sobota, 21 września 2013

Rozdział 23

Siedział na kamiennej ławce na błoniach, zatrzymując zamyślony wzrok w nadawane przez silny podmuch wiatru marszczenia, na zawsze gładkiej i spokojnej powierzchni jeziora. Wyglądało na to, że Wielka Kałamarnica zamieszkująca te wody zapadła w długi sen, gdyż dawno nikt nie widział jej aktywności.
  
To miejsce nad jeziorem było jednym z ulubionych Harry'ego, gdyż widok o tej porze roku i dnia był wyjątkowo piękny. Właśnie teraz, gdy jesień zapukała w drzwi, Harry coraz bardziej wpadał w melancholijny nastrój. Brunet powoli odwrócił się, przykrył szczelniej szatą i podciągnął nogi do siebie, siadając na ławce po turecku. Słońce powoli zachodziło i jednocześnie zbliżał się czas kolacji, lecz Harry jakoś niespecjalnie chciał jeść. Wolałby posiedzieć tu dłużej, ale też wiedział, że jako nowy uczeń domu Slytherina nie mógł narażać się na gniew Snape'a, bo ten wyczyn postawiłby ich obu w nieprzyjemnym położeniu. A tego, o dziwo, nie chciał. Nie chciał się wyróżniać, nie chciał być wytykany, nie chciał być ciągle zauważany. Same artykuły Proroka wystarczająco brutalnie przypominały mu kim jest - Harrym-Cholernym-Potterem-Który-Przeżył-Klątwę-Zabijającą-Sami-Wiecie-Kogo. Przypominając sobie ostatni artykuł, w którym padły informacje o brutalnym morderstwie Bellatrix Lastrange w holu Banku Gringotta, czuł się nieprzyjemnie. Samo morderstwo miało miejsce jakiś czas temu, lecz za prośbą Dumbledore'a skierowaną do redaktora naczelnego gazety, dziennikarze nie mieli pozwolenia pisać o tym wstrząsającym wydarzeniu aż do czasu 1 października, który nawiasem mówiąc był dniem dzisiejszym. Nikt nie wiedział o tej umowie dyrektora z gazetą poza nim, Malfoyem, Snape'm i oczywiście samym Dumbledorem. W artykule pojawiały się zwroty takie jak "zabita z zimną krwią kobieta, sama była sprawczynią licznych śmierci, w tym Syriusza Blacka - ojca chrzestnego Harry'ego Pottera" albo "do rzucenia klątwy uśmiercającej użyto jej własnej różdżki, a Harry Potter jak mówią świadkowie, był tego dnia w Banku", które niepokoiły Harry'ego i wpędzały w poczucie winy, małe, ale jednak. Ktoś mógł dodać dwa i dwóch i dowiedzieć się, że za tym wszystkim stał on, sam Harry Potter. Właśnie jedną z głównych przyczyn jego nastroju było to morderstwo, o którym nadal nie byli świadomi jego przyjaciele... ale czy oni nadal byli jego przyjaciółmi i czy na pewno powinni wiedzieć? Nie. Już nie. Odsunęli się od niego zostawiając go samego ze swoimi zmartwieniami. Został mu tylko Malfoy i... i właściwie nikt inny. Został mu tylko Malfoy. Draco, jak nazywał go w myślach.
   
Harry prychnął do swoich myśli i zaczął się podnosić z ławki. Jego ciało było już znacznie ochłodzone i dawało o sobie znać gdy zaczął lekko drżeć. Zerkając jeszcze na widok nad powierzchnią jeziora, westchnął i odwrócić się gwałtownie w stronę wejścia do zamku. Zmrużył oczy, gdy w niedalekiej odległości zauważył delikatny ruch. Wpatrywał się jeszcze przez chwilę w to miejsce, lecz nic takiego dziwnego się nie stało. Zwalając to na zmęczenie, wzruszył ramionami i ruszył powolnym, sztywnym krokiem do drzwi. Po kilku krokach nagle przystanął, gdy coś mignęło mu przed oczami. Zamrugał kilka razy i nic. Miał chyba jakieś przewidzenia. Powinien stanowczo położyć się wcześniej spać. Gdy już miał wznowić krok, przed oczami nie mignęło mu coś, tylko cały krótki obraz, lecz po chwili z jednego obrazu zrobiły się dwa, trzy, cztery... coś jak oglądanie czarodziejskich fotografii. Obrazów w sumie było cztery, które pokazywały się w odstępie kilku sekund. Pełzający wielki wąż, niska postać skryta pod kapturem, różdżka i błysk zielonego światła towarzyszący klątwie uśmiercającej, i... ostatnim obrazem był lekko uśmiechający się... Draco Malfoy.
   
Brunet upadł z cichym sykiem łapiąc się za czoło, które zaczęło go niemiłosiernie piec i boleć. Ból promieniował z blizny, którą chłopak kurczowo uciskał. Zagryzł boleśnie zęby i dźwignął się nogi, które jak wcześniej były sztywne, teraz były wręcz z gumy i uginały się pod nim. Idąc powoli, Harry postanowił powiedzieć o tych obrazach któremuś z zaufanych nauczycieli. Na jego szczęście lub nieszczęście gabinet profesora Snape'a był najbliżej. Z zamiarem dostania się do lochów, chłopak asekurował się idąc tuż przy ścianie, opierając na niej większość ciężaru swojego ciała. Niedługo powinna się zacząć kolacja, więc dziękował w duchu, że prawdopodobnie nikogo z uczniów nie spotka, co najwyżej samego profesora, którego obecność stała się nagle, jak najbardziej pożądana. Harry zatrzymał się oddychając ciężko i rozejrzał mętnym wzrokiem dookoła. Nikogo nie widział. Pustka. Brunet zmusił się by iść dalej, ale szedł coraz wolniej, między przerwami na duszący kaszel i spazmatycznym łapaniem powietrza. Jeszcze trochę, dopingował się w myślach. Gdy już miał się poddać, usłyszał kroki i podniósł wzrok ciesząc się po raz pierwszy życiu z widoku Ślizgonów pogrążonych w rozmowie pod czujnym okiem idącego za nim profesora Snape'a. Zauważając chłopaka wszyscy przystanęli. Ślizgoni parzyli na niego z krzywymi uśmieszkami, co nie spodobało się Harry'emu, a Snape miał skupiony wzrok na jego dłoni uciskającej miejsce gdzie widniała jego blizna.

- Coś się stało, Potter? - zapytał jeden ze Ślizgonów z udawaną troską. - Boli cię twoja sławna blizna? Jak zawsze w centrum uwagi - prychnął nie widząc wściekłego spojrzenia Snape'a, które praktycznie paliło mu plecy. -  I co? Może to wina Czarnego Pana?

- Strzał... w dziesiątkę - wychrypiał Harry osuwając się na kolana z jękiem.

- Może skończmy to co zaczął Czarny Pan... - powiedział drugi ze Ślizgonów wyciągając swoją różdżkę, lecz ta wyrwała mu się i poleciała do dłoni profesora, który go rozbroił cichym Expelliarmus.

- No, no, panie Ackerman. Groźby skierowane w stronę, najwyraźniej rannego i bezbronnego człowieka - samego Harry'ego Pottera - który nie ma siły się obronić i do tego na środku korytarza w obecności nauczyciela... Gdyby dowiedział się o tym dyrektor... - warknął Snape groźnie. - Chyba zapomniał pan, że pan Potter też jest Ślizgonem, a Ślizgon Ślizgona nie atakuje bez powodu. - Zakończył jadowicie, posyłając chłopakowi spojrzenie, które gdyby mogło przewierciłoby się przez jego czaszkę.

- A-ale... profesorze! - Chłopak zająknął się. - To-to jest Harry Potter. - Wskazał palcem podpierającego się o ścianę chłopaka, który z ledwością utrzymywał oczy otwarte. - Odwieczny wróg Czarnego Pana i klucz do odzyskania przez niego pełni mocy.

- Zgadza się, ale to jest nadal uczeń, a ja jestem nauczycielem - powiedział Snape ostro, skutecznie ucinając dalszą bezsensowną dyskusję. - A teraz marsz do Wielkiej Sali.
  
Chłopcy spojrzeli to na Snape, to na Pottera, przy czym temu drugiemu rzucając spojrzenie typu "jeszcze się doigrasz, jak nie dzisiaj to kiedy indziej" i ruszyli w stronę miejsca, w którym już zaczęła się kolacja. Ciemnowłosy mężczyzna podszedł do Pottera na tyle blisko, że chłopak mógł widzieć jego buty, a wzrok miał opuszczony dosyć nisko. I nagle, ku jego zdziwieniu, mężczyzna przykucnął i podniósł jego głowę łapiąc za podbródek by móc spojrzeć na bliznę, którą chłopak nadal chował pod dłonią. Delikatnym ruchem oderwał dłoń chłopaka i ze zmarszczonymi brwiami obserwował krwiście czerwoną, wyraźnie odznaczającą się bliznę. Mężczyzna słyszał od Dumbledore'a, że sygnatura chłopaka była w trakcie łączenia się, jak się okazało z sygnaturą Czarnego Pana i odczuwa wszystko o wiele silniej, ale nie wiedział, że to co się z nim niedawno działo, będzie aż takie fatalne w skutkach.

- Wizja? - zapytał Snape prawie spokojnie, lecz nadal z nutkami niedawnego wzburzenia.

- T-tak jakby.... - wycharczał chłopak starając się skupić mętny wzrok na swoim opiekunie.

- Rozwiń myśl - warknął zirytowany, lecz widząc jak Potter zadrżał na ten dźwięk prawie ugryzł się w język... prawie.

- Obrazy. Cztery obrazy. W różnej kolejności... ale tylko cztery. - Widać było, że słowa przychodzą chłopakowi z trudem. - Wąż, zakapturzona postać, klątwa uśmiercająca i... Malfoy.

- Malfoy? Który? - Tym razem Severus pozwolił by w jego głos wkradło się lekkie zdziwienie. Dla ludzi słyszących go po raz pierwszy to było prawdziwe zirytowane warknięcie, lecz dla Pottera nie. Chłopak starał się nie uśmiechnąć.

- Draco - wypowiedział to słowo miękko i przymknął oczy ze zmęczenia i bólu roznoszącym się teraz po całym jego ciele.

- Potter - zaczął mężczyzna chcąc znów zwrócić na siebie uwagę już prawie pogrążającego się w nieświadomości chłopaka. - Dasz radę wstać? Chcesz iść do skrzydła szpitalnego czy do swojego pokoju?

- Do pokoju - mruknął sennie chłopak leniwie otwierając oczy. - Ale muszę jeszcze powiedzieć... dyrektorowi... to było... chyba ostrzeżenie albo... plan - wyszeptał walcząc z sennością i niemocą.

- Jutro powiesz - zganił go Snape pomagając chłopakowi wstać. - Jesteśmy niedaleko pokoju wspólnego. Wszyscy są prawdopodobnie na kolacji, więc nikt nas nie zobaczy... Ech... - Westchnął głęboko starszy czarodziej. - Nieprawdopodobne. Pomagam Potterowi... - dodał gorzko, lecz Potter był na tyle bezczelny, że się cicho roześmiał. - Zamknij się i zapomnij co mówiłem. Nadal jesteś durnym, irytującym, teraz już byłym, Gryfonem.

- Panie profesorze szukałem pa... - Ktoś zaczął mówić, lecz urwał widząc zawieszonego ramieniem na szyi profesora, Pottera. Mężczyzna odwrócił się i kiwnął na chłopaka by podszedł bliżej.

- Draco - powiedział Snape, a Harry zapisał sobie w pamięci, że profesor Snape potrafi mówić do ucznia po imieniu. - Pomóż mi zabrać Pottera do jego pokoju.

- D-dobrze. - Chłopak sapnął, gdy prześlizgnął spojrzeniem po twarzy Pottera, który dosłownie ledwo co się trzymał. - Co się stało? - zapytał bardziej Pottera niż profesora, ale to profesor odpowiedział:

- Miał wizję, w sumie powiedział, że widział tylko jakieś obrazy przedstawiające... 
  
Nie dane mu było dokończyć, bo Potter ledwo dostrzegalnie drgnął i wyszeptał ciche: Nie!

- ...sam nie wiem co, bo Potter nie umie niczego opisywać - dokończył gładko i poprawiając chłopaka na ich ramionach ruszyli w stronę Pokoju Wspólnego.
   
Brunet zarejestrował sobie w myślach by potem podziękować Snape'owi. Mężczyzna najwyraźniej zgadzał się z nim co do tego, by na razie nie mówić Draco nic, czego sami nie byli pewni. Chłopak uważając, że znajduje się w dobrych rękach poddał się senności i zamknął oczy. Przez kilka chwil czuł jak jest prawie wnoszony do pokoju i kładziony na łóżku. Coś mokrego dotknęło jego czoła, coś jak kompres. Jego ubrania zostały transmutowane na pidżamę i teraz już uspokojony, i lekko odprężony, mógł oddać się w objęcia Morfeusza.

***

Ciepło i wygodnie. Takie były pierwsze myśli Harry'ego, gdy budził się ze swojego głębokiego snu. Następną myślą, czy raczej rzeczą jaką odczuł, było to, że coś go obejmowało, a gdy się poruszył zaczęło gładzić jego ramię i włosy. Harry otworzył oczy i już miał powiedzieć temu czemuś co go dotykało żeby spadało, ale gdy zobaczył co to właściwie było, słowa które miał już na języku przepadły bezpowrotnie w odmętach dziwnych i jak najbardziej nie jednoznacznych myśli. On i Draco Malfoy znajdowali się w jednym łóżku! Trybiki w głowie bruneta pracowały z zawrotną prędkością chcąc przypomnieć co się działo wczoraj i jak się to skończyło, że znalazł Malfoya w swoim łóżku. Łatwe byłoby to myślenie, gdyby nie ręce blondyna głaszczące go jakby chciały uspokoić i... chyba nie miały zamiaru pobudzić, ale jednak to robiły. Harry patrzył na odprężoną twarz Malfoya i jakoś nie miał serca go budzić. Jakiś cieniutki głosik w jego głowie mówił: Chłopie, to jest Malfoy! Wywal go stąd!, lecz inny ten bardziej dominujący głosik w myślach Harry'ego wręcz mruczał i rozpływał się z przyjemności. Chłopak zastanawiał się ile to razy dziękował i przeklinał Merlina za to, że Malfoy był zawsze z nim? Blondyn był wręcz uosobieniem taktu i spostrzegawczości. Nigdy nie pytał o coś, o czym Harry nawet nie chciał myśleć... jak na przykład poprzedniego dnia, gdy pojawił się artykuł o Lastrange. Draco również nie wchodził mu na głowę pytając za każdym razem jak się czuje i czy czegoś nie potrzebuje od niego jak to mieli w zwyczaju Ron i Hermiona. Jeszcze przed wakacjami popełniłby samobójstwo, gdyby w jego myślach pojawiła się chociażby jedna z tych myśli, które ostatnimi czasy go nawiedzały. Lecz była również druga strona medalu... Malfoy nie pytał o to, o co Harry myślał, że zapyta, a samemu wspominanie tego było... niemożliwe. Minął prawie tydzień od ich... pocałunku i brunet czuł się trochę niepewnie w obecności Malfoya. W tym momencie przeklinał własną wrodzoną nieśmiałość.
   
Blondyn poruszył się lekko we śnie, chwytając pierwszą lepszą rzecz, czyli w tym przypadku Harry'ego, i przytulając ją kurczowo. Gdy chłopak ze marszczonymi brwiami układał ich w uścisku tak, by było im obu wygonie Harry zachichotał nerwowo nie wiedząc jak ma się zachować. Był maksymalnie zawstydzony i jego dolna partia ciała zdawała się myśleć podobnymi torami co głowa.

- Malfoy... - szepnął brunet cicho wprost do ucha chłopaka.
   
Byli tak ułożeni, że Harry był wtulony w szyję Draco, a on zaś oddychał spokojnie w ciemne, potargane od snu włosy.

- Harry... - mruknął Draco sennie i przycisnął Potter mocniej do siebie na co ten pisnął.

- Mal... Draco... dusisz mnie. - Teraz chcąc go naprawdę obudzić, Harry powiedział głośniej.

- Hmm...? - Z gardła Malfoya wydobył się tylko senny pomruk.

- Pomaluję ci włosy na rudo - powiedział Harry uśmiechając się wrednie, gdy Malfoy widocznie się spiął i tym samym obalił teorię bruneta, że spał.

- Ty Ślizgonie - mruknął Draco i wciągnął głęboko w płuca zapach włosów Pottera. Maliny i jaśmin. Dosyć nietypowe połączenie, gdyby ktoś pytał Draco.

- Co tu robisz? - Potter walnął prosto z mostu.

- Wydaje się, że naukowcy nazywają tą czynność spaniem - mruknął przeciągle Draco.

- O to ciekawe... nigdy bym na to nie wpadł - sarknął odwracając wzrok, od dopiero teraz zauważonego nagiego torsu blondyna. 
   
Brunet już chciał wstać, gdy nagle został pociągnięty z powrotem na łóżko. Patrzył zdezorientowany na górującego nad nim blondyna, w oczach którego zauważył dziwny błysk. Zmarszczył brwi i zaczął dokładnie studiować jego twarz w celu odczytania zamiarów. Draco patrzył prosto na jego usta. Chwila, chyba on nie zamierza...?, zdążył tylko pomyśleć zanim jego usta zostały delikatnie muśnięte przez te malfoyowe. Niby nic wielkiego, ale potrafiło w mgnieniu oka sprawić, by mózg bruneta stał się bezużyteczną papką nieskładnych zdań i myśli. Harry instynktownie wczepił się w chłopaka zawijając wokół niego kończyny jak małpka i przyciągając jak najbliżej się da. Draco mruknął w usta bruneta, gdy niechcący otarli się o siebie czując przy tym jak bardzo byli obaj pobudzeni. Delikatny pocałunek złożony na policzku bruneta był taki czuły, że Harry czuł gorąco wypływające na jego twarz. Jak można jednocześnie czuć pożądanie i zawstydzenie? Długo nad tym Harry się nie zastanawiał gdyż usta Draco wróciły do swojej, na chwilę przerwanej czynności, mającej na celu spojrzenie z przymrużonych powiek na zarumienioną twarz bruneta. Pocałunki były jednocześnie powściągliwe jak i desperackie okazując jak obaj się czuli. Długie minuty całowali się niekiedy poruszając biodrami. Draco gwałtownie oderwał się od Harry'ego gdy usłyszał z jego ust prawie płaczliwy jęk. Harry... płakał. Malfoy zmarszczył brwi i nie wiedząc co robić wziął bruneta w ramiona sadzając go sobie na kolanach.

- Co się stało, Harry? - zapytał czule głaszcząc go po plecach.

- To za dużo - załkał brunet. - Czuje tak wiele. Jestem taki zagubiony... w uczuciach. Niepewny... nie wiem co robić, co myśleć. To... - długi szloch wyrwał się z jego gardła - ...nawet nie wiem czemu płaczę! Co jest ze mną nie tak?
  
To ta pieprzona sygnatura Voldemorta!, krzyknął w myślach Draco nadal uspokajająco głaszcząc bruneta po plecach. Kolejny atak paniki... ostatnio zdarzają się często. Na przykład wczoraj... po tej wizji nie-wizji.

- Wszystko jest w porządku - powiedział cicho blondyn. - To minie.

- Dzięki - powiedział równie cicho Harry. - Wiesz co, Draco?

- Hmm...?

- Myślę, że to wina Voldemorta. On majstruje przy moich emocjach... - mruknął były Gryfon. - Przez tego Gada czuje się jak hipokryta. Musiałem się załamać w takiej chwili - wyrzucił z siebie Harry zadziwiając Draco.
   
To, że Potter się domyślił przyczyny swoich nastrojów było ciekawe, jak i niepokojące.

- Idziemy na śniadanie? Cały nastrój szlag trafił - zaśmiał się Draco przeczesując włosy dłonią.

- Przepraszam. - Harry spuścił głowę zażenowany.

- Nie przepraszaj z taką miną.

- Jaką? - zapytał zdziwiony Harry.

- Zapłakaną. Nadal masz ślady łez na policzkach - podsumował Draco, wstając i ciągnąc za sobą Harry'ego. - Idź się odświeżyć i czekam na ciebie w Pokoju Wspólnym.

- Poczekaj - zatrzymał Draco w pół drogi.
  
Podszedł do blondyna, pociągnął za ramię tak by wyglądało, że nadstawia ucho i szepnął mu coś w nie. Głupi uśmiech wypłynął na twarz blondyna, zupełnie niepasujący do jego zaróżowionych policzków. Cmoknął bruneta w czubek głowy i zostawił go, by mógł spokojnie przygotować się do dnia.
   
Harry po drodze do łazienki zdejmował pidżamę z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica. Będąc już w łazience spojrzał na swoje odbicie w lustrze i zobaczył, że nadal ma przyklejony szeroki uśmiech pozostały ze spotkania z Mal... nie... z Draco. Gorące strumienie wody obmywały jego zmęczone ciało, ale nie obniżały erekcji, więc złapał członka w dłoń, kilkakrotnie poruszył dłonią w górę i w dół i po chwili wytrysnął wprost na ściankę kabiny z imieniem Malfoya na ustach. Ślad jego orgazmu prawie od razu został zmyty przez strumienie wody. Teraz gdy problem został zażegnany, Harry zaczął się namydlać starając się nie przegapić żadnego skrawka ciała. Po pewnym czasie, gdy już chłopak był czysty i suchy, zaczął się ubierać w Ślizgoński mundurek. Zaklęciem przywołującym znalazł krawat i ruszył na dół do Pokoju Wspólnego. Widząc całe tuziny uczniów tłoczących się w pomieszczeniu, zmarszczył brwi skonsternowany. Coś było nie tak. Po chwili obok niego pojawił się Draco i dotknięciem ramienia pokazał, że jest obecny przy jego boku. Po chwili do pomieszczenia wszedł Snape z... Dumbledorem. To było coraz dziwniejsze. Lekko zdenerwowany spojrzał na Draco, który z wystudiowanym, obojętnym wyrazem twarzy patrzył na rozgrywającą się przed nimi scenę. Tylko oczy chłopaka zdradzały jego głęboki niepokój.

- Witam was, moi drodzy. - Gdy Dumbledore to powiedział, po Pokoju rozeszły się zirytowane prychnięcia i dźwięki oburzenia. - Mamy problem, który dotyczy wszystkich, ale szczególnie was, moi drodzy Ślizgoni. - Tu bardziej zwrócił się do Harry'ego, wyłapując jego zielone spojrzenie z dziesiątek innych. - Prosiłbym abyście zastosowali się do wskazówek, które każdy z was za chwilę otrzyma. Każdy ma inne, gdyż zostały przygotowane z myślą o wszystkich waszych indywidualnych sprawach. Nie dzielcie się nimi z innymi, bo to może wam nawzajem zaszkodzić.
   
Siwowłosy czarodziej machnął różdżką i w powietrzu pojawiła się sterta pergaminów, które rozpoznając swoich właścicieli gnały we wszystkie strony. Gdy Harry i Draco otrzymali swoje, odruchowo spojrzeli to na swój, to na pergamin drugiego, lecz tylko na swoim dostrzegli litery. Czar poufności, skwitował Harry. Gdy skupił wzrok na swoim pergaminie dostrzegł tyko dwa słowa napisane czerwonym atramentem:

PRZYZNAJ SIĘ!

Przeczytawszy te słowa, Harry wypuścił pergamin z rąk i pozwolił mu swobodnie opaść na dywan, a on sam upadł na kolana, nie potrafiąc zapanować nad ich drżeniem. To koniec. Nie było już dla niego przyszłości...

~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział gotowy. Zachęcam do komentowania i witam ciepło nowych czytelników. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej i że rozdział się spodoba.
Pozdrawiam!

15 komentarzy:

  1. Rozdział świetny ...choć szkoda, że chłopcy przerwali... Scena ze Sanpem też niczego sobie. Hm, ale akcja z pergaminami od Albusa ciekawa i dość tajemnicza. To "przyznaj się" - czy nawiązuje do zabicia Bellatrix Lastrange, czy może do czegoś innego? No cóż, poczekam cierpliwie na odpowiedź, która zapewne pojawi się w kolejnym rozdziale - przynajmniej mam taka nadzieję :)
    Życzę weny i powodzenia w nauce :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj z tymi czytelnikami to tak jest.. raz są, a raz nie..każdy chyba ma ten sam problem. Ale tym się nie martw i pisz dalej. A teraz do rzeczy.. Niezła akcja z Severusem i tymi jego Ślizgonami. Cudownie ich załatwił, a oni wyglądali tak jakby zobaczyli ducha. Cóż Snape sam sobą sprawia, że ktokolwiek na niego spojrzy czuje coś na kształt szacunku i lekkiego przerażenia. Fajny był tekst " Nieprawdopodobne. Pomagam Potterowi... - dodał gorzko" Cudowne.. Harry i Malfoy są siebie coraz bliżej, chociaż Harry zachowuje się troszkę dziwnie.. może faktycznie to wszystko przez tą sygnaturę. Ostatnie słowa PRZYZNAJ SIĘ bardzo mnie zaintrygowały. Harry akurat ma dużo rzeczy, które ukrywa, ale czego wskazówka dokładnie dotyczy, tego nie wiem. Jeszcze... ale się dowiem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem z tobą od nie dawna, nie komentuje, ale to dla tego, że nigdy nie wiem co napisać, zawsze po twoim rozdziale mam straszny mętlik w głowie. To frustrujące, ale da się żyć.
    A słowa "PRZYZNAJ SIĘ" strasznie mnie interesują. Teraz spędzę czas na rozmyślaniu o co może ci chodzić :)Na pewno się dowiuem czego one dotyczą.
    Pozdrawiam. ~Moire

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku chciałam przeprosić, ale mam ostatnio strasznie mało czasu. A jak wpadam już do domu to nawet nie mam siły odpalić kompa i przeczytać jednego rozdziału. Prawdopodobnie będę komentować co drugi rozdział a czytać jeden po drugim.
    Nie wiem, czy zauważyłaś, ale zmienił ci się styl pisania. Serio. I tu nie chodzi, że w poprzednim rozdziale pierwsze dwa fragmenty miały początek strasznie zboczony xD jak zaczęłam czytać 22 i po chwili musiałam przestać to myślałam, że mnie szlag trafi. Skończyłam przed tym całym wyjaśnieniem, że oni ćwiczą, więc na początku myślałam, że to kolejny sen Pottera.
    Ja z natury nie lubię jak Snape ma partnerkę, bo wtedy się zmienia. Nagle staje się taki miluśi i ogólnie taki misiałowaty. :) I za bardzo nie ogarniam kim jest Alana. Nie wiem, czy umknęło mi to gdzieś w poprzednich rozdziałach, ale czy to nie przypadkiem zamordowana siostra faceta od OPCM?? Albo znowu coś pokręciłam. Nie wiem twoje opoko zaczyna mi się mylić z jedną historią, którą zaczęłam czytać. Chyba londyńskim pocałunkiem, ale nie jestem pewna. Czytałaś może? :)
    Czyś ty zwariowała?? Przerywać w takim momencie?! Chcesz żebym zaczęła znowu paznokcie obgryzać i zastanawiać się o co chodzi? Jak ostatnio zaczęłam zdzierać lakier do paznokci w pociągu to jedna babka myślałam, że mnie wzrokiem zabije. No nie moja wina, że on tak się kruszył.
    Pozdrawiam, weny życzę i zapraszam na moje blogi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zauważyłam, że trochę zmienił mi się styl, ale na serio nie jestem pewna czy na dobrze czy złe.
      Tak. Alona to siostra Crissa, nauczyciela OPCM i ona żyje i ma się świetnie. I właśnie miałam zamiar zostawić po tym rozdziale takie odczucia jak wielka ciekawość xD.
      Tak, kochana. Coś ci się miesza. Uwierz, że mi też bo czytam Związani (ff Drarry), Chłopi lekturę i masę innych książek naukowych i opowiadań. I chyba czytałam to co wspomniałaś.
      Pozdrawiam i też jestem niesłychanie zajęta, ale chce nadal to opko pisać!

      Usuń
    2. Oczywiście, że na dobre :) Jeny, współczuje chłopi, ja nawet przez dwie strony nie przebrnęłam. Ale od czego są streszczenia i opracowania xD Taa blogi i moja pamięć do nich... Gdybym to miała wszystko sobie ułożyć tak jak mi się wydaje, powstałaby świetnie zwariowana historia :D

      Usuń
  5. czy naprawdę myślisz, że wytrzymam tydzień czekając na następny rozdział? :D już i tak czytam najwolniej jak mogę, by tylko dokładnie nasycić się każdym słowem, ale dla mnie to wciąż mało! masz zupełnie wciągający styl pisania, i zaskakujesz mnie z każdym rozdziałem coraz bardziej. Tyle się dzieje, że naprawdę nie mogę się doczekać na rozwój wydarzeń. Dawno nie trafiłam na tak dobrego bloga :)
    a tak nawiasem mówiąc, nawiązując do informacji od ciebie: niee, naprawdę nie wchodzę na tego bloga codziennie, tylko moja historia wyszukiwarki kłamie xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę się przyznać od razu, że przeczytałam tylko prolog, ale obiecuję nadrobić. Bardzo zaciekawił mnie pomysł, choć wiadomo ff na podstawie H.P jest wiele, ale ja nie czytuję zbyt wielu takich opowiadań, choć sagę czytałam jeszcze jako nastolatka. Jednak Harry, który przechodzi na ciemną stronę mocy? Nasuwa mi się tylko jedno słowo ( no dwa) - Szalenie intrygujące!. Swego czasu nawet zastanawiałam się co by się stało, gdyby Harry stał się poplecznikiem Voldemorta. A tak przy okazji kochałam się w młodym Valdku jako jako nastolatka! Och Tom!
    Aż się uśmiechnęłam, gdy zajrzałam na Twój profil i okazało się, że jesteś z Lublina i to jeszcze z lubelskiego! Ściskam, całuję, moja krajanka! :)
    Nie martw się, ja też mam wąskie grono czytelników, ale ja w przeciwieństwie do Ciebie byłabym dziwna, gdybym się temu dziwiła, gdyż no ... delikatnie mówiąc moje opowiadanie znacznie odbiega od normy, FF na podstawie " Przedwiośnia" Taa .. normalna to ja nie jestem :)
    No w każdym bądź razie ja obiecuję czytać, a jeśli ja coś obiecuję, to słowa dotrzymuję!
    Pozdrawiam - M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam wszystkie rozdziały w dwa wieczory! Fabuła jest cudowna, postaci bardzo realistyczne i świetne wplecione wątki humorystyczne. Nigdzie nie ma przesady, zero kiczu :)

    P.S. Próbowałaś może nawiązać kontakt z Wydawnictwem Katori? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!
      Moja droga, ja nie mogę tego wydać, bo to jest Fan Fiction oparty na Fandomie. Fandomem moim jest seria książek o Harrym Potterze autorki J.K. Rowling. Ja "pożyczam" już istniejące postaci i piszę jak ja to widzę i jak bym poprowadziła akcję po piątym tomie oryginału. Dziękuję, za cudownie budujący komentarz, ale ja piszę dla przyjemności :).
      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Kocham Cię naprawdę! !! Ale naprawdę zaczynam się bać o Harrego i Draco!! Nie rób im krzywdy pliss.
    A co do Snapa może być miły, ale dla Harrego no i nie powinien mieć dziewczyny bo to do niego nie pasuje. On powinien kochać Lily i co za tym idzie Harrego.
    Boję się bardzo, ale będę dzielna i przeczytam do końca.

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział( wiem, że się powtarzam;)). Bardzo mi się spodobało. O co chodzi z tym "przyznaj się"?

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    co to było? Jakiś plan czy coś innego, Snape okazał si e choć trochę miły, Draco naprawdę się o Harrego troszczy, chciałabym aby inni ze slyherinu zaakceptowali Harrego i o co chodziło z tymi słowami....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    wspaniale, Snape okazał się trochę miły, Draco to naprawdę się o Harrego troszczy, może przyjdzie taki moment, że inni mieszkańcy Slyherinu zaakceptują Harrego... i o co chodziło z tymi słowami?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Magical Wand Harry Potter Chibi Draco Malfoy Harry Potter Glasses