piątek, 27 marca 2015

One-shot

Może to nie rozdział, ale by umilić wam czekanie wstawię coś, co pisałam jakiś czas temu na podstawie własnego snu. Moja przyjaciółka podpowiedziała mi, że skoro to było coś yaoistycznego to warto to spisać. Tak więc jest i niestety nie ma nic wspólnego z Harrym Potterem, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam was. Na pisanie rozdziału nie mam chwilowo weny, więc musicie jeszcze troszkę czasu uzbroić się w cierpliwość. A teraz... czytajcie!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Życie jest do dupy. Widział o tym już od dziecka, ale teraz był już tego pewien. W szkole zawsze zazdrościł swoim kolegom, którzy chwalili się przed innymi nowymi gadżetami. Chłopak pochodził z biednej rodziny i marzył by mieć choć jedną rzecz jaką widział u nich. Ale wszystko się zmieniło, od kiedy został studentem, teraz wiedział, że to by były zmarnowane pieniądze. Zaraz po dostaniu się na studia wyprowadził się z rodzinnego miasta i starał się jak mógł by dostać stypendium dla tych z wybitnymi osiągnięciami w nauce. Udało się. Miał małe mieszkanie i... pracę, która pomagała mu opłacać wydatki związane z życiem swoim i swojej rodziny. Wielu ludzi narzeka na to jak ciężka lub nudna jest ich praca, lecz jeżeli jasnowłosy chłopak miałby nazwać swoją pracę to z pewnością użyłby słowa: przyjemna.

W tej chwili chłopak siedział w domu i uczył się, niedługo bowiem miał mieć egzamin z literatury średniowiecznej, o której ostatnio wykładowcy mówili na wykładach. Wybitni twórcy, których dzieła znane były do dziś dzień. W pokoju było słychać tylko szelest przewracanych kartek i ciche drapanie długopisu, gdy chłopak robił notatki. Z takiego stanu wyrwał go telefon, a raczej jego irytujące dzwonienie. Zerknął od niechcenia na wyświetlacz i westchnął. Dzwoniła jego szefowa. Znów jego dzień wolny stał się marzeniem. Wziął telefon w dłoń i odebrał połączenie.

- Kou-chan! - Usłyszał prawie krzyk swojej szefowej. - Jesteś mi potrzebny!

- Kyoko-san, wie pani, że niedługo mam egzamin? Potrzebuje trochę czasu na naukę. Moje oceny nie mogą ucierpieć przez pracę - powiedział blondyn wiedząc, że i tak sprawa została przesądzona.

- Tak, jestem tego świadoma, ale mam wybrednego klienta. On chce mojego najlepszego chłopca, a żaden z dzisiejszej zmiany nie jest tak popularny jak ty, Kou-chan. Powiedział, że zapłaci podwójnie! - Słysząc ostatnie zdanie w oczach Kouty zapłonął żar. - Weź coś do pisania. Podam ci adres.

Po podaniu adresu i krótkim: „baw się dobrze” kobieta rozłączyła się, a jasnowłosy chłopak ruszył do łazienki by przyszykować się dla klienta. Pierwsze co zrobił, to wziął kąpiel i starannie się wyczyścił, następnie użył balsamu do ciała, który sprawił, że jego jasna skóra zaczęła nieco połyskiwać. Ten balsam ciężko schodził, ale używał go tylko do ciała, które zwykle chował pod ubraniami. Tylko przy klientach był nagi. Swoje blond włosy potraktował zmywalną farbą, robiąc nią czerwone pasemka. Okulary, które zwykł nosić zastąpił soczewkami, które zmieniły jego zielone oczy na brązowe. Po wszystkim spojrzał w lustro i podsumował swoje odbicie jednym słowem: idealnie. Gdy wrócił do pokoju, od razu ruszył w stronę specjalnej szafy, w której mieściły się tylko ubrania do pracy. Wyciągnął obcisły podkoszulek, który odkrywał mu płaski i lekko umięśniony brzuch i do tego spodnie, które uwydatniały jego pośladki w seksowny sposób. Kouta gdy chodził do pracy nigdy nie zakładał pod spodem bielizny, bo wiedział, że nie pozostanie na nim zbyt długo, a jego klientów podniecało to, że gdy wkładali mu rękę z tyłu w spodnie, to nie czuli nic poza okrągłym tyłeczkiem. Chłopak już ubrany ruszył, by wziąć swój ciemny płaszcz sięgający za pośladki, by nie kusić losu i wskoczył w glany. Teraz w pełni gotów wyszedł z mieszkania i pognał na stoisko taksówek. Łapiąc jedną przekazał adres kierowcy i pojechał do czekającego na niego klienta, a wizja podwójnej stawki wycisnęła na jego ustach lubieżny uśmiech.

***

Siedząc w pokoju klubu studenckiego, chłopak o czerwonych włosach grał na swojej gitarze elektrycznej. Spod jego palców wchodziły piękne i pełne energii dźwięki. Jedyną rzeczą, jaką chłopak kochał to była właśnie jego gitara. Tylko jej potrzebował, no może prócz papierosów. Nałóg ten pomaga mu pokazać swój stosunek - a raczej jego brak - do wszystkiego co go otaczało. Kochał imprezy i muzykę. Jego charakter i sposób zachowania były zmienne, lecz jedno zawsze było takie samo. Niechęć do wszystkiego i bunt przeciw wszystkiemu co go ogranicza. Wstąpił do klubu rockowego po to, by mieć miejsce do grania, bo w mieszkaniu, w którym mieszka, jego sąsiedzi ciągle robią mu wyrzuty, że przez niego nie mogą spać. Ale co miał poradzić na to, że kocha nocne życie? Chowając swoją gitarę zastanawiał się, do którego baru powinien dzisiaj się wybrać. Jego rozmyślania przerwała ręką, która nagle pojawiła się na jego ramieniu.

- Shinjiru - odezwał się posiadacz ręki. - Dzisiaj mamy występ w jednym z klubów, wchodzisz w to?

- Czemu nie? - odpowiedział chłopak. - I nazywaj mnie Shinji. Tak brzmi fajniej.

- Spoko. To zbieraj się, kawał drogi jest do klubu, a nasz wokalista ma chorobę lokomocyjną.

- Yuu? - zapytał czerwonowłosy. - Pierwsze słyszę.

- Nie lubi o tym mówić. Chodź wreszcie.

Shinji, bo tak nazywa się chłopak o czerwonych włosach, nosił się jak prawdziwy rockmen: buty sięgające kostek, spodnie z artystycznymi, wytartymi miejscami i koszulki z krótkimi rękawami albo bez. To jego życie, więc chiał je przeżyć po swojemu, nie tak jak jego rodzice - lekarze - mu dyktują. Odciął się od nich, lecz ojciec nigdy nie przestał mu wysyłać pieniędzy w nadziei, że kiedyś do nich wróci, a jak miałby to zrobić bez środków? Matka również dołączała się do tej akcji nie omieszkając wysyłać licznych listów z zapytaniami czy niczego mu nie brak. Dziękował im za troskę, ale naprawdę nie potrzebował osób dyktujących mu co ma robić, jak, i w jakim celu.

Teraz szedł z ludźmi z zespołu w ciszy. Tylko on zachowywał się tak, a reszta mu nie przeszkadzała myśląc, że możliwe, że się koncentruje przed występem. Po kilku minutach marszu byli już przed barem, lecz oni jako część tymczasowego personelu weszli od zaplecza, gdzie zostali wylewnie powitani.

- Och, witajcie! - powiedziała młoda dziewczyna z długimi ciemnymi włosami. - Dziękuje, że się zgodziliście.

- Ależ nie ma za co - odpowiedział jej niski chłopak z krótkimi włosami o kolorze jasnego turkusu. - Jestem Yuu, wokalista i lider zespołu. To jest Shinji - Wskazał dłonią na czerwonowłosego - nasz gitarzysta. A to jest długi gitarzysta, Makoto. - Tym razem przedstawił chłopaka, który wcześniej zaprosił Shinjiego. Z wyglądu nie wyróżniał się niczym, poza kolorem oczu, miał naturalnie czerwone oczy. A nasz perkusista Tomoya jest już na miejscu. To wasz barman.

- Racja. - Dziewczyna uśmiechnęła się i poprowadziła ich do pokoju za sceną, by mogli się przyszykować. - Macie jeszcze pół godziny do występu, a goście zaczynają się już zbierać. Chyba was lubią, a przede wszystkim taki jeden blondyn. Uroczy chłopak, przychodzi tu zawsze gdy słyszy, że będziecie tutaj występować. Szkoda, że to tak rzadko się zdarza, ale my nie mamy aż takich funduszy by móc opłacać zespół z kontraktem. Ja pracuje tutaj od dwóch miesięcy, więc cieszę się, że mogę was poznać. Dobrze, zostawiam was już. Do zobaczenia.

- Uroczy blondyn? - zapytał Yuu. - To tak się teraz nazwa pięknych chłopców?

Śmiech poniósł się echem po pokoju.

***

Podczas koncertu wiele się działo. Ludzie krzyczeli, śpiewali razem z wokalistą i tańczyli. Czerwonowłosy był tak zajęty swoją grą, że nie widział wpatrzonych w siebie zielonych oczu blondyna. Zespół grał dłużej niż zawsze. Ciągle proszono ich o bis lub solówkę, któregoś z członków zespołu. Wcale nie było dziwne, że Shinjiego proszono o to o wiele częściej niż resztę. Jego gra była zdumiewająca, że większość publiki zakochała się w jego zabiegach muzycznych, łącznie z wcześniej wspominanym blondynem.

***
Kilka godzin po występie, cały zespół pił na umór w domu Shinjiego, który był najbliżej. Cała czwórka była tak pijana, że już przysypiali. Tylko Tomoya pomimo swojego stanu był najbardziej opanowany i zarządził, że odprowadzi pozostałą dwójkę do domu. Czerwonowłosy machnął na niego ręką, a co ten powiedział tylko: „Trzymaj się” i wyszedł.

Nagle Shinji poczuł się jakoś dziwnie samotny. Odnalazł w swojej komórce numer, który przysłał mu znajomy i zadzwonił.

- Witamy. Tutaj firma towarzyska. Jesteś samotny? Trafiłeś do idealnego miejsca. - Shinji usłyszał kobiecy głos w słuchawce. - W czym mam pomóc?

- Potrzebuję kogoś do towarzystwa - burknął. - Chłopaka, wiek koło 20-25 lat, przystojny, szczupły. Najlepszy jakiego macie. Zapłacę podwójnie.

- Oczywiście. Proszę podać adres i zaraz wyślemy kogoś do pana. - Gdy chłopak podał kobiecie adres, ta dodała tylko: - Dziękuje bardzo za wybór naszej firmy i życzę dobrej zabawy. Do usłyszenia.

Chłopak nie wiedział ile czasu minęło zanim usłyszał ciche, niemal nieśmiałe pukanie do drzwi. Wstał chwiejnie i ruszył w kierunku, który wydawał mu się odpowiedni by odpowiedzieć na pukanie. Za trzecim razem udało mu się złapać klamkę i otworzyć przed gościem.

- Dobry wieczór - powiedział przybysz. - Przysłała mnie agencja towarzyska. Mam 22 lata.

- Wejdź - mruknął chłopak skupiając rozbiegany wzrok na chłopaku. Starał się go ocenić, ale to było niezwykle trudne w jego stanie, ale wydawało mu się, że jedynym trafnym tutaj słowem może być tylko: - Apetyczny.

- Słucham? - Przybysz, wcześniej zbyt zajęty swoimi myślami, przyjrzał się swojemu klientowi i nie mógł uwierzyć, że tą osobą jest gitarzysta, który niedawno dawał występ w jego ulubionym barze. Chłopak wcześniej wyglądał inaczej, więc skojarzenie, że on to jasnowłosy fan graniczyło z cudem.

- Nic takiego. Jak się nazywasz?

- Kouta.

- Ja jestem Shinji. Wejdź i rozgość się.

- Dobrze. - Chłopak zdjął płaszcz i ruszył za nieco chwiejnie chodzącym Shinji-sanem.

Będąc już w salonie Kouta rozejrzał się po pokoju i stwierdził, że panował tutaj niezły bałagan. Kroki Shinjiego nie zatrzymały się, po chwili czerwonowłosy wprowadził gościa do swojej sypialni. Gdy tylko blondyn z teraz czerwonymi pisemkami przekroczył próg, został złapany w silne ramiona. Nie powinien być zaskoczony, właśnie po to tutaj przyszedł. Czerwonowłosy ruszył się nieco do tyłu i upadł plecami na łóżko, nadal z Koutą w ramionach.

- Więc powiedz Kouta, jak chcesz to zrobić? - wyszeptał do ucha blondyna, którego przebiegł dreszcz po plecach, gdy skupił się na głosie chłopaka, czy nawet można powiedzieć mężczyzny, bo wyglądał na nieco starszego a jego głos nie był już chłopięcy tak jak ten Kouty.

- Jestem tylko dziwką. Bierz mnie jak chcesz.

Shinji nic nie odpowiedział, tylko przerzucił chłopaka tak, że teraz on leżał na plecach. Zręcznymi, mimo swojego stanu, palcami zaczął rozbierać swojego dzisiejszego kochanka i zachwycił się gładkością jego skóry. Takiej skóry nie powinien mieć mężczyzna, ale jednak, przecież właśnie takiej dotykał. Kouta myślał, że już dawno przestał się wstydzić bycia nagim przed obcymi ludźmi, lecz teraz widząc drapieżny wzrok Shinji-sana nic nie mógł poradzić na rumieniec. Mężczyzna przesuwał jakby z czcią dłońmi po torsie i niżej po udach chłopaka. Docierając rękoma do kolan złapał je by szeroko je rozłożyć. Shinji pochylił się i zaczął składać mokre pocałunki na szyi chłopaka wprawiając go w drżenie oczekiwania na atrakcje główną. Wyglądało na to, że Shinji-san był amatorem pieszczot. Kouta nie wiedział kiedy usta dzisiejszego kochanka znalazły się na jego sutkach. Czując przeszywający go prąd nie mógł powstrzymać się przed jękiem, długim i wyjątkowo głośnym. Zawsze starał się unikać tych rzeczy by ukrywać swoje reakcje, ale teraz nie był w stanie. Nikt nigdy nie pieścił go w ten sposób. Jego wcześniejsi klienci po prostu kazali mu się rozebrać i wykonać kilka skomplikowanych i zawstydzających pozycji, a potem brali go, najczęściej z zaskoczenia i do tego bez żadnego nawilżacza, gdyż wtedy tarcie było dla nich bardzo przyjemne, lecz niestety dla chłopaka nieco mniej. Koniec końców zawsze dochodził i był zadowolony. Seks seksem, nic skomplikowanego. Tak myślał, lecz teraz gdy Shinji-san go pieścił, nie mógł nic poradzić na przyjemność, która zaczęła go zalewać wielkimi i intensywnymi falami.

- Ach! Shinji-san, weź mnie. Mocno. - Kouta pozbył się już wszystkich zahamowań.

Jakby na zawołanie czerwonowłosy wyciągnął z szafki obok nawilżacz i nalał sobie niewielką ilość na palce, które po chwili lepkie i zimne znalazły się we wnętrzu blodnyna. Takich rzeczy też nie było wolno mu zbyt często zaznać. Owszem zdarzali się tacy, którzy nawilżyli go odrobinę, by zbyt długo nie przeciągać. Do tej pory zawsze był pieprzony, lecz teraz mógł uznać, że prawie, będzie się... kochał? Nie, to słowo całkowicie nie pasowało do profesji męskiej dziwki.

Podczas gdy on oddał się myślom, jego wejście było już gotowe i idealnie rozciągnięte. Teraz tylko czekać na... tak, właśnie na to. Na, cholera jasna, potężnego penisa, który zaczął się powoli wwiercać w jego wnętrze. Nic nie mógł poradzić na wysoki jęk, kiedy agresor zagłębiał się w jego wnętrzu coraz bardziej, bez żadnej przerwy na zaczerpnięcie oddechu. Kouta pomyślał, że jego klient znał się na tym co robi, bo wchodząc w niego pomagał sobie dłońmi, rozszerzając jego pośladki jeszcze bardziej. Gdy Shinji zagłębił się w nim już do końca, od razu zaczął się poruszać.

- Aaach! - Głośny jęk wyrwał się z gardła blondyna, gdy penetrujący go penis uderzył mocno w jego prostatę.

Za każdym następnym mocnym pchnięciem ciało Kouty drgało i wyginało się w ekstazie. Teraz już wiedział dlaczego to kochał. Nic nie równało się z uczuciem bycia wypełnionym i tymi uderzeniami gorąca za każdym razem, gdy jego prostata była drażniona. Mówili, że miłość również jest niezłym uczuciem, ale Koute nie obchodziło nic, prócz seksu. Nawet kiedy klienci pod koniec jego wizyty wyznawali mu miłość, oferując, że może zostać ich utrzymankiem, aby on i jego seksowny tyłek należało do jednego z nich.

Teraz chłopak został nagle pociągnięty przez pieprzącego go mężczyznę tak, że siedział mu na kolanach. Kouta nie był przyzwyczajony to takiej pozycji twarzą w twarz, więc starał się przekręcić. Jego kochanek nie miał nic przeciwko temu, najwidoczniej był zbyt skupiony na mocnych ruchach bioder. By wchodzić głębiej w blondyna, czerwonowłosy złapał za uda siedzącego tyłem do niego chłopaka i podniósł je tak, że znów jego wejście było maksymalnie rozszerzone. Coraz to głośniejsze jęki wychodziły z ust blondyna, który co chwilę odrzucał głowę, czując nieziemskie uczucie nadchodzącego spełnienia.

- Shinji-san - jęknął głośno, a biodra czerwonowłosego zaczęły zagłębiać się w miękkim ciele chłopaka z niekontrolowaną siłą, jakby chciał zespolić ich ciała w jedność. - Shinji-san! - krzyknął dochodząc, mocno i obficie, a zaraz po nim jego kochanek.

Shinji opuścił jego uda, lecz nadal tkwił w pozycji, w której się pieprzyli. Nie czując żadnego ruchu za plecami, Kouta wstał z mokrym odgłosem i odwrócił się do swojego tymczasowego partnera.

Czerwonowłosy patrzył na niego nieco zamglonym wzrokiem.

- Mieli rację, jesteś najlepszy - mruknął. - W salonie są twoje pieniądze, weź je. Teraz.

- Dobrze. - Chłopak ruszył do pokoju czując na sobie wzrok. A raczej na pośladkach, z pomiędzy których powoli ściekała sperma.

Będąc w salonie Kouta poszukał pieniędzy, a widząc je prawie się zachłysnął. To o wiele za dużo. Nie był wart aż tyle. Złapał pieniądze i poszedł z powrotem do sypialni, gdzie na łóżku leżał Shinji z zamkniętymi oczami.

- Um... Shinji-san. Tych pieniędzy jest za dużo - odezwał się siadając przy łóżku.

- Nieważne - mruknął zaspany głos. - Byłeś genialny, zasłużyłeś.

- Dz-dziękuję - zająknął się i postanowił już zostawić swojego klienta. Nie miał prawa tutaj dłużej zostawać. Ubrał się pospiesznie, schował pieniądze i wyszedł nie oglądając się na nic.

***

Był już ranek kiedy powieki Shinjiego zaczęły swój bój o dominację. Pozostać zamknięte, czy otworzyć się. Wygrał obóz, którego zadaniem było ich otworzenie. Gdy powieki zaczęły się uchylać i do spojówek zaczęło przedzierać się światło słoneczne, wygrany obóz zaczął żałować swojej walki. Wielki ból targnął głową mężczyzny, który był świadom jednego - za dużo poprzedniego dnia wypił. Z jękiem podniósł się do siadu i zaczął z wysiłkiem rozglądać się po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Sypialnia. Dziwne było dla niego, że ciało, poza wiadomym bólem głowy, świadczącym o kacu, czuło się świetnie... jak po dobrym seksie. Chwila! Przecież to się zdarzyło. Wczorajszego wieczora miał kochanka. Młodego, ładnego z gładką, bladą skórą i pięknym ciałem. Nie pamiętał szczegółów, ale chyba nazwał się jakoś na "K". Ciężko mu było przypomnieć sobie pozostałe litery imienia chłopaka. W jego pamięci pozostawał również zapach, słodki i intensywny zapach chyba szamponu albo balsamu, który znaczył skórę jego jedno-nocnego kochanka. Dopiero teraz zaczął żałować, że nie wziął od niego żadnych namiarów. Z ociąganiem wstał i ruszył do łazienki się odświeżyć. Świtało mu, że po seksie nie wykąpał się i nawet nie zabezpieczył zbyt zajęty swoim rozszalałym przez alkohol libido. Chłopak miał jedynie nadzieję, że panował nad sobą na tyle i nie zrobił krzywdy blondynowi. Och! Kolejny szczegół wyglądu - blond włosy z chyba jakimiś pasemkami. Był pewien, że blond to jego naturalny kolor.

Czerwonowłosy wchodząc do łazienki zdał sobie sprawę, że dzisiaj jest sobota, więc nigdzie nie musiał się śpieszyć. Może w spokoju wyleczyć kaca i spać cały dzień.

***

- Ale mnie tyłek boli - mruknął jasnowłosy chłopak siedząc na twardym krześle przy biurku. - Sporo czasu minęło od kiedy tak mocno, ktoś mnie brał. Czuje się jak w noc, kiedy straciłem dziewictwo. Byłem wtedy wzięty z zaskoczenia przez dalekiego krewnego, kiedy wszedł do mojego pokoju, gdy prawie spałem. Dziwne, że matka niczego nie słyszała - powiedział w stronę swojego kota, który wskoczył mu na kolana. - To był mój pierwszy seks za pieniądze. Wtedy powiedział, że mój tyłek nadaje się tylko do pieprzenia. Kto by pomyślał, że miał rację. - Chłopak zachichotał, lecz w jego śmiechu nie było ani śladu wesołości. - Teraz to już naprawdę nie mam ani trochę szacunku do siebie. Ale co mi tam, ważne że są pieniądze.

Od jego pamiętnego seksu z Shinji-sanem minęły dwa dni. Teraz była niedziela, a jego tyłek nadal bolał. A w jego zagojeniu wcale nie pomagał pięciokrotny seks dnia poprzedniego z nowymi klientami. Wtedy nie dało się ukryć jego podrażnionego wyjścia, przez co został brutalnie wzięty przez klienta, śmiertelnie zazdrosnego i oburzonego, że to nie on jest autorem tego dzieła. Podczas tego seksu zaczął krwawić, więc dostał od szefowej kilka dni wolnego by jego tyłek mógł się nieco zagoić. Ale kiedy przypominał sobie Shinji-sana i ich, prawie namiętny seks jakoś od tamtej pory, ciężko było jego klientom go zadowolić. Czemu stał się taki wybredny, tego nie potrafił wytłumaczyć prostymi słowami. Po chwili westchnął zrezygnowany i spojrzał na zegar. Była już jedenasta wieczór. Czas iść spać, jutro rano miał mieć zajęcia. Poszedł wziąć szybki prysznic i przebrał się do spania. Chwilę po tym jak położył głowę na poduszce, zasnął.

Ranek zastał go szybkiej niż sądził. Czuł się niewyspany i zmęczony. Chłopak przeciągnął się mocno i ruszył z ociąganiem do łazienki i zaczął się szykować do wyjścia. Będąc z powrotem w pokoju spojrzał na zegarek i poczuł jakby ktoś go raził prądem. Jeszcze trochę i się spóźni! Z prędkością światła złapał za torbę z rzeczami, wskoczył w buty i zamykając szybko drzwi mieszkania popędził na przystanek. A może uda mu się nie spóźnić? Byłoby miło.

***

Udało się! Nie spóźnił się, ale przez to, że miał za mało czasu rano by móc zrobić sobie coś do jedzenia, został zmuszony pójść do stołówki na drugie śniadania. Był głodny po porannych zajęciach. Wchodząc do środka zamarł gdy zobaczył grupkę osób, która mu dokuczała, a on nie miał zamiaru używać siły. Tak mówił mu ojciec, ucząc karate, zanim zginął w wypadku. Nie obchodziło go co o nim mówili, oby nie odważyli się obrażać jego rodziny. Całkiem opanowany ruszył w stronę kucharki, która wydawała porcję. Na jego nieszczęście musiał przechodzić obok tych idiotów, lecz najwidoczniej postanowili poużywać sobie znienacka. Wracając z posiłkiem chłopak usłyszał za plecami:

- Czyż to nie nasz kujonek?

- Tak, to on. Ciekawe jak zdobywa te dobre oceny? Może swoim ciałem? - Połowa stołówki słysząc te słowa ryknęła śmiechem, ale on pozostał obojętny. Chłopak i tym razem musiał przejść obok nich. Liczył znów, że i tym razem skończy się tylko na obelgach. Niestety, to by było zbyt piękne żeby było prawdziwe. Gdy już prawie mijał ich stolik, została mu podstawiona noga, a on zachwiał się i prawie by upadł, gdyby nie czyjąś ręką, która złapała go za odsłonięte ramię. Został uratowany przez upadkiem, lecz jego okulary zsunęły mu się z nosa i upadły z odgłosem, który świadczył, że szkła pękły.

- Cholera. Okulary - mruknął i nagle uświadomił sobie, że osoba, która go złapała za ramię, zaczęła gładzić nagą skórę w dziwny, znajomy sposób. Powoli się odwrócił i zachłysnął się, gdy rozpoznał osobę. Jego rękę trzymał: - Shi...

- Ale masz gładką skórę facet. Nie do wiary wręcz. - Czerwonowłosy był wpatrzony w ramię, które gładził. - Koleś - zwrócił się do chłopaka, który podstawił blondynowi nogę - możesz komuś krzywdę zrobić swoim głupim zachowaniem! - Ostatnie słowa zdania praktycznie wykrzyczał. - Nie obchodzi mnie twój motyw, ale ogarnij się. Nikt nie chce mieć przez ciebie problemów.

- Czy mógłbyś mnie już puścić? - zapytał blondyn wtrącając się do rozmowy. Tym pytaniem zwrócił na siebie uwagę czerwonowłosego.

- Czy my czasem się gdzieś nie spotkaliśmy? - zapytał przybliżając swoją twarz.

- W-wątpię. Widzę cię pierwszy raz...

- Jestem Shinji, a ty?

- K... - Cholera, może mnie zdemaskować! Nie chcę wylecieć ze studiów, a on nie wygląda na zbyt miłego, pomyślał blondyn. - Keichiro.

- Miło mi. Jaki kierunek? Ja matematyka, ale mało mnie to wszystko interesuje póki mam okazję grać na gitarze.

- Literatura starożytna - burknął blondyn i ruszył w kierunku wyjścia. Nagle odechciało mu się jeść.

- Czekaj. Jesteś pewien, że wcześniej się nie spotkaliśmy? Dam sobie rękę uciąć, że skądś kojarzę twój głos i...

- Niemożliwe! Muszę już iść.

I jasnowłosy chłopak zniknął z pomieszczenia zostawiając za sobą zdezorientowanego Shinjiego.

***

Od pewnego czasu dziwne przeczucia targały czerwonowłosym studentem. To zaczęło się od spotkania chłopaka, którego nie znał, ale mógł przysiąc, że gdzieś już słyszał jego głos, czuł jego zapach i gładkość skóry. To ostatnie wprawiło go w niemałe zdziwienie. Skoro potrafił uznać, że gdzieś już dotyk tej skóry czuł, to musiało to co najmniej oznaczać, że mieli ze sobą do czynienia bardziej intymnie... Ale tu pojawia się problem. Shinji nie pamiętał, by z tym chłopakiem spał! Może się mylił, ale... postanowił, że warto go sprawdzić. Gdzie chodzi, pracuje, mieszka. Pomyślał, że dzięki temu uda mu się pozbyć tego dziwnego, mrowiącego uczucia w żołądku, gdy czuje zapach tego chłopaka. Od zdarzenia w stołówce starał się jak najmniej dostrzegalnie śledzić chłopaka na terenie uniewerku. Studiują w tym samym budynku, ale problem leży w tym, że na zupełnie innych kierunkach i do tego w wydziałach mieszczących się w dwóch przeciwległych skrzydłach uniwersytetu. Jego śledztwo byłoby łatwiejsze gdyby nie jego rzucający się w oczy kolor włosów. Ale co mógł na to poradzić? Nie wierząc plotkom, ten kolor był jego naturalnym. Czytał, że takie rzeczy się zdarzają. Pomieszanie genów jakichś tam z jakimiś innymi... ble ble ble. Ale wracając do blondyna. Chłopak zorientował się, że Shinji ma go na oku, więc starał się być jeszcze mniej widocznym w tłumie studentów. Co jak co, ale to zadanie było teraz nieco ciężkie, bowiem blondyn wyrobił sobie reputację delikwenta, kiedy w jego obronie stanął czerwonowłosy chłopak, który jak do tej pory sprawiał nie lada problemy. Nikt oczywiście nie wiedział, że to było całkiem przypadkowe...

***

Następnego dnia Shinji, widząc jasnowłosego chłopaka siedzącego na dworze przed wejściem z jakimś innym chłopakiem, podszedł jak gdyby nigdy nic.

- Joł - powiedział i otrzymał zdziwione spojrzenie blondyna i nieco przerażone drugiego chłopaka. - Chcę pogadać, Keichi...

- Łaa! - wydarł się blondas chcąc przekrzyczeć resztę tego, co chciał czerwonowłosy powiedzieć. Nie udało mu się. Jego towarzysz usłyszał.

- Keichiro? Twój brat? - zwrócił się zdziwiony chłopak do blondyna. - Czemu postrach uniwerku wspomina twojego brata?

- Huh? Co ty chrzanisz? - warknął Postrach. - Mówiłem do niego - wskazał na siedzącego blondyna uniesieniem brody.

- Przecież to jest Kou...

- Hahahaha... - zaśmiał się sztucznie blondyn, a obu chłopaków spojrzało na niego tak, jakby byli pewni jego choroby umysłowej.

- Widzę, że odwagi ci nie brak - prychnął czerwonowłosy patrząc na blondyna jak na swoją nową ofiarę. - Dlaczego podałeś mi fałszywe imię? Jakie jest prawdziwe?

- Myślałem, że więcej się nie spotkamy - westchnął blondyn i podjął od niechcenia: - Nasze wydziały są w sąsiednich końcach tego budynku-kolosa, a ja chciałem zwiać stamtąd czym prędzej. Jestem Kouta, Mikami Kouta, a Keichiro to imię mojego brata bliźniaka. Poza fryzurą i charakterem jesteśmy identyczni.

- A ja jestem...

- Makoto Shinjiru. Nie lubisz swojego prawdziwego imienia, wolisz jak się na ciebie mówił Shinji.

Imię wypowiedziane przez te usta, odtworzyły w pamięci czerwonowłosego chłopaka scenkę, czy raczej obraz jasnowłosego chłopaka z czerwonymi pisemkami o nienaturalnie brązowych oczach. Szczegółem było, że w tej scenie wyżej wymieniony chłopak leżał pod nim z szeroko rozłożonymi nogami. Liczyły się tylko rysy chłopaka, które były podobne do blondyna tego tutaj.

- Cholera! - mruknął Postrach Uniwerku. Zaczął czuć podniecenie przypominając sobie ten cudny seks. Dlaczego go nie pamiętał? Głupi jestem, że się tak upijam... Omijają mnie TAKIE wspomnienia! - pomyślał nieprzytomnie od napływu obrazów z udziałem jego i nagiego oraz ślicznego blondyna.

- Senpai? - zapytał nieco zaniepokojony blondyn, widząc nieobecny wzrok czerwonowłosego. - Shinji-senpai?

- -san.

- Hę? - zdziwił się Kouta.

- Użyj zwrotu -san - uśmiechnął się dwuznacznie Postrach. Jego uśmiech zmroził blondyna, a jego towarzysza zmusił do ucieczki.

- Shinji-san? - powiedział z wahaniem.

- Tak?

- Yyy... Po co ta szopka?

- Szopka? - Czerwonowłosy dobrze się bawił widząc twarz blondyna pełną sprzecznych emocji.

- No ze zwrotem - szepnął blondyn obawiając się odpowiedzi. Teraz wiedział na pewno. Musiał się pożegnać z dalszą nauką. Kto by chciał w swoich murach trzymać dziwkę? I do tego taką, którą cieszy, a raczej do niedawna cieszył, seks z nieznajomymi, brutalnymi i zazwyczaj starszymi mężczyznami?

- Aa... - Shinji zmarszczył brwi widząc zmianę w chłopaku. Wyglądał, jakby się poddał. Więc jednak? - Po prostu nie lubię, gdy ktoś się do mnie zwraca per senpai. Nie jestem ani mądrzejszy, ani lepszy. To, że urodziłem się wcześniej wcale nie upoważnia mnie do wywyższania się nad innymi.

- Och... - zdziwił się nieco blondyn z mieszanką szczęścia i zawodu. Cieszył się, że jego reputacja została, z pozoru ocalona, ale również się smucił, bo oczekiwał, że zainteresowanie Shinji-sana jego istnieniem było może nie tylko powierzchowne, ale miało swój zaczątek dzięki tej pamiętnej nocy. - Muszę już iść. Do zobaczenia Shinji-san. Miłego dnia.

- Taa... Miłego - mruknął starszy chłopak z lekkim uśmieszkiem. Znalazł go.

***

Jasnowłosy chłopak był w trakcie czytania, gdy nagle niespodziewanie westchnął głęboko. Oderwał wzrok od książki, przetarł zmęczone oczy wierzchem dłoni i powrócił do czytania. Gdy jego spojrzenie znów skupiło się na treści, chłopak prychnął, bo zdał sobie sprawę, że kilka stron wcześniej jego skupienie znikło dając wynik taki, iż nie pamiętał co przeczytał. Teraz już zirytowany odłożył książkę i wstał z zamiarem zrobienia sobie kolejnego kubka kawy zbożowej. Uwielbiał ją. Tak więc nastawił wodę i czekał. W trakcie oczekiwania zaczął rozmyślać. Od pewnego czasu mu się tak zdarzało. W każdej wolnej chwili jego myśli wracały do Shinji-sana, lecz ostatnio stało się tak, że gubił się w rozmyślaniach, zapominać o wykonywanej w danej chwili czynności. To jest złe. Musiał zapomnieć. Ale, gdyby to było takie proste. Jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Kouta podszedł do nich, lecz na razie nie otwierał. Nie można przecież ufać ludziom.

- Kto tam? - zawołał do przybysza.

- Tutaj mieszka Kouta?

- A kto pyta?

- Klient - powiedział przybysz.

- C-co? - zapytał zszokowany.

- To byłeś ty, prawda? Pewnego dnia, gdy byłem pijany, zamówiłem twoje towarzystwo - powiedział przybysz, którego głos był blondynowi nieco znajomy.

- Wcale nie! Nie wiem o czym mówisz. Odejdź i daj mi spokój! - warknął z nieznaną sobie wrogością.

- Otwórz proszę. Chcę pogadać. To ja... Shinji.

- Nie. Mylisz się. Za kogo mnie masz? Nie jestem żadną tanią...

- Nie jesteś, masz rację. Dlatego otwórz. Wiem, że to byłeś ty. Poznaję twój zapach.

- Mój c-co? To... to trochę dziwne... Ale mam to gdzieś! Odejdź, to nie ja.

- Bo wyważę drzwi! - warknął przybysz.

- Nie. Odejdź... - szepnął i odszedł od drzwi, by zaszyć się w pokoju, z dala od tego wszystkiego.

Nagle usłyszał głuchy trzask i drzwi otworzyły się pod wpływem mocnego kopnięcia. Od razu w teraz już otwartych drzwiach pojawiła się postać lekko zdyszanego czerwonowłosego chłopaka, który opierając się o framugę uśmiechał się drapieżnie. Na widok tego uśmiechu blondyn zdusił jęk. Stał jak porażony, gdy Shinji ruszył bardzo powoli w jego stronę. Jego chwilowe zdębienie skończyło się, gdy poczuł na twarzy delikatny dotyk dłoni. Teraz już całkiem przytomny spojrzał w oczy przybysza. Jego wzrok był ciepły i pełen ognia, który pochłaniał całe jestestwo blondyna swoją intensywnością.

- D... - zaczął blondyn i umilkł.

- D? - zaciekawił się przybysz.

- Drz...

- Hmm?

- Drzwi! - krzyknął blondyn umykając z uścisku chłopaka i podchodząc do miejsca, gdzie kawał drewna wisiał na tylko jedynym zawiasie. - Zepsułeś je! Nie stać mnie na nowe!

- Odkupię - powiedział Shinji i włożył drzwi tak, by zakrywały wejście. - Ale i tak długo tu nie pobędziesz.

- Co? Dlaczego? - zapytał zszokowany blondas, lecz po chwili w jego oczach pojawiło się zrozumienie. - Więc powiedziałeś?

- Co niby takiego?

- Dziekanowi o mojej... pracy?

- Nie, a czemu miałbym?

- Czyli ty nie wiesz?

- Że pracujesz jako... towarzysz dla samotnych zboczeńców? Wiem. I wiem, że to ciebie przysłano do mnie z agencji towarzyskiej - powiedział z poważną miną Postrach Uniwerku we własnej osobie.

- Więc co to ma znaczyć, że nie będę tutaj mieszkał? Ty... będziesz mnie szantażował?! - wykrzyknął Kouta autentycznie przerażony tą perspektywą. Wlazł w bagno, z którego nie ma wyjścia.

- Bzdura. Po prostu zabieram ciebie do siebie. Nie będziesz musiał pracować. Przynajmniej nie tak jak to robiłeś dotychczas. - Shinji nagle sobie coś uświadomił i nie podobało mu się to. - Ilu cię miało?

- W-wielu... - Blondyn zaczerwienił się wściekłe. - Kyoko-san, moja szefowa, kierowała do mnie większość klientów, bo jestem... rozpustny. Tak powiedział kiedyś jeden z moich klientów. Od tamtej pory, miałem ich więcej niż ktokolwiek inny. Wielu z nich uwielbiało ostre pieprzenie, więc często musiałem potem brać wolne z... wiadomych względów. Ale nie narzekałem. Lubiłem to... do czasu... seksu z tobą, Shinji-san.

- Serio? To się doskonale składa! Mam tak samo - zaśmiał się czerwonowłosy głośno, lecz chwilę potem jego twarz stała się poważna. - Niemniej jednak nie podoba mi się to, że było ich wielu. Ale na szczęście to już przeszłość.

- Niestety nie - powiedział blondyn cicho. - Za godzinę muszę jechać do klienta.

- Na głowę upadłeś? Teraz jesteś tylko mój - szepnął Shinji i przyciągnął chłopaka do siebie.

- Nie potrafię znaleźć normalnej pracy. Moja nieumiejętność rozmawiania z obcymi przeszkadza mi w tym.

- Nie będziesz na razie musiał. Skończ spokojnie studnia, a potem się pomyśli. Może nie wyglądam, ale jestem bogaty. Moi starzy co miesiąc wysyłają mi pieniądze, a ja sam zarabiam dając koncerty. Nie będziesz musiał się niczym martwić, tylko błagam, rzuć tę pracę. Jesteś teraz tylko mój. - Pocałował delikatnie chłopaka w uchylone usta, lecz po chwili pogłębił pocałunek. Sprawne usta Shinjiego wyprawiały cuda z blondynem, którego kolana ugięły się pod nim i byłby upadł gdyby nie ramiona czerwonowłosego.

- To... mój pierwszy - wydyszał zamroczony zielonooki blondyn.

- Serio? - zapytał nieco zaskoczony starszy chłopak.

- Tak. W mojej profesji pocałunek to oznaka uczucia, a tego okazywać nam nie wolno... - wysapał cicho blondyn.

- Cieszę się, a teraz pozwól, że zakończymy na tym naszą rozmowę. Cholernie cię pragnę.

- I vice versa - szepnął młodszy chłopak zdejmując okulary. Zostawił je na stoliku i złapał za rękę Shinjiego, którego chciał zaprowadzić do swojej sypialni. Lecz chłopak tylko pociągnął młodszego tak, że ten wylądował w jego ramionach.

- Każde miejsce jest dobre.

Starszy chłopak złapał twarz blondyna i przycisnął swoje usta do jego, starając się pokazać, ile dla niego znaczy. Pocałunek był delikatny i leniwy, lecz niecierpliwy blondasek z przyzwyczajenia typowego dla jego profesji starał się wszystko przyspieszać.

- Nie śpiesz się kochany. Nie ucieknę ci. Daj się trochę porozpieszczać - mruknął Shinji wsuwając dłoń pod bluzkę chłopaka, a usta wróciły na swój posterunek atakując ich odpowiednik u blondyna.

Ognistowłosy chłopak zaczął się cofać zmuszając swojego partnera, którego nadal całował, by ruszył z nim. Wędrowali tak, póki nogi Shinjiego nie trafiły na charakterystyczny brat biurka. Odwrócił się więc z chłopakiem w ramionach tak, by to blondyn był przyciskany do blatu. Szybkim ruchem posadził chłopaka na nim i zaczął obcałowywać jego odsłoniętą szyję. Blondyn z doznań jakich dostarczały mu usta partnera zagłębił palce w jego czerwonych włosach, zauważając z lekkim zdziwieniem, że są bardzo miękkie i zadbane. Usta posiadacza czerwonych włosów leniwie ruszyły w dół, lecz niestety napotkały przeszkodę w postaci koszulki. Z warknięciem, starszy chłopak pozbył się górnej warstwy odzienia swojego partnera i teraz już usatysfakcjonowany złapał wystający maleńki sutek kochanka i lekko go przygryzł. Wysoki jęk partnera był muzyką dla uszu Shinjiego. Podczas gdy usta były pełne sutka, ręce bez ustanku błądziły, głaszcząc, ściskając i szczypiąc. Dla blondyna to było coś nowego, coś czego nie mógł zrozumieć, coś co sprawiało, że jęczał bezwstydnie prosząc partnera by nie przestawał. Mokre ślady po pocałunkach na szyi, torsie i brzuchu sprawiały że drżał, gdy powietrze przesuwało się po nich, niczym nieznośna pieszczota.

- Sh-Shinji-san! - krzyknął blondyn, bliski spełnienia samymi pieszczotami. - To... to... ach! Nie baw się...

Czerwonowłosy chłopak uśmiechnął się tylko i spojrzał swoimi brązowymi oczyma w zielone oczęta partnera.

- Shinji-san... - zaczął blondyn. - Soczewki?

- Och... zauważyłeś? - Starszy chłopak sięgnął do prawego oka i zdjął soczewkę. - Mam różnokolorowe oczy. Noszę soczewkę, bo mówią, że to dziwne.

- Piękne - szepnął blondyn patrząc na prawe oko, które było złote.

Czerwonowłosy uśmiechnął się czule i począł zdejmować spodnie kochanka. Po chwili siedzący na blacie biurka blondyn był całkiem nagi, a jego rozchylone uda zapraszały by podejść bliżej. Tak też zrobił starszy student: podszedł, ale tylko po to by zdjąć chłopaka z blatu i odwrócić tak, by stał do niego wypięty tyłem. Chwilę po tym jasnowłosy Kouta poczuł drażniący jego wejście śliski palec. Z godną sobie niecierpliwością wypiął się, dając znak, że nie wytrzyma zbyt długiej zabawy. Po chwili w jego wnętrzu znalazł się owy palec, który od razu zaczął się wić, aby jak najszybciej rozciągnąć kochanka. Blondyn również pracował. Jego biodra nieustannie napierały na palce, chcąc przy tym pogłębić penetrację. W międzyczasie we wnętrzu zielonookiego znalazły się trzy palce, które samą swą obecnością sprawiały, że blondyn jęczał i wzdychał nie mogąc się doczekać kiedy coś grubego i twardego zajmie ich miejsce. Jak na zawołanie, palce wysunęły się z blondyna z erotycznym, mlaszczącym odgłosem i ich miejsce powoli zajmowała dużej wielkości erekcja Shinji-sana. Blondyn krzyknął, gdy penis partnera znalazł się w nim od razu cały, dzięki mocnemu, szybkiemu pchnięciu. Jak on tęsknił za uczuciem posiadania w sobie właśnie TEGO narządu, należącego do właśnie TEJ osoby. Ciche sapnięcie ze strony agresora pokazało, że nie może czekać dłużej. Blondyn chcąc ukazać, że jest wszystko w porządku, wypiął swój tył jeszcze bardziej. Shinji załapał o co chodziło blondynowi, więc powoli z niego wyszedł i znów wszedł ponownie, mocno i szybko. Piękny krzyk uciekł z ust zielonookiego motywując jego kochanka do wielu powtórzeń tego ruchu. Obaj chłopcy poruszali się w zgodności z drugim, a każde kolejne pchnięcie było kwitowane jękiem, krzykiem, albo sykiem. Całe mieszkanie przesiąknęło tymi odgłosami i przez chwilę wydawało się chłopcom, że na świecie są tylko oni i to miejsce. Do tych dźwięków dochodziły również odgłosy uderzanych o siebie ciał lub miarowe uderzenie biurka o ścianę. Blondyn lubił tą pozycję. Bycie branym od tylu sprawiało, że czuł, że jest zależny od kochanka. A to przecież o to chodziło... by być zależnym jeden od drugiego. A przynajmniej tak teraz czuł. Czuł, że należy do kochanka, a kochanek należy do niego. Mocne uderzenia bioder nadal trwały, ale blondyn wiedział, że nie wytrzyma dłużej i zaraz dojdzie. Jęki chłopaka stały się jeszcze bardziej wyuzdane, a jemu samemu się wydawało, że te dźwięki nie uchodziły obojętnie wobec partnera. Ruchy bioder kochanka stawały się coraz bardziej chaotyczne. Nagle Shinji złapał za ramiona blondyna zmuszając go by wstał. Przemieszczenie to sprawiło, że penis w jego wnętrzu uderzył bardzo mocno w prostatę, że on sam zobaczył gwiazdy, dzięki ogarniającej go rozkoszy. Teraz stali przy sobie, blondyn nadal tyłem. Czerwonowłosy podniósł lewą nogę blondyna, zmuszając go, by ten prawą rękę owinął z tylu wokół jego głowy. Shinji prócz mocnych ruchów bioder również całował i gryzł każdy kawałek skóry, będący w zasięgu jego ust.

- Ach! Shinji-san! Ja już! - krzyknął blondyn.

- Taa. Ja też - mruknął starszy chłopak w odpowiedzi.

Nagły wstrząs targnął blondynem i ten doszedł. Jego przyjemność była tak ogromna, że myślał, iż zaraz zemdleje. Podczas gdy blondyn był w fazie szczytowania, a jego pośladki bez udziału woli zacisnęły się na męskości Shinjiego, starszy chłopak pchnął ostatni raz mocno i wytrysnął we wnętrzu swojego namiętnego kochanka. Jego orgazm trwał póki blondyn praktycznie nie upadł z wyczerpania. Starszy student nie pamiętał kiedy ostatnio kochał się tak intensywnie. Chyba nawet ich pierwszy raz nie dorównywał temu. Gdy ich oddechy powoli wracały do normalności, Shinji wyszedł z partnera i wziął go na ręce, by móc zanieść do jego sypialni. Nie czekając dłużej, położył drobnego chłopaka na posłaniu i sam wcisnął się obok. Jego obecność została natychmiast zaakceptowana. Blondyn wtulił się w jego tors i mruknął jak zadowolony kot. O właśnie, o kocie mowa. Kot Kouty, wskoczył również do łóżka, kładąc się koło ich głów. Kotek ziewnął, obwąchał nieco nowego mężczyznę, mruknął i zamknął maleńkie oczka.

- Nie wiedziałem, że masz kota - powiedział Shinji wyciągając rękę, by pogłaskać małą, futrzaną kulkę.

- Znalazłem go trzy miesiące temu. Był cały zmarznięty i brudny, więc zabrałem go i się nim zająłem. Jest niezwykle wdzięcznym towarzyszem - mruknął sennie blondyn.

- Rozumiem. Jest całkiem słodki - powiedział, gdy kotek zaczął się nieco ocierać o głaskające go palce. - Zdrzemniemy się i zajmiemy się tym, co ma być zrobione.

Po tych słowach, cała trójka, czyli Shinji, Kouta i mały kotek, pogrążyli się we śnie.

***

Kilka tygodni później...

Drzwi otworzyły się i do mieszkania wszedł blondyn w okularach z czarnymi oprawkami, za którymi schowane były zielone oczy. Przybysz zdjął buty i powiedział:

- Wróciłem. - Ciszę przerywał cichy odgłos wody. - Shin-san?

- W kuchni - rozległ się głośniejszy głos. Chłopak poszedł za jego źródłem. - Witaj w domu.

Uśmiech towarzyszący tym słowom był ciepły i wiele mówiący.

- Myślałem, że nie zastanę cię w domu - powiedział blondyn do swojego partnera, który nonszalancko opierał się o blat kuchenny, który poprzedniego wieczoru służył im za łóżko.

- Daje dzisiaj koncert i zabieram cię ze sobą. Będziesz mnie podziwiał - zaśmiał się czerwonowłosy, który od czasu ich pamiętnego seksu kilka tygodni wcześniej nie nosił już zmieniającej kolor soczewki.

- Wiem, że jesteś wspaniały - prychnął blondyn.

- Jak było na uczelni?

- Dobrze. Wiesz... ostatnio ciągle o czymś myślę.

- Ach tak? - zapytał Shinji.

- Tak. Bardzo się cieszę, że los splątał nasze nici przeznaczenia. Długo bym nie pociągnął gdybym żył tak jak wtedy. Ja...

- Ciiii... - Starszy chłopak kazał młodszemu zamilknąć, kładąc na jego usta palec. - To już przeszłość. Teraz jesteśmy tylko ty i ja. Na zawsze.

- Tak. Na zawsze. - Kouta uśmiechnął się czule. - Kocham cię, Shin-san.

- A ja ciebie. - Starszy chłopak pocałował blondyna lekko. - Mój Kou-chan.

8 komentarzy:

  1. Cudne, cudne i jeszcze raz cudne *0*

    Umiliłaś mi popołudnie, nie powiem, że nie ^^

    Weny, weny i jeszcze raz weny!

    // meysh-opowiadan-ksiega.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamuniu . . . Boskie boskie i jeszcze raz boskie :D To było cudowne :) Naprawdę wyszło ci rewelacyjnie. Proszę o więcej takich cudeniek a obiecuję że będę cię wielbić do końca twojego życia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo! Taka słodka końcówka ^^. Za kochałam się w twoich opowiadaniach. Pozdrawiam i życzę weny :*.
    NekoChan.

    OdpowiedzUsuń
  4. KAWAIIIIII~!!!!!! Raaanyyy, jakie to słodziutkieee~!!! Normalnie cud, miód!! Po prostu.. och, nie wiem, co napisać jeszcze, bo w głowie mam jedynie: 'Iiiiiiii~!!! Kawaiii~!!! Słooodkieee~!!! Awwwwwwwwwwwwww~!!!!!!' Itede, itepe. No bo to jest po prostu przesłodkie. I przeurocze, o! W każdym razie, OGRRROOOMUUU WENY Ci życzę, CHĘCI na pisanie i CZASU też!!! Pozdrawiam!!!
    ~Daga ^.^'

    OdpowiedzUsuń
  5. fajne,fajne i słodziutkie :3 podobalo mi się ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. To było cudne i mega awwww ale i tak czekam na nowy rozdział 😄

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne *____* Chcę więcej :D
    Jeśli masz chwilkę to zapraszam: http://polskiegi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    ten tekst naprawdę wspaniały, czytało się naprawdę wspaniale, Shinji postanowił się nim za opiekować
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Magical Wand Harry Potter Chibi Draco Malfoy Harry Potter Glasses