- Zgodziłem? Na co? - zdziwił się brunet, a chłopak przybliżył swoją twarz do jego.


- Zgodziłeś się spędzić ze mną namiętną noc. Dzisiaj - szepnął uwodzicielsko mrugając przy tym zalotnie.


- C-co?! - krzyknął tak głośno, że wiele głów odwróciło się w ich stronę. Malfoy zakrył swoją dłonią usta bruneta ratując ich... znaczy jego, przed ewentualnym zagrożeniem ze strony dwójki, dziwnie patrzących w ich stronę Gryfonów.


- Żartowałem. Prosiłem cię o pomoc z OPCM. - Chłopak odkleił swoją dłoń od miękkich ust bruneta, które teraz były lekko otwarte i zaczerwienione, a wystarczyło się tylko pochylić by poczuć ich ciepło... Dość!, krzyknął na siebie w myślach. Za dużo o nim myślę... - To jak? Pomożesz?


- J-jasne - odpowiedział niepewnie, starając się wyrzucić z głowy wcześniejsze słowa Malfoya. 
- Myślałem, że jesteś dobry ze wszystkiego.

- No najwidoczniej nie. - Blondyn uśmiechnął się prawdziwym uśmiechem, ale gdy uświadomił to sobie zastąpił go swoim znanym grymasem.


- Przestałbyś to w końcu robić...


- Co takiego? - zapytał wymijająco, doskonale wiedząc co Potter miał na myśli.


- Nie chowaj swoich prawdziwych uczuć za tą durną maską wyniosłego arystokraty.


- Wiesz... ciężko się tego pozbyć jak od dziecka mi wpajano, że okazywanie uczuć to słabość. A ja nie chcę byś słaby...


- Bzdura. Odwróciłeś się od ojca, by przyłączyć się do nas - szepnął Harry tuż przy uchu blondyna. - Nigdy nie będziesz słaby. Niejeden Gryfon pozazdrościłby takiej odwagi i męstwa.


- Czy to... był komplement?


- A traktuj to jak chcesz. - Potter uśmiechnął się jednym ze swoich szerokich, szczerych uśmiechów, a usta samego Draco drgnęły lekko, jakby same z siebie, by za chwilę wygiąć się w lekkim, niepewnym uśmiechu. - Tak lepiej - dodał Potter śmiejąc się szczerze. - To idziemy?


- Gdzie? - Zdezorientowanie przeszło przez twarz Malfoya.


- No na lekcję. Zaraz będzie transmutacja. Przestań w końcu myśleć o mn.... - urwał i 

zakaszlał udawanie. - No... przestań tyle myśleć.

- Wow. Załapałeś. - Draco podniósł jedną brew nie ukrywając zaskoczenia. - Pewnie. 

Chodźmy. Wy zostajecie - powiedział do wstających Bleise'a, Pansy, Crabbe'a i Goyle'a.

- Teraz to z Potterem się włóczysz, co? - odezwała się Pansy ponownie siadając.


- Tak... na to wygląda - powiedział powoli, ostrożnie dobierając słowa. - Wybraniec w Slytherinie... to zmienia wszystko. Trzeba go dobrze... poinstruować. - Zlustrował Pottera wzrokiem od stóp do głów.


- W jakim sensie, huh? - wtrącił swoje Potter.


- No trzeba z ciebie zrobić wrednego Ślizgona. - Malfoy uśmiechnął się zadziornie i mrugnął.


- Jestem bardziej Ślizgoński niż ci się może wydawać.


- Serio? - zapytał zaintrygowany.


- Taa... - mruknął i zaczął iść w stronę wyjścia z Sali, gdy nagle zagrodziła im drogę dwójka Gryfonów. - Hej wam. - Przywitał się promiennie.


- Widzę, że już ci lepiej, Harry. - Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. - Mamy teraz transmutację ze Slytherinem. Idziemy?


- Jasne - odpowiedział brunet słysząc głośne westchnienie Malfoya. - Może byś się przywitał, Draco?


- Pewnie. Witajcie Granger i Weasley. - Skrzywił się i szepnął Harry'emu do ucha: - Dziwnie to zabrzmiało.


- Racja -przyznał ze śmiechem, kierując się labiryntem korytarzy.


- Stary... - Rudzielec Weasley złapał bruneta za ramię zatrzymując go przy tym. Harry nieznacznie się skrzywił.


- To go boli, idioto. - Draco odczepił rękę rudzielca od ramienia Harry'ego.


- Boli? - zapytała zmartwiona Hermiona. - Coś ci się stało, Harry?


- Nie... po prostu Ron ma za dużo siły... - Zbagatelizował problem zrzucając winę na krzepę rudzielca.


- Sorry, stary... nie chciałem ci zrobić krzywdy...


- Spoko - odpowiedział tylko Harry i ruszył dalej, a Malfoy za nim. Dla przyjaciół Pottera to był niecodzienny widok... Draco Malfoy idący obok Harry'ego Pottera, zaczepiający go przy tym przyjacielsko. Czyżby Święta Trójca stała się tą mniej świętą... dwójką? Widocznie ta wizja niezbyt ucieszyła Rona, bo zawołał:


- Hej, Potter! - Słysząc to, Harry zamarł i odwrócił się powoli.


- Ron? - zapytał niepewnie.


- Widocznie już nie jesteśmy ci potrzebni, nie? Co ci nagadał Malfoy, że nagle zacząłeś się tak zachowywać?


- Czy ty siebie słyszysz?! - zawołał Potter podchodząc do Rona, pozbywając się przy tym swojego osłupienia, po usłyszeniu słów Weasleya. - Kto niedawno zapewniał Hermionę i mnie, że Malfoy jest godny zaufania? - Zamilkł robiąc znaczącą pauzę. - Tak Ron, ty. A teraz, gdy mu zaufałem odmieniło ci się? Bo co? Bo teraz jestem Ślizgonem?


- Wcześniej mówiłeś nam o wszystkim, zawsze zwracałeś się o pomoc do nas... a teraz?


- To o to chodzi? Czujesz się przeze mnie pominięty? - zapytał, a Ron niepewnie kiwnął głową. - A wyobraź sobie, że teraz gdy jestem w Slytherinie, nie mogę was prosić o pomoc, bo po prostu nie możecie mi jej udzielić. A z tym pominięciem to czujesz się jak ja, gdy widziałem was razem, flirtujących, gdy myśleliście, że nie patrzę. Myśleliście, że nie wiem? - Widząc otwierające się usta dziewczyny dodał: - Nie... nie przeszkadza mi to, a wręcz przeciwnie, cieszę się. Zasługujecie na siebie i cieszę się waszym szczęściem, ale zaledwie drugi dzień nie spędzam z wami tyle czasu co zawsze, a ty Ron już robisz z igły widły! Nie masz pojęcia - warknął cicho - jak to jest naprawdę być pominiętym. Do zobaczenia na transmutacji - dodał tylko i odszedł zostawiając swoich przyjaciół osłupiałych.


- Ron... - zaczęła cicho Hermiona. - Jak mogłeś powiedzieć Harry'emu tyle wrednych rzeczy? Nie widzisz, że jest mu ciężko tak samo jak nam?


- Zmienił się... - powiedział Ron w osłupieniu - a ja nawet nie zdążyłem zauważyć kiedy...


- Tak... a ty go jeszcze dobijasz swoją podejrzliwością... - skarciła go dziewczyna i łapiąc za rękę pociągnęła w stronę sali, w której miała za chwilę się odbyć lekcja transmutacji.


~~~~~~~~~~~~

I jest nowy rozdział... Strasznie się męczyłam z jego pisaniem i tak tu nie włożyłam tego wszystkiego co chciałam, więc reszta pojawi się w kolejnym rozdziale. Daję wam jedno zdjęcie, które bardzo mi się spodobało. 
Czyż Tom nie jest seksowny?



13 komentarzy:

  1. Bogowie, nie powinnam tego czytać. Nie chodzi tutaj o rozdział tylko o mój brak czasu, ale kiedy zobaczyłam zdjęcie Toma w liście czytelniczej nie mogłam się powstrzymać. Mam nadzieje, że mi wybaczysz brak komci pod ostatnim rozdziałem, ale blogspot zeżarł mi go dwa razy i nie miałam siły pisać go po raz 3. ;/ Dzisiaj to jeden z wielu rzeczy jakie mnie spotkało. Potter jest taki nie świadomy, że to, aż urocze! :D Och, szablon jest cudowny. Tamten no cóż nie podobał mi się za bardzo, ale nic nie pisałam, ale ten jest idealny do tego bloga.
    Co do samej fabuły, to...
    Myślałam, że tego nie zrobisz. Ta cała sprawa z Ronen... nie ładnie, nie ładnie.
    Cały czas mogłam to sobie wszystko wyobrazić i to było cudowne. Nawet jeśli dodawałam sobie kilka rzeczy by bardziej wczuć się w klimat.
    Jeny, Harry całujący Draco w rękę. Malfoy ma rację. To jest intymne w ich sytuacji.
    Dobra ja spadam. ;)
    Pozdrawiam, weny życzę i zapraszam na moje blogi, bo brakuje mi twoich komentarzy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba się szablon? Sama robiłam! Tylko ukradłam z neta nagłówek (czyli ten obrazek) i trochę przycięłam w kilku miejscach, ale reszta to moja własna robota, czyli wygląd kolumn, kolory itp...
      A że czego nie zrobię? Nie pokażę kanonicznego Rona? Wybacz... tak już wyszło po tym jak wczoraj Ron zachował się jak debil w filmie "Harry Potter i Insygnia Śmierci cz. 1" w TVN. A jego tekst do Harry'ego, że "Ty nie wiesz jak to jest! Ty nie masz rodziców! Oni już dawno nie żyją!" Czy jakoś tak, to miałam ochotę go potłuc (Rona rzecz jasna)... dotkliwie... Wiem, że nie komciuję twoich dzieł, ale mało czasu mam... na dodatek tak mi się kotłowało w głowie, że musiałam skończyć ten rozdział mimo mojej 40 stopniowej gorączki.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Wiem oglądałam, ale jak była ta kłótnia to ściszyłam telewizor, bo stwierdziłam, że trzeci raz tego nie usłyszę i zacznę się zastanawiać czy Weasleyowie posiadają umysł. (Ginny w 6 części - akcja ze sznurówką)
      Czy ty zwariowałaś?! Do łóżka marsz!
      I dzięki za komentarz. :)
      Zdrowiej mi tutaj szybko.

      Usuń
  2. Myślałam, że ten cały sen to wcale nie sen. Ha ha.. czytam, czytam i kurczę.. czy ja coś przegapiłam w poprzednim rozdziale. Czy coś mnie ominęło? A tu nie.. zwykły koszmar. No nie.. zwykły to raczej nie jest bo Harry przeżył go niesamowicie. Cały się poranił, krzyczał, szamotał się w łóżku i miał trudności z wybudzeniem. Przerażające... a ja myślałam, że mój dzisiejszy sen ( tj. Alan Rickman w moim domu) to było przeżycie. Napięcie między Harrym i Draco rośnie.. i bardzo mi się to podoba... to jest takie inne, a zarazem takie przyciągające, że aż chce się czytać. Potter chyba niczego się jeszcze tak bardzo nie domyśla... zresztą wg. mnie on zawsze miał jakieś problemy z logicznym myśleniem. Pocałunek w nadgarstek to cudna scena.. taka delikatność i intymność. Pięknie. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co? Powaliłaś mnie swoim snem, czyli Alan w twoim domu :D Boski człowiek, no nie? Utalentowany, pociągający i jego głos... tak, kocham jego głos :D.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. O tak!
    Natrafiłam, skonsumowałam i czas wystawić notę ;)

    Opowiadanie podoba mi się, ma kilka zgrzytów, jednak nie widać ich aż tak bardzo. Nawet teraz nie chce mi się ich wymieniać.
    Mistrzem pisarstwa nie jesteś, ale twoje opowiadanie jest naprawdę dobre. Bohaterowie nie są papierowi, choć lekki przesadyzm jest [Harry zabił Lestrange? Z tego co wiem, kobita była cholernia potężna i cholernie zawzięta, ale nie ważne...]

    Zdobyłaś kolejną czytelniczkę, które tylko czeka na moment, kiedy to Draco uwiedzie naszą zielonooką księżniczkę <3

    Pozdrawiam,
    Lau~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No witam.
      Wiem, że nie jestem mistrzynią pisarstwa i raczej nie będę bo jestem raczej umysł ścisły ale mniejsza z tym.
      Proszę weź pod uwagę, że ff jakiegokolwiek fandomu mogą, ale nie muszą się opierać na kanonie :).
      U mnie jest to nagięte w takich a nie innych sytuacjach oraz proporcjach ^.^.
      Dziękuję za komentarz i będzie mi miło gdy zostaniesz tutaj ze mną na dłużej.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Jakoś spóźniona jestem, bo zazwyczaj komentuję zaraz po przeczytaniu rozdziału. No, cóż gości mam i oblegają mi kompa :)
    Sceny ze snem i pocałunek w rękę świetne. Podobało mi się, jak Harry wygarnął Ronowi, co myśli o jego dąsach ( w sumie to nie przepadam za Ronem).
    Życzę zdrowia i weny. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. to takie cudowne wynajdywać w internacie takie perełki jak ten blog :) piszesz świetnie i po przeczytaniu na raz wszystkich rozdziałów muszę stwierdzić, że Twój styl jest coraz lepszy :) na plus u mnie, że nie robisz błędów ortograficznych, stylistycznych też jakoś nie wyłapuję za wiele no i literówek nie tak dużo, czyli wszystko co cenię :D sama fabuła jest genialna, fantastyczny pomysł na treść, bardzo długie rozdziały, za każdym razem coś ciekawego się dzieje i nigdy nie ma nudno. Wspaniale, naprawdę, pisz dalej, nie mogę się doczekać na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie ten rozdział się podobał. Fajne sytuacje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach ach ach podoba mi sie ten mroczny Harry bardzo bardzo bardzo. Poprostu cudo :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    ten pierścień bardzo źle wpływa na Harrego, Draco tak bardzo się martwi i ta troska wspaniałe...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    wspaniały, ta troska Draco o Harrego, mam nadzieję, że szybko zdejmą ten pierścień bo bardzo źle wpływa na Harrego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Magical Wand Harry Potter Chibi Draco Malfoy Harry Potter Glasses